IndeksIndeks  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Mieszkanie Syriusza i Kat

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyCzw Lis 05, 2020 5:02 am


. . .


Ostatnio zmieniony przez Len Shimura dnia Pon Sty 04, 2021 10:56 am, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyCzw Lis 05, 2020 5:03 am

Kurwa.
Tylko tę myśl był w stanie odtworzyć jego umysł, kiedy próbował przypomnieć sobie wydarzenia sprzed — jak odnosił wrażenie — kilku sekund.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Słowo odbijało się echem od jego czaszki; powtórzył je w głowie, odnosząc je już do swojego obecnego stanu. Musiał doznać wystarczającego wstrząsu do tego, by mógł on wywołać u niego zanik pamięci. Wiedza o tym zostawiła go jednak z większą liczbą pytań aniżeli odpowiedzi na to, co się stało. Jedno było pewne — minęło więcej czasu, niż mu się wydawało, skoro wracała mu już pełna świadomość. Amnezja nie sięgała daleko, ale nie mógł przez nią ustalić tego, co doprowadziło go do sytuacji, w jakiej się teraz znajdował. Trzeba było do tego dojść krok po kroku.
Kurwa — wyraz tak ledwo zszedł z jego warg, że nie był nawet do końca pewien, czy udało mu się go w rzeczywistości wypowiedzieć.
Chciał otworzyć oczy, żeby rozejrzeć się po otoczeniu, ale okazało się to niemożliwe; powieki obu z nich były zamknięte przez substancję, w jakiej podejrzewał krew. W końcu mu się udało, ale nie zobaczył za dużo — wokół panowała ciemność, którą rozświetlały tylko światła samochodu stojącego kilka metrów dalej. Zobaczył, że jest w lesie, i że leży na środku drogi, jednak to było wszystko, co był w stanie dostrzec. Poza tym zauważył, że w prawym oku brakuje mu soczewki kontaktowej; dokładnie widział tylko lewym.
“Skup się” — usłyszał głos swojego ojca.
Wzdrygnął się.
Skup się — powiedział tym razem już jego własny głos, jednocześnie tak dużo i tak mało różniący się od poprzedniego. Barwa była taka sama — niska, ale ton… — Len. Skup się.
Tylko na czym?
Nie mógł zebrać myśli.
Samochód.
Samochód…?
Samochód!
Spojrzał jeszcze raz w kierunku swojego sportowego, czarnego auta. Dopóki nie przyzwyczaił się do blasku jego świateł, nie był w stanie nic o nim powiedzieć, ale kiedy już przestało go oślepiać, oczywistym dla niego stało się to, że było zniszczone, i to nie do odratowania. Jego przód tkwił w złamanym na pół drzewie, nie pozostawiając już żadnych wątpliwości co do tego, że musiał ulec wypadkowi. Nie wiedział, jak udało mu się z niego wydostać, ale ślad krwi, który prowadził od samochodu do miejsca, w którym był obecnie, podsunął mu sugestię co do tego, co stało się później.
Niebo było ziemią, ziemia — niebem, kiedy próbował opanować zawroty głowy, jednak jednego był pewien — nawet w świecie odwróconym do góry nogami nie mógł zostać na jezdni, jeśli nie chciał zostać rozjechany przez następny jadący samochód. Postarał się więc podnieść, lecz nadaremnie; rwący ból, który od razu pojawił się w jego klatce piersiowej, ostrzegł go przed wstaniem. Nie rób tego. Przyłożył rękę do żeber, z trudem łapiąc haust zimnego, jesiennego powietrza do płuc.
Dopiero teraz przestało dzwonić mu w uszach. Zamiast tego nieprzyjemnego dźwięku zaczął docierać do nich szum. Szum… deszczu? Tak; i jeszcze wiatru w koronach drzew. Nie zauważył tego przedtem, ale deszcz padał i zmywał z niego krew, która ciekła ulicą w stronę trawy rosnącej przy niewzruszonej ścianie lasu. Tymczasem on wręcz tonął w strugach wody. Ubranie przykleiło mu się do ciała. Była ulewa.
Nagle wśród tego jednostajnego szumu usłyszał coś jeszcze, odgłos, którego nie rozpoznawał, ale który wywołał w nim odruch, by ostatkiem sił, wręcz nadludzkim wysiłkiem przeturlał się w bok, czując podświadomie, że albo się do tego zmusi, albo zginie.
Ciszę rozerwał dźwięk wybuchu.
Samochód obok stanął w płomieniach.
Czuł, jak jego serce bije jak oszalałe, próbując wyrwać się na wolność z klatki żeber, ale nie poruszył się więcej. Każdy ruch wymagał od niego tak dużego wysiłku, że miał wrażenie, iż po następnym straci przytomność. Nie był tego wart. Musiał… wezwać… pomoc…
Z trudem sięgnął do kieszeni spodni, ale nie było w niej telefonu. Zaklął znowu. Musiał z niej wylecieć podczas zderzenia.
Skupił się więc jeszcze raz na próbie przypomnienia sobie tego, jak skończył w ten sposób, i o dziwo tym razem zdołał przywołać jeszcze jedno wspomnienie. Wspomnienie jakiegoś kształtu, który wyskoczył mu przed samochód po zakręcie; sylwetki przypominającej wielkiego kota. Odbił w bok, w drzewa, żeby go nie potrącić. Przeklęte zwierzę.
Zaraz. Co jeśli nie wystraszyło się wypadku? Jeżeli czai się teraz w mroku, ze świecącymi oczami, gotowe do skoku…
W drugiej kieszeni znalazł zapalniczkę plazmową. Wyciągnął ją przed siebie, w stronę lasu, i zapalił. W drżącym, słabym świetle zobaczył tylko mokre pnie drzew i leżące na ziemi liście. Woń rozkładu podrażniła mu nos. Kaszlnął i od razu tego pożałował; w klatce piersiowej zabolało go tak, że na sekundę przestał widzieć. Na dłoni, którą odruchowo zasłonił usta, widniała krew.
Obrażenia wewnętrzne — zdążył zdiagnozować, ale nie się tym przejąć, bo w tej samej chwili poczuł uderzenie w tył głowy. Zamroczyło go. Dotychczas znajdował się w pozycji, którą można było określić jako półleżącą, ale po tym osunął się do końca na ziemię.
Śmieć.
Śmieć?
Nie rozumiał. Co…
Trudniej was zabić niż nas, a pomyślałby kto, że my już powinniśmy być odporni na umieranie.
Ktoś tu był, ale kto?
Wizja powoli wracała mu do normalności, ale zapalniczka wypadła z dłoni. Nie mógł wydostać z mroku twarzy postaci, która nad nim stała i która do niego mówiła.
Nie ciesz się, że przeżyłeś — dodała, musząc widzieć, że on na nią patrzy.
Skończ już — miał ochotę powiedzieć, ale z jego ust nie wydostał się żaden dźwięk.
Poczuł, jak czyjeś ręce obracają go z wysiłkiem na bok — człowiek zdawał się nadrabiać braki w sile swoją wytrwałością  — i jęknął, bo w kilku miejscach jego ciało przeszył nowy ból, nie mówiąc już o starym. Poddał się temu jednak. Postać musiała się do niego schylić, by to zrobić, więc miał okazję ją lepiej obejrzeć; nie mógł określić jej płci, ale miała krótkie, zmierzwione włosy w dwóch kolorach, tak samo dwukolorowe oczy, a także kolczyki w twarzy. I była młoda. Kiedy się pochylała, kaptur spadł jej z głowy, odsłaniając parę uszu.
Kocich uszu.
Mutant… — wycharczał Len.
Postać wyraźnie to poruszyło, ale usłyszał to wyłącznie po jej głosie; nie przestała go przeszukiwać.
Mutant, mutant — przedrzeźniła go zirytowana. — Powiedz lepiej, kim ty jesteś. Powiedz, gdzie masz ten pieprzony dokument, psie. Czemu nie mogę go znaleźć?
Milczał, nie będąc nawet w stanie wdać się z nim w jakąkolwiek dyskusję na ten temat.
Podejrzane, że tego nie masz. Zgubiłeś to? — kontynuowała postać. — Tylko wyjęci spod prawa nie mają takich rzeczy. Ty na takiego nie wyglądasz. I… — w głosie postaci nagle zabrzmiało więcej emocji — ...podobno ci najwyżej położeni w tej waszej psiej hierarchii też mogą ich nie mieć. Kim jesteś? Hej, mówię do ciebie. Odpowiadaj!
Wstała i kopnęła go czubkiem buta. Splunęła na niego, kiedy nie uzyskała odpowiedzi na swoje pytanie.
Ale chipa to już musisz mieć, co? Inaczej jak byś trafił z powrotem do domu, hm? Tylko w obrożach was tam wpuszczają.
Głos brzmiał prześmiewczo. Nienawistnie.
Poczuł palce — teraz, po tak długim wsłuchiwaniu się w jego głos, był już pewien — chłopaka w okolicach swojej szyi, zanim wbiły się pod skórę za uchem, wyjmując spod niej chip. Nie mógł tego robić po raz pierwszy. Był zbyt szybki, zbyt pewien swoich ruchów…
Czemu to gówno nie świeci? Dezaktywowałeś je? Macie w nie wbudowany jakiś system autodestrukcji?
Nie odpowiedział.
Zemdlał.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptySob Lis 07, 2020 1:46 am

Leżał na wznak na wąskim łóżku, które zazwyczaj dzielił z Selwynem. Ponieważ noc była wyjątkowo zimna, przykrył się kocem niemal pod samą brodę, chociaż i tak nie było to wystarczające - zazwyczaj spali wtuleni w siebie, dzięki czemu chłód nie był już taki nieznośny. Za oknem było zupełnie ciemno, księżyc ledwo co prześwitywał przez gęste, czarne chmury deszczowe, które nieustannie od paru godzin wypluwały z siebie wodę w postaci ciężkich kropli. Wyjątkowo paskudny czas na patrol, a Sel bardzo narzekał, że musi na niego iść, ale Syriusz był pod tym względem nieprzebłagany - niemal każdy miał obowiązek pójścia na patrol czy misję raz na jakiś czas i czasem, niestety, trafiała się taka pogoda - trudno. Tym razem Selwyn spóźniał się tak bardzo, że zaczął żałować, że nie zastąpił go kimś innym.
Nie, pomyślał. Nie możesz tak myśleć. Jeśli nie jemu, to komuś innemu stałaby się krzywda. Nie możesz faworyzować…
Coraz bardziej czuł, że nie nadaje się do tego. Miał też świadomość, że inni powoli też do tego dochodzą.
Prawda była taka, że najchętniej kazałby Selowi nie łazić na żadne zadania, jednakże jego brat był na tyle uparty i zawzięty, że nie zgodziłby się nigdy na taki permanentny zakaz.
Kapanie w okna, które zwykle działało na niego jak kołysanka, tym razem powodowało tylko irytację i wzmagało niepokój. Czemu jeszcze nie wracasz? Walczył ze sobą, by wyjść na poszukiwania go, gotów złamać zasady, które sam poniekąd wprowadził - nie szukamy ludzi po nocach; nie rób nic, co może zaszkodzić tobie jeszcze bardziej. Wpatrywał się więc w sufit jeszcze długi czas nim udało mu się zasnąć snem bardzo płytkim i niezmiennie niespokojnym.

Obudził się nagle, mając wrażenie, że zamknął oczy może na jakieś piętnaście minut. Jego tętno niesamowicie wzrosło, gdy coś wyrwało go ze snu. Przez moment mrugał tylko, zdezorientowany, próbując zrozumieć co tak naprawdę spowodowało jego panikę. Czy właśnie trzasnęły drzwi? Selwyn! Zanim jeszcze skończył tą myśl, stał już na nogach i wyszedł mu na spotkanie.
Wątłe światło rozbłysło nad ich głowami, gdy zupełnie przemoczony chłopak zdenerwowanym ruchem uderzył we włącznik. Shin uśmiechnął się lekko, czując, jak ulga rozluźnia mu ściśnięte dotychczas gardło.
- No wreszcie - mruknął. Złapał ręcznik leżący na oparciu krzesła i narzucił młodszemu na głowę. - Co tak długo?
Musiał przyznać, że Selwyn był dziwnie milczący, zważając na to, że zazwyczaj paplał jak najęty. Zaczął wycierać mu włosy i tak naprawdę dopiero teraz dostrzegł jego roztrzęsione spojrzenie.
- Hej, co się stało? - zapytał z wyraźną troską w głosie.
- Wszystko… okej - odparł, trochę niepewny, co od razu wzbudziło jego podejrzliwość. Sel zachowywał się tak tylko wtedy, kiedy prawdopodobnie coś przeskrobał. Szybko jednak chłopak zreflektował się, odchrząknął i jego młodą twarz rozjaśnił przebiegły uśmiech. Przejął ręcznik od Shinhyuna i jedynie otarł sobie buzię. - Chodź, musisz coś zobaczyć.
Uniósł brew.
- Teraz? Może się położysz już, jest bardzo późno. Przecież już… - urwał, uświadomiwszy sobie, że nie ma pojęcia, która tak naprawdę jest godzina. Stracił poczucie czasu, gdy bezczynnie leżał w łóżku i tylko bardziej zanurzał się w swoim niepokoju. Sel wyszczerzył się, a gdy tak robił, wyglądał niezwykle kocio.
- Nie marudź. Teraz. - Rzucił mu pierwszą bluzę, która znalazła się w zasięgu wzroku jego dwukolorowych oczu. Shin mruknął coś tylko pod nosem, ale ubrał się posłusznie. - Chyba złapałem jakąś szychę.
Gdy tylko skończył to mówić, złapał Syriusza za rękę, otworzył drzwi z takim samym impetem jak wtedy i wyciągnął ich na zewnątrz. W totalną ulewę. Jęknął z tego powodu z niezadowolenia, prędko jednak przekazana mu informacja go zaciekawiła. Spoważniał, przygotowując się na spotkanie kolejnego napuszonego arystokraty, który z posłania rządu znów miał u nich namieszać jakimiś durnymi zasadami, których na pewno nie byliby w stanie się trzymać. Już niemal biegli, kierując się do miejsca, które uchodziło powszechnie za taki ich prowizoryczny szpital - było to jedno z niewielu miejsc, które miało stały dostęp do prądu i ogółem było chyba najprzyjemniejszym miejscem w tej części Zony.
- Sprawdziłeś kto to? Karta tożsamości, ID? Może go kojarzysz? - Zadał pytanie, kiedy tylko wpadli przez wielkie szklane wejście do budynku.
- Yhm… Nie rozpoznaję go. Nie miał przy sobie karty. Dziwne, prawda? - Nie patrzył na niego, a jedynie prowadził korytarzem do pokoju, w którym pewnie umieścił ich obecnego “więźnia”. - Co do chipa… Gdy go wyjąłem, po prostu się wyłączył. Nie tak chyba powinno być?
Pokręcił głową w zaprzeczeniu. Zdecydowanie nie tak powinno być. Ta osoba była aż tak ważna? Chip, który od razu przechodzi w autodestrukcję? Brak dowodu wskazywało jedynie na to, że osoba była wśród społeczności tak znana, że posiadanie go zwyczajnie nie było konieczne. Od razu zaczął się martwić, czy uprowadzenie tu jej nie sprawi im większych kłopotów, niż zysków. Na razie jednak nie mówił nic.
Kot otworzył przed nim kolejne drzwi; pomieszczenie za nimi było ciasne, mieściło się tam zaledwie łóżko, mały stoliczek obok, jedno krzesło, bardzo prowizoryczna aparatura - teraz wyłączona jednak. Znał to miejsce, bo nieraz w nim leżał, ostatni raz około roku temu, gdy wrócił z tej nieszczęsnej misji, po której Len musiał go ratować, a potem Annie łatała go po Lenie…
Len.
Wypuścił gwałtownie powietrze. Len?! Posiniaczony, zakrwawiony, nieprzytomny. Poczuł, jak świat wokół niego zwalnia, a żołądek i głowa rozbolały go tak gwałtownie, że niemal się zachwiał. Len tutaj. Dlaczego? Spojrzał spanikowany na Selwyna. Wiedział o nich? O nie. Jak się dowiedział? Sam miał mu powiedzieć… kiedyś. Tylko nie to…
- Co ci jest? - Usłyszał jak zza ściany.
Oddychaj, przypomniał sobie.
Nie, nie, to niemożliwe. Selwyn sam właśnie powiedział, że nie wie, kim on jest. Nic nie wie. Nic. Więc czemu tu jest?
- Strasznie wytrzymały, robal jeden. Jego auto wybuchło, a on jakimś cudem stamtąd wypełzł. - Chłopak wykrzywił wargi w pogardzie, wyraźnie niezadowolony z faktu, że ów insektowi udało się jednak przeżyć. Była to zupełnie normalna reakcja Selwyna, nic nowego…
A jednak Syriusz omal nie zwymiotował. Spojrzał na niego z furią.
- Selwyn, co do cholery?! - Wybuchł. - Naprawdę nie wiesz, kto to jest? To Shimura! - Szybko zdał sobie sprawę, że brzmi to zbyt osobiście, dlatego dodał: - Jeśli ktoś się dowie, że tu jest, wystrzelają nas!
Jego brat spojrzał na niego z niedowierzaniem, w jego oczach nie było jednak tylko gniewu, który nagle eksplodował - Syriusz dojrzał ból, nie zrozumiał jednak jego źródła.
- Stanowił zagrożenie. - Wycedził przez zęby. - Widział mnie, jechał prosto tutaj, do naszej kryjówki!
- Dlatego wysadziłeś mu auto, tak? Tak po prostu?! - Krzyknął, nie umiejąc się opanować. Och, ale będzie tego żałował później…
Źrenice kociego mutanta najpierw rozszerzyły się, a potem znowu zwężyły do cienkich, pionowych kresek.
- Syriusz. Prawie mnie zabił. Rozjechał.
Jednak to wcale a wcale nie pasowało mu do Lena.
- Nie wierzę ci - odparł zimno; zimniej, niż chciał czy miał zamiar. Selwyn wlepiał w niego spojrzenie, bardzo podejrzliwy i bardzo zraniony.
- Dlaczego się tak zachowujesz? Znasz go?
Zaschło mu w ustach.
- Wyłaź stąd i zawołaj kogoś zaufanego - warknął. - Już! Będą kłopoty, jeśli umrze.
Nie patrzył już na niego - usłyszał więc jedynie donośny trzask, aż poczuł gwałtowny podmuch od strony wejścia. Zamknął oczy, próbując ochłonąć, ale myśli nadal wirowały mu z ogromną prędkością. Nie potrafił złapać się żadnej z nich.
Podszedł do Lena i przełknął rosnącą mu w przełyku gulę. Widok mężczyzny w takim stanie dotknął czegoś w jego duszy, czego nie do końca umiał zdefiniować. Shimura chyba zawsze widniał w jego myślach jako ten trochę niezniszczalny - zawsze chroniony, bo żyjący gdzieś tam w Mieście, a nie tutaj, walcząc o przetrwanie. Takie wyobrażenie pozwalało mu skupiać się na rzeczywistości, nie pozwalając dryfować swoim myślom w stronę Lena, któremu w końcu obiecał wreszcie spokój. Nie widział go tak dawno.
Jechał prosto do naszej kryjówki.
Uświadomienie sobie czegoś uderzyło go nagle - już wiedział, czemu Len tu zmierzał. Znał powód od początku, ale zwyczajnie o nim zapomniał, ponieważ minęło sporo czasu, od kiedy poprosił Garretta o wysłanie mu wiadomości z prośbą o spotkanie. Nigdy jednak nie otrzymał wiadomości zwrotnej, więc nigdy też nie ustalili daty… ani miejsca.
Len, ty skończony idioto.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyPon Sty 04, 2021 10:54 am

— Len! — Zobaczył nad sobą twarz, która na pierwszy rzut oka wyglądała jak ta z jego snu. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się jej dotarło do niego, że wcale nie są do siebie aż tak podobne. Z pewnością nie bliźniaczo, jak mu się przez moment wydawało. — Dzięki bogu… Obudziłeś się.
Shin… — zaczął, próbując się podnieść, ale ból mu to uniemożliwił; jęknął więc tylko, opadając z powrotem na łóżko usłane miękkimi poduszkami – chyba wszystkimi, jakie były w tym domu.
Syriusz pochylał się nad nim z niepokojem.
Co się stało?
— Miałeś… — Lavrentyev zawahał się, jak gdyby nie był pewien, czy powinien mu przekazywać taką informację. W końcu musiał uznać, że Shimura poradzi sobie z tym szokiem, bo dokończył — ...wypadek i straciłeś przytomność. Garrett powiedział, że nie powinieneś się ruszać, bo nie wiadomo, co masz złamane. Ale on cię poskłada.
Wypadek?
Zacisnął powieki, a na ich tle zobaczył serię obrazów zmieniających się jak w kalejdoskopie.
Noc.
Samochód.
Zwierzę.
Jechałem cię zobaczyć — przypomniał sobie. — To znaczy… przyjechałem, bo — zmieszał się, próbując naprawić swój błąd — zostawiłeś wiadomość.
Syriusz musiał się za bardzo martwić, żeby to zauważyć, bo kiwnął tylko głową, gryząc się w wargę. Len zobaczył kroplę krwi ściekającą po jego ustach.
— Przepraszam, Len.
Uniósł brwi. Za co go przepraszał?
Nic się nie stało? — odpowiedział ostrożnie.
— Wiesz jaki dziś dzień? – Lavrentyev zmienił nagle temat, siadając na krzesło obok. Złożył ręce na kolanach, patrząc gdzieś w przestrzeń  – wszędzie, byle nie na niego. Właściwie kiedy się rozstali ostatnim razem, Shimura myślał, że nie będzie już kolejnego.
Dwudziesty trzeci grudnia.
Nie, nie wiem. Jaki? — zapytał beznamiętnie, kierując spojrzenie w sufit.
— Gwiazdka  — powiedział Syriusz. W jego głosie zabrzmiał cień… oczekiwania?
Och — podsumował to, również bez żadnych emocji, ku zapewne jego rozczarowaniu.
W tym samym momencie do pokoju wpadła jak huragan jakaś dziewczyna w fartuchu z serduszkiem wyszytym na piersi i podpisem Cook(ie).
— Brat! — krzyknęła w progu, zanim jej wzrok padł na niego. — O. Wstałeś w końcu. W porę.
Ech?
— Potrzebuję twojej pomocy, kochanie — zwróciła się do Syriusza jak gdyby nigdy nic.  — Do ubrania choinki oczywiście. Po ostatnim roku stwierdziłam, że szkoda bombek i nie będę się tym zajmować.
— Racja — przyznał Shin.
Kobieta spojrzała na niego z ukosa, jakby chciała od niego usłyszeć zaprzeczenie, a nie potwierdzenie jej obaw co do swoich umiejętności wieszania ozdób choinkowych.
Nagle doleciał do nich zapach… przypraw korzennych? I ciasta, i skórki pomarańczowej, i czegoś jeszcze.
— O nie… — Źrenice jej kocich oczu rozszerzyły się w panice.  — Moje pierniki!
Wybiegła z pomieszczenia – najpierw ona, a za nią jej koci ogon.
Len poczuł, jak ścisnęło mu się serce.
Kto to? — zapytał Shina, marszcząc nos.
— Kat… moja siostra. Może nie wygląda, ale jest… dobrą osobą. I nie przejmuj się — dodał szybko. — Ona tak traktuje każdego. Jestem pewien, że cię polubi. — Przez chwilę milczał, patrząc, w przeciwieństwie do niego, w ziemię, jednak w końcu kontynuował — Bo nie wiem czy wiesz, ale będziesz musiał tu zostać, nie wiem na jak długo, ale na pewno wystarczająco, żeby kości ci się zrosły. Nie pozwolę ci wyjechać w takim stanie. Garrett też nie. — Zmienił nagle głos, przedrzeźniając Naesa: — Wyjechać? I co jeszcze? Bardziej nie może zmarnować mojej pracy? Może od razu skoczy z mostu?
Len uśmiechnął się mimo woli kącikami ust.
Więc… masz dla mnie prezent? — kolejne pytanie zadał od niechcenia.
Shin wrócił do niego spojrzeniem. Rumieńce pojawiły się na jego policzkach.
— Tak, prezentem dla ciebie jest opieka nad twoim jestestwem — wyrzucił z siebie na jednym tchu, najwyraźniej widząc, że Shimura już zamierza coś skomentować w jego wyglądzie, i nie zamierzając mu na to pozwolić.
Mam wrażenie, że zrobiłem coś podobnego, i że miałeś wobec mnie dług, który teraz spłaciłeś… — zauważył Len, coraz bardziej się uśmiechając. — A spłata długu to nie prezent.
Syriusz się nieco zjeżył. Stwierdził najwyraźniej, że najlepszą obroną jest atak, bo powiedział:
— A ty?
Co ja?
— Co masz dla mnie?
Był wyraźnie dumny z siebie, że udało mu się tak odwrócić sprawę.
—  Drobiazg — odparł, sięgając do kieszeni zakrwawionej koszuli i modląc się, by po tym wszystkim, co przeszedł, ta jedna rzecz nie ucierpiała.
I nie ucierpiała.
Miała się właściwie całkiem dobrze.
— ...od początku chciałeś mi to dać — stwierdził z niedowierzaniem Shin.
Teraz ty będziesz musiał dać coś dla mnie — odpowiedział tylko, szczerząc zęby.
Syriusz w milczeniu obracał między palcami małe pudełko, patrząc na jego zawartość.
— Len, ja… — Przez chwilę nie wiedział chyba co powiedzieć, aż w końcu zdecydował się na proste — Dziękuję.
Błysnęło mu przed oczami wspomnienie innej sytuacji, sytuacji sprzed wielu lat, w której, dałby głowę, Syriusz brał udział. Ale to nie był Syriusz. To był ktoś inny, ktoś od dawna martwy. Zacisnął dłoń na nieśmiertelniku, bezpiecznie schowanym pod koszulą. On również był cały.
Dziękuję.
Nie ma za co — mruknął, łapiąc jego spojrzenie swoim, nim dokończył, powoli i wyraźnie, z nagłą czułością w głosie — ...Shin.


Ostatnio zmieniony przez Len Shimura dnia Pią Sty 21, 2022 5:33 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyPią Lut 26, 2021 10:58 pm

Patrzył na niego przez wyjątkowo długi czas w milczeniu, nie mogąc pokonać nagłej suchości w gardle. Fiołkowe oczy zablokowały się na innych, bursztynowych, słysząc w głosie starszego mężczyzny coś, czego nie spodziewał się usłyszeć po tak długim czasie - a nawet i wcześniej, zważywszy na ich zazwyczaj krótkie, wybuchowe i na ogół także szorstkie spotkania.
Wypuścił z płuc powietrze, które nie był świadomy, że wstrzymuje, zainfekowany nagle nadzieją tak nierozsądną, że aż warknął na siebie w myślach. Przecież nic takiego nie zrobił, idioto, pomyślał. Tylko przyjechał praktycznie od razu, jak o to poprosiłeś, przy okazji prawie zdychając w wypadku i dał ci prezent, o którym ty nawet nie pomyślałeś, bo byłeś pewny, że się nie pojawi…
No dobrze, to może jednak całkiem dużo.
Zamrugał pod intensywnością ich kontaktu wzrokowego i łagodnie przesunął spojrzenie na swoje dłonie, w których nadal trzymał mały pakunek, wcześniej naprawdę starannie zapakowany, mimo że przeżył wypadek razem z jego dostarczycielem - teraz zupełnie potargany, bo potraktowany już przez nerwowe ręce Syriusza. Gdy mutant upewnił się wreszcie, że nie rozpłacze się jak maleńkie dziecko, sięgnął po raz pierwszy do pudełka i wyjął z niego srebrną zawieszkę w kształcie psiej łapy; osadzone w niej fioletowoniebieskie kamienie szlachetne odbijające przytłumione ciepłe światło pomieszczenia z wyjątkową gracją. Metal był zimny w dotyku, a tanzanity gładkie i twarde, kiedy przesunął po nich opuszkami palców. Odchrząknął.
Jest śliczne — mruknął i pokręcił głową z niedowierzaniem. — Drobiazg. A pewnie kosztował więcej niż ten budynek, hm?
Uśmiechnął się lekko na swoje słowa, bo mimo że je wypowiedział, nie zrobił nic, żeby zwrócić zawieszkę, a wręcz przeciwnie - doczepił ją do drobnego koluszka na swojej obroży z czarnej skóry i obrócił tak, by wyeksponować migotliwe kamienie. Posłał szeroki uśmiech w stronę swojego towarzysza, który zdawał się śledzić jego poczynania aż do tego momentu.
Odłożył puste opakowanie na drewniany stolik obok łóżka, po czym wstał z niewygodnego krzesła, by zręcznie i miękko usadowić się na skraju materaca. Czułość nadal gorąca w jego żyłach, kiedy zdecydował się złapać Lena za wolną dłoń, spoczywającą na jego brzuchu. Zauważył, że drugą chirurg nadal, prawdopodobnie nieświadomie, ściskał coś, co znajdowało się pod jego koszulą, ale postanowił o to nie pytać, chociaż raz dając mu trochę prywatności (choć pewnie jeszcze rok temu już męczyłby go swoją wścibskością). Zamiast tego otaksował go uważnym spojrzeniem, szukając jakichkolwiek oznak bólu lub czegoś innego wskazującego na dyskomfort.
Len, jak się czujesz? - spytał, znów skupiając wzrok na jego pięknej twarzy, chociaż teraz zdecydowanie nieco poturbowanej. Zaczął bezwiednie sunąć po knykciach smukłej ręki mężczyzny, może w kojącym geście - choć trudno było stwierdzić, kogo faktycznie miał on uspokoić. — Garry podał ci leki przeciwbólowe, więc nie powinno cię boleć... za bardzo. — Skrzywił się trochę, tylko dlatego, że przypomniał sobie, jak rozległe były obrażenia Shimury. — Powiedz mi, jeśli coś mogę dla ciebie zrobić.
Cokolwiek.
Zrobię cokolwiek potrzebujesz.
Jeśli któryś z nich miał nadzieję, że Syriusz przez minione miesiące jakimś cudem przestałby być beznadziejnie oczarowany Lenem, to właśnie zawiódł się okropnie.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyWto Mar 02, 2021 6:19 pm

Podniósł się tak, żeby móc usiąść na łóżku i oprzeć się plecami o poduszki — ale nie zmienił swojej pozycji tylko dlatego, że nie mógł już dłużej leżeć bez ruchu. Zrobił to też po to, żeby zmniejszyć dzielącą ich odległość; poczuć, że znajduje się blisko niego. Chciał zobaczyć jego twarz i jak zmieniał się jej wyraz podczas otwierania przez niego prezentu. Poza tym chciał przyjrzeć się dokładnie każdemu szczegółowi jego ciała, który mógł zapomnieć w ciągu tego czasu, kiedy nie byli razem.
Pamiętał jednak o każdym; jak mógł nie? Przecież widział go jeszcze wczoraj. Oczywiście nie w rzeczywistości, lecz sny Lena miały to do siebie, że były bardzo realistyczne.
Shin wciąż miał czarne włosy o odcieniu, który przypominał mu niebo nocą, kiedy nie było na nim widać gwiazd, a jego oczy — w kształcie sierpa księżyca i o wilgotnym spojrzeniu — były w kolorze zroszonych rosą górskich kwiatów. Kwiatami tymi pachniała też jego skóra; nimi i świeżym powietrzem, które Lenowi zawsze kojarzyło się z wolnością. Psia sierść, która zaczynała się na skraju jego szyi, przechodziła wzdłuż kręgosłupa, a kończyła na ogonie, była zmierzwiona wiatrem. Błyszczała od kilku płatków śniegu, jakie nie zdążyły jeszcze stopnieć w cieple wnętrza, w jakim się znajdowali.
W wyglądzie Lavrentyeva zaszło oczywiście kilka zmian, o których on nie miał prawa wiedzieć; na przykład od poprzedniego razu musiał skrócić długość swoich włosów. Były teraz bardzo krótkie i, chociaż Shimurze wydawało się to niemożliwe, Lavrentyevowi i tak udało się tego dokonać — mimo swojej długości, a raczej jej braku, wciąż były pozbawione jakiegokolwiek ładu. W tym bałaganie było jednak coś czarującego; coś, co zawierało w sobie charakter Syriusza, i na wspomnienie czego Len czuł aż taką tęsknotę.
Poza tym zmienił się też kolor jego skóry. Była teraz muśnięta promieniami słońca, co świadczyło o tym, że mężczyzna pracował ostatnio nie tylko nocami, lecz również za dnia. Na myśl o tym Lenowi zrobiło się ciepło na sercu.
Zatrzymał wzrok na jego oczach, na co Shin zareagował spuszczeniem swoich na pudełko, które trzymał w swoich dłoniach. Prezent był oczywiście starannie zapakowany przez Shimurę, z dbałością o każdy detal, jak przystało na perfekcjonistę; ręce mutanta porwały go na strzępy, co jednak wcale go nie denerwowało.
Uśmiechnął się kącikami warg.
Kawaisou na.
Będziesz musiał spłacać swój dług do końca życia — powiedział głosem, w którym brzmiała powaga; tylko błysk w jego oczach mówił o tym, że był to żart.
Kiedy złapał go za rękę, ujął jego dłoń w swoje, puszczając nieśmiertelnik.
Jest w porządku — uspokoił go, chociaż wciąż odczuwał ból; leki przeciwbólowe nie działały na niego tak, jak powinny, po latach ich nadużywania. Garrett o tym wiedział, jednak gdyby podał mu właściwą dla niego dawkę, nie dałoby się pewnie przeprowadzić z nim żadnej rozmowy o tym, jak się czuje. Do bólu zresztą też już się przyzwyczaił. Bał się tylko tego, że straci zdolność poruszania się, ale, kiedy sprawdził, czy działają mu nogi, okazało się, że i owszem. To mu w zupełności wystarczyło. Nie chciał na razie patrzeć na swoje rany i na to, która z jego kości była złamana. W obecności Shina czuł spokój, który mógł zaraz zniknąć wraz z nim. Chciał się nacieszyć tym spokojem.
Zrobię cokolwiek potrzebujesz.
W takim razie — zaczął powoli, patrząc na niego uważnie. — Możesz chyba w końcu zdradzić mi sekret, dla którego miałem się tu pojawić. — Przechylił nieco głowę w bok, nim dodał, unosząc brew — Stęskniłeś się za mną?


Ostatnio zmieniony przez Len Shimura dnia Pią Sty 21, 2022 5:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptySro Kwi 14, 2021 1:26 am

Syriusz prawdopodobnie był trochę szalony, dlatego stwierdził w myślach, że spłacanie długu Lenowi ze wszystkich ludzi na świecie, do końca życia nie brzmiało wcale tak źle, jeśli miałoby go do niego uwiązać na tak długi czas. To znaczy - długi, jeśli mu się poszczęści i faktycznie nie zdechnie przez własną lekkomyślność lub żarłoczną mutację. Kiedyś uważał, że rok to też długi okres, teraz jednak był tego pewien, zmierzywszy się z ponad dwunastoma miesiącami dotkliwej tęsknoty za czymś, czego nawet tak naprawdę nigdy się nie miało.
Mimo że mężczyzna nie wyglądał w porządku w żaden logiczny sposób, Shin postanowił nie drążyć dłużej tematu - i tak zrobili co tylko mogli, by dać Shimurze jakąś namiastkę komfortu i pomocy medycznej, i więcej zwyczajnie nie byli w stanie mu zapewnić.
Obie jego dłonie były chłodne, dlatego ścisnął je mocniej na chwilę, upajając się łagodnym dotykiem, który z perspektywy minionego czasu był jednocześnie idealnie intensywny i wykańczająco niewystarczający.
Dawno nie był już w centrum uwagi Lena w taki sposób jak teraz - nierozproszonej, skondensowanej - a było to wysoce uzależniające uczucie, dlatego teraz, pod spojrzeniem stopionego złota, Syriusz czuł nieprzerwane, miarowe przypływy odwagi.
Bardzo — odparł, uśmiechając się ciepło. — Ale nie sądzę, żeby to był jeszcze jakiś sekret.
W każdym razie nie taki, którego miałby ukrywać przed głównym zainteresowanym; nie teraz, kiedy wyraźnie tracił głowę. I o ile Kat domyśliła się już pewnie wszystkiego po jednym spojrzeniu na twarz Syriusza, dla reszty byłoby lepiej, gdyby nigdy nie dowiedzieli się o jego bezpośredniej relacji z jednym z najbardziej wpływowych osób w Mieście, bo szybko wyszłoby na jaw, że nie wykorzystuje jej tak, jak by tego chcieli. Jakby - prawidłowo zresztą - mogliby od niego oczekiwać.
Selwyn, pomyślał cierpko i ze smutkiem, mając w głowie nadal świeży - wczorajszy - obraz ich konfrontacji, po której młodszy chłopak jeszcze nie pojawił się ponownie. Selwyn będzie najbardziej rozczarowany. Przynajmniej dopóki Shin nie przedstawi mu wszystkiego szczegółowo, co z kolei wyjaśniłoby także główne okoliczności ich rozstania. Cóż. Kiedyś cały ten bałagan musiał wyjść na światło dzienne; najprawdopodobniej i tak odwlekał tę sprawę za długo.
Jednakże powód, dla którego był zmuszony wezwać Lena, mimo twardego postanowienia, że nie będzie więcej kłopotał chirurga swoimi chaotycznymi sprawami, był tematem bardzo nieprzyjemnym. Nie był na ogół był osobą, która uciekała przed przykrymi kwestiami, wręcz przeciwnie - preferował od razu konfrontować najtrudniejsze aspekty - ale dziś… Dziś była Gwiazdka. Do cholery.
Nie będzie teraz mówił o morderstwach, kiedy jego bliźniaczka w kuchni przypala w tej chwili pierniki.
Len — zaczął i wyprostował plecy, znowu naładowany promienną, niewątpliwie zaraźliwą energią. — To właściwie może poczekać do… pojutrza! Dziś są święta i nadal jest mnóstwo rzeczy do przygotowania. Kat oszczędzała mnie do tej pory, bo byłem bardzo zajęty i bardzo zmartwiony naszym drogim pacjentem. — Spojrzał na niego ostentacyjnie, ale z humorem. — Ale skoro już się obudził, nie mogę dłużej liczyć na jej łaskę. A jak jesteś tutaj praktycznie uwięziony, nie masz innego wyjścia niż mi pomóc. Albo przynajmniej dotrzymać mi towarzystwa, wiem przecież, że ledwo możesz się ruszać. Hm…
Wiedział, że prawdopodobnie plótł teraz bezsensownie, aczkolwiek naprawdę był podekscytowany. Już bez obecności Shimury tegoroczne święta zapowiadały się jako najlepsze od lat, a teraz, kiedy mają niespodziewanego gościa, ale tak drogiego Syriuszowi…
Mogło być tylko lepiej.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyPią Sty 21, 2022 6:25 pm

Pomóc? — powtórzył za nim, nie potrafiąc ukryć - również przed samym sobą - wątpliwości co do tego, że mógłby to zrobić. — Chciałbym, ale…
…ale nie wiem, co się robi podczas świąt - miał zamiar powiedzieć, lecz powstrzymał własne słowa przed opuszczeniem ust. To znaczy… to nie tak, że nie wiedział zupełnie niczego o świętach - bo czy to było w ogóle możliwe, zważając na to, jak bardzo są skomercjalizowane? W grudniu nie mógł opędzić się od związanych z nimi reklam, i to one były głównym źródłem jego wiedzy na ich temat. Nie pamiętał, czy obchodził święta ze swoją biologiczną rodziną, bo nie mógł tego pamiętać; miał zaledwie kilka lat, kiedy został adoptowany. Jego przybrana rodzina z kolei świąt na pewno nie obchodziła. …a może jednak? Nie mógł sobie przypomnieć czasów, kiedy jego przybrana matka jeszcze żyła. Jednego był pewien - odkąd umarła, ojciec w całości oddał się nauce i nie miał czasu na poświęcenie uwagi tak błahym rzeczom.
…w moim stanie może to być niemożliwe — dokończył zamiast tego, przymykając oczy. Między jedną a drugą częścią zdania była pauza, której nie sposób było nie usłyszeć, ale liczył na to, że Shin nie będzie jej kwestionować, zważając na jego obrażenia. Minęła chwila, zanim uchylił powieki. — Czy nie?
Tak jak przedtem nie brakowało mu świąt, to teraz, kiedy zobaczył siostrę Syriusza, tak nimi przejętą, poczuł jakąś pustkę głęboko w sercu - w miejscu, o którego istnieniu nie miał pojęcia. A kiedy zauważył, że przejęcie to ogarnia też Lavrentyeva, zdawało mu się, że ta pustka stała się bardziej pełna w swoim braku. Po raz nie wiadomo który odniósł przykre wrażenie, że on i jego kochanek są z dwóch różnych światów - i że dzielące ich granice są nie do pokonania.
W tym samym momencie Kat otworzyła z impetem drzwi, ale nie weszła do środka. Zamiast tego stanęła w nich, opierając się o framugę. W jej ruchach było coś dramatycznego; zachowywała się jak gwiazda teatru, która właśnie została ugodzona sztyletem-rekwizytem podczas sztuki.
Bracie… — powiedziała, wskazując na niego palcem zakończonym czarnym pazurem. W tym geście udało się jej jednocześnie zawrzeć i oskarżenie, i wyrok.  — Czy znowu chcesz to zrobić? Pamiętasz ostatnie święta? — Złapała się za serce, osuwając w zwolnionym tempie na podłogę. Spojrzała na niego kątem oka, upewniając się, że zrobiło to odpowiednie wrażenie. — Czy znowu muszę wszystko robić w domu sama - …jeśli w ogóle można nazwać to miejsce w ten sposób, bo tylko ja jedna próbuję je do takiego stanu doprowadzić, ty byłbyś zadowolony z życia na wysypisku, jak na kundla przystało… - bo ty masz depresję? Jeśli tak, to wiedz, że ja też mam depresję. I zaraz rzucę to wszystko w cholerę!
Nagle wybuchła płaczem.
Płacz ten był do tego stopnia przekonujący, że Len aż zmartwił się, czy kobieta nie przestała już grać.
Wcale nie zbiłam bombek — załkała.
Zainteresowało go, skąd w ogóle mają coś tak ekstrawaganckiego jak ozdoby choinkowe, i otworzył już usta, żeby o to zapytać, ale zaraz je zamknął. To nie jest właściwy czas na zadawanie takich pytań, a zapłakane spojrzenie oczu Kat utwierdziło go tylko w tym stwierdzeniu.
Nie wiem, czy święta są warte obchodzenia… — powiedział cicho do Syriusza, ale chyba wystarczająco głośno dla kociej mutantki.
Kat natychmiast otarła łzy z oczu, tylko po to, żeby przeszyć go wzrokiem lodowatym jak zima na zewnątrz.
Oczywiście że są! — Mrugnęła kilka razy. — A ty to w ogóle kto? I co ci się stało? I… — Rozejrzała się, jak gdyby pierwszy raz była dzisiaj w budynku szpitala, a nie już po raz drugi. — …gdzie Sel? Nie ma go już od paru godzin. Też miał mi pomagać! — poskarżyła się.
Sel?
Shimura przesunął wzrokiem po jej kocich uszach i ogonie, zatrzymując go dłużej na - jak mu się wydawało - równie kocich źrenicach jej oczu. Dotarło do niego, że przywodzą mu coś na myśl, ale nie wiedział co. Powiedzieć, że go to frustrowało, byłoby niedopowiedzeniem, bo wydawało mu się, że cokolwiek to było, powinien był sobie o tym w pełni przypomnieć.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptySob Sty 22, 2022 12:01 am

Przechylił lekko głowę na bok podczas dłuższej pauzy w wypowiedzi Lena, ale czekał cierpliwie aż dokończy — nawet bardzo cierpliwie, jak na jego standardy, można by rzecz. Kiedy mężczyzna przymknął oczy, Shin wykorzystał te parę chwil na to, by samemu się na niego pogapić. Tak dawno go widział — niesamowite, ile czasu już minęło i to w tak szybkim tempie; Syriusz czuł, jakby było to za szybko, a jednocześnie jakby minęły co najmniej dwa lata, a nie jeden rok. Koncepcja czasu zawsze bywa trochę zagmatwana, kiedy ciągle jest coś do zrobienia. W momencie, w którym znowu poczuł na sobie spojrzenie Lena, w tej samej chwili oczami złapał jego wzrok.
Nie wszystko wymaga dużo siły i ruszania się, na pewno coś—
W dokończeniu zdania oczywiście przeszkodziło mu wejście Kat; na szczęście była ona prawdopodobnie jedyną osobą na świecie, której nawet tak częste przeszkadzanie nie przeszkadzało za bardzo. Zerknął na nią z cichym westchnieniem, ale wciąż bardzo ciepło. Kiedy dotarła wreszcie do konsensusu swojej pełnej dramatyzmu wypowiedzi, Syriusz zaśmiał się promiennie i po chwili wstał z materaca, by w dwóch, długich krokach znaleźć się przy Kat. Uklęknął przy niej bez wahania i zgarnął ją w swoje ramiona.
Siostro — zaczął, naśladując jej wcześniejszy ton dla zabawy, jednak szybko go porzucił. — Nikomu bombki nie są potrzebne do szczęścia, prawda? Zamiast nich możemy powiesić na choince te pierniczki, które się przypaliły i będzie wyglądała jeszcze lepiej.
Kiedy wydała z siebie nie do końca zadowolony dźwięk, natychmiast zrozumiał swój błąd i pogłaskał ją między uszami.
Nie przypalone, wiem. Po prostu te ciemniejsze.
Zaśmiał się znowu na ich wymianę co do ważności świąt. Nic z tego, Len, z nią nie wygrasz, pomyślał i wypuścił z objęcia wiercącą się Kat, teraz zajętą najwidoczniej mrożeniem swoim spojrzeniem ich gościa.
To jest Len — odparł, zanim sam pytany mógł w ogóle zareagować. On mnie wydostał, prawie dodał, ale ugryzł się w język w ostatnim momencie. Może teraz to nie był najlepszy pomysł na tą rozmowę. — Miał wypadek. To jego leczył Garrett cały ten czas, pamiętasz? — Kat zdawała się już przejść do następnego tematu. To nic. Na wzmiankę o Selwynie skrzywił się mimo wszystko. — Uch. Nie wiem, czy Sel w tym roku będzie spędzał z nami święta.
Kat spojrzała na niego ze zdziwieniem, chyba całkiem porzucając swoją teatralną rolę. Po chwili zmrużyła oczy podejrzliwie.
Co zrobiłeś? Co się stało? — zapytała.
Uch — mruknął. Ponownie. Na ułamek sekundy jego spojrzenie powędrowało w stronę Lena. Źrenice jego siostry rozszerzyły się gwałtownie ze zrozumieniem.
Ach — odparła z kamienną twarzą.
Syriusz skrzywił się. Tak, ponownie.
Taaaak — przeciągnął nerwowo sylabę i wstał z ziemi. Umiejscowił się od razu z powrotem na materaca obok teraz wyraźnie skonfundowanego Lena. Tym razem jednak przysunął się blisko, choć nadal z uwagą w związku z obrażeniami mężczyzny, i pozwolił sobie oprzeć lekko swoją głowę na jego ramieniu.
Kat, moja ulubiona siostro — i jedyna siostro — znajdziesz dla nas jakieś proste zajęcie? Len… inaczej obchodzi święta. Pokażemy mu nasze?
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyNie Sty 23, 2022 3:32 am

W pierwszym odruchu Kat potrząsnęła głową, ale kiedy zobaczyła, w jaki sposób jej brat na nią patrzy, poddała się urokowi jego szczenięcego spojrzenia. Przyłożyła zakończone czarnymi - od dołu, bo teraz już Len mógł stwierdzić, że ich góra jest pomalowana różowym lakierem - pazurami palce do ust, zastanawiając się nad czynnością, którą byłby w stanie wykonać ktoś, kto dopiero co uległ wypadkowi samochodowemu.
Nie oszczędzasz go, co? — zapytała, mrużąc oczy o kolorze identycznym jak ten, który miał jej bliźniak. W kobiecej wersji wyglądały inaczej niż w męskiej, ale wciąż pięknie w ramie długich rzęs pociągniętych tuszem. Dzięki kreskom na powiekach sprawiała jeszcze bardziej kocie wrażenie  - tak jak gdyby nie była już wystarczająco kocia sama w sobie. Cień, podobnie do jej paznokci, miała o barwie różu. Shimura nie chciał już poświęcać swojej uwagi zagadce, skąd miała tu kosmetyki, bo pewnie zaczęłaby go boleć głowa.
Przestąpiła z nogi na nogę, machając długim, puszystym ogonem, co, na ile Len znał się na kotach, mogło być oznaką zdenerwowania.
Właściwie to jest coś takiego — powiedziała w końcu, chociaż jej spojrzenie, zawieszone na nim, nie wyglądało na takie, które potwierdzałoby jej słowa. — Tylko wyjmę z piekarnika następną partię pierników — dodała.
Bez słowa dalszego wyjaśnienia zostawiła ich samych.
Len spojrzał z zaciekawieniem na drugiego mężczyznę.
Nie wiedziałem, że masz rodzeństwo — wyznał. W jego głosie zabrzmiała pretensja, której postanowił nie zmieniać jednak w zdanie. Lavrentyev mu tego nie powiedział, a on go o to nie zapytał. Wina była tu rozłożona po równo. — W dodatku takie ładne — dodał zaczepnie, z uwagą sprawdzając reakcję Shina.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyPon Sty 24, 2022 6:37 pm

Kiwnął krótko głową na jej odpowiedź — cokolwiek wymyśli będzie dobre, prawdopodobnie. Zarejestrował jeszcze, jak Kat zastrzygła uszami i z gracją kota wyszła z pomieszczenia. Odprowadził ją spojrzeniem, też nieco zdenerwowany tak długą nieobecnością Selwyna, by po tym już całą swoją uwagę z powrotem skupić na Lenie. Spoglądał na niego ze swojej wygodnej pozycji na ramieniu mężczyzny, pozwalając sobie na przeniesienie odrobinę więcej swojego ciężaru ciała na Lena, nasłuchując jednocześnie odgłosów protestu.
Hm, nie było jakoś odpowiedniej… sytuacji, żeby ci powiedzieć. — Zważając na to, że zazwyczaj gdy się widzieli, głównie testowali wytrzymałość łóżka. I podłogi. …każdej poziomej powierzchni? W sumie ścianę też, więc może i pionowych również. Nieważne. Prawdę mówiąc, niekoniecznie się spodziewał, że w ogóle będą rozmawiać o takich sprawach. Len w końcu często wydawał się niedostępny, nie do osiągnięcia. Niechętny do dzielenia się faktami o sobie. Zachowanie Lena, który w tej chwili cierpliwie znosił przylepianie się Syriusza do siebie, spokojne i miękkie, wydawało się, jakby było darem, który mógłby się już nie powtórzyć.
Uśmiechnął się kokieteryjnie na jego następne stwierdzenie, spoglądając na niego spod rzęs, również całkiem długich — nawet bez tuszu.
Nic dziwnego, takie już mamy geny — odparł, śmiejąc się. Opuścił wzrok, by zacząć obserwować pokryte zadrapaniami, smukłe dłonie Shimury. — A ty? Masz jakieś rodzeństwo?
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyPon Sty 24, 2022 8:38 pm

Len nie zareagował w żaden sposób na fakt, że ich środek ciężkości coraz bardziej przechylał się w jego stronę. Nie wiedział, czy nie czuje bólu przez leki, ale nie chciał się tym teraz przejmować, w przeciwieństwie do jego lekarza, który gdyby go zobaczył, to... Potrząsnął głową. Nie teraz. W tej chwili go tu nie było, i Shin mógł być tak blisko niego, jak tego chciał - o ile nie chciał być jeszcze bliżej, ale to mu pewnie nie było w głowie. Shimura przewrócił oczami na fakt, że jemu to w ogóle przyszło na myśl, kiedy dopiero co przeżył wypadek. Właśnie. Mógł umrzeć...
Z zawahaniem dotknął dłonią włosów drugiego mężczyzny, żeby przeczesać je palcami. Nie był przyzwyczajony do takich delikatnych gestów. Ta świadomość, w połączeniu z widokiem jego twarzy, na której właśnie odmalowała się przyjemność, okazała się być następnym ciosem, jakiego nie mógł uniknąć. Teraz, tutaj, nie miał gdzie uciec. Czy był mu coś winien? Przecież byli tylko... Przecież go nie...
Westchnął, próbując tym westchnieniem uwolnić się od całego ciężaru, który zalegał na jego klatce piersiowej. I tym ciężarem nie było wcale ciało Lavrentyeva.
Ciekaw jestem ilu jeszcze rzeczy dowiem się dopiero wtedy, kiedy nadejdzie odpowiednia sytuacja  — mruknął, unosząc brwi, żeby podkreślić ironię tego stwierdzenia. W jego głosie nie było już co szukać śladów po wcześniejszej pretensji.
Zapatrzył się w drugą parę jakże podobnych oczu. Bliźniaki, hm?
Kolejne pytanie Syriusza nieco wyprowadziło go z równowagi. Milczał, nie wiedząc co powiedzieć i licząc, że nagłe przyjście Kat wybawi go z opresji, ale pomoc nie nadeszła. Drzwi do pomieszczenia pozostawały zamknięte.
Nie wiem, czy powinieneś wiedzieć tyle o moim życiu — powiedział chłodniej niż zamierzał. Odwrócił wzrok, wbijając go w ścianę. To dla twojego bezpieczeństwa, pomyślał, przygryzając wargę. Nie przestawał go głaskać, dopóki wreszcie nie przymknął powiek, nie umiejąc przestać zastanawiać się nad losem swojego brata. Puścił Shina, pozwalając wolnej na powrót ręce zwisnąć bezwładnie po boku łóżka. — Chociaż może już wiesz więcej niż trzeba  — wyszeptał ledwo dosłyszalnie. Nie było to jednak pewnie problemem dla mutanta.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyPon Sty 24, 2022 10:47 pm

Najpierw wystawił mu język żartobliwie, potem jednak skrzywił się mocno.
Proszę, nie miej już więcej wypadków — powiedział z przekonaniem, że Len totalnie miałby na to wpływ następnym razem. — Nie pozwalam. — Dodał dla lepszego efektu, głosem kończącym wszelkie dyskusje.
Wydał maleńki, zdziwiony nieco dźwięk z tyłu gardła, kiedy poczuł palce sunące wzdłuż jego krótkich, falowanych włosów. Szybko jednak zreflektował się i przylgnął do łagodnego dotyku, nigdy nie potrafiąc powiedzieć “nie” dobremu głaskaniu. Jeszcze w wykonaniu Lena? Byłby skończonym idiotą, gdyby odmówił. A przynajmniej większym niż jest normalnie.
Z każdą sekundą wypełnioną jedynie miarowym biciem serca Lena — dla Syriusza wyjątkowo znajdującym się bardzo blisko twarzy — wiedział, że cisza zdecydowanie się przeciąga. Zacisnął zęby, rozdrażniony lekko tym, że zapytał o coś, co spowodowało taki stan rzeczy. Tym, że tak łatwo trafić na temat, który w momencie rozbije delikatną i najwidoczniej bardzo kruchą chwilę zaistniałą między nimi. I tym, że w ogóle tak to wygląda przy nich, zamiast gładkiej drogi naprzód, ciągle koleiny i tajemnice. Że jest tak trudno, a nie musi… Ale warto. Ugh. Warto. Na to przynajmniej liczył.
Len zauważył może, że Syriusz spiął się cały, mięśnie i ścięgna zablokowały na moment, zanim nie zmusił ich z powrotem do rozluźnienia. Wypuścił powietrze z płuc w jednym, długim wydechu i zaczął wskazującym palcem lekko, ledwo odczuwalnie przesuwać po całkowicie już zagojonej szramie na wewnętrznej stronie dłoni Lena, ciągnącej się wzdłuż linii życia.
Nie musisz mówić nic, czego nie chcesz powiedzieć — mruknął równie cicho. — Ale wiedz, że zawsze chcę wiedzieć więcej o tobie.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptySob Lut 19, 2022 10:04 pm

Ale teraz na to pozwoliłeś? — zapytał z rozbawieniem w głosie, nie oczekując wcale odpowiedzi na ten żart - a przynajmniej nie słownej. Spodziewał się, że jego rozmówca ograniczy się w tym przypadku do zmiany wyrazu twarzy.
Kiedy jednak na niego patrzył, czekając właśnie na to, uświadomił sobie, że mężczyzna mógł mieć coś wspólnego z jego wypadkiem. Nie bezpośrednio, ale pośrednio już tak. Sylwetka odcięta od ciemności drogi światłem reflektorów  przypominała w połowie ludzką, a w połowie zwierzęcą. Po wydostaniu się z resztek samochodu nie zauważył żadnego ciała; nie mógł potrącić tajemniczej postaci, bo zderzył się z drzewem, unikając jej. Czy był to któryś z podwładnych jego kochanka? A jeżeli tak - to czy działał zgodnie z rozkazami? To mógł być oczywiście dalej tylko wypadek, ale... Len coraz bardziej w to wątpił, analizując w głowie przebieg wydarzeń. Ta osoba zachowała się tak, jak gdyby była świadoma niebezpieczeństwa — ale podjęła ryzyko z nadzieją, że wywoła w nim odpowiednią reakcję, bądź też sama będzie wystarczająco szybka, by przemknąć przez ulicę bez wbicia się w zderzak sportowego auta. Brzmiało to jednak tak... głupio. Po co ktoś miałby aż tak ryzykować? Przecież stawką było jego życie, podczas gdy istniała duża szansa na to, że Shimura wyjdzie z tego bez szwanku. Poza tym — czy mógł w ogóle wiedzieć, dla kogo tak ryzykuje? Len był skłonny uwierzyć w to, że ktoś mógłby się poświęcić w imię zlikwidowania go, ale przecież nikt nie wiedział, dokąd jedzie. Westchnął, nerwowo uderzając palcami w krawędź łóżka, a później zwrócił swoją głowę w kierunku Shina. Podniósł jego głowę, unosząc ją za podbródek, i spojrzał mu w te pełne szczenięcego wręcz zaufania oczy. Nie, on by mu tego nie zrobił. Zresztą nie wiedział, że zmierza na spotkanie z nim. I... po co by teraz udawał? Żeby zaatakować ponownie później, licząc na to, że czujność Shimury — przynajmniej w jego obecności — wciąż pozostanie na niskim poziomie, nawet po tym, co mogło być zamachem na życie?
Nie pomogło w niczym to, że paranoiczne myśli Lena zostały przerwane stwierdzeniem, że mutant "zawsze chciał wiedzieć o nim więcej".
Co takiego chciałbyś wiedzieć? — zapytał już beznamiętnie, zabierając dłoń, którą Shin dotykał. Nie położył jej jednak z dala od niego, zachowując dystans; zamiast tego zmniejszył go, kładąc palec na jego zaciśniętych wargach. Zobaczył zmianę w jego spojrzeniu, kiedy odezwał się do niego głosem bez emocji. Reagował na nie jak, nie przymierzając, pies, który przestraszył się, że rozgniewał swojego Pana. — Poza tym faktem, oczywiście.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyWto Sty 24, 2023 11:24 pm

Wpatrywał się we wpatrujące się w niego oczy, choć tyle mikroskopijnych zmian pojawiało się na twarzy Lena, że nie był w stanie utrzymać uwagi tylko na jednym elemencie jego twarzy, wędrując swoimi fiołkami do brwi, ust, policzków — wszędzie. Skończyło się to w taki sposób, iż w zasadzie tylko przez chwilę faktycznie krzyżowali ze sobą wzrok. Jednak to, co stopniowo się wyłaniało z zaobserwowanej przez Shina transformacji, nie podobało mu się ani trochę. Ostatecznie, oschły ton idący w parze z tym wszystkim był już tylko wisienką na torcie, przez którą Syriusz mógł trochę… zacząć panikować? Że znów zrobił coś nie tak? Być może było to przesadzone stwierdzenie, ale gwałtowna reakcja na dezaprobatę ze strony Lena była jego ogromną słabością, nad którą, owszem, pracował, lecz jednak zdaje się, że niedostatecznie starannie, zważywszy na to, iż nie miał pojęcia, co robi teraz jego twarz. Pewnie wariuje solidarnie wraz z jej właścicielem.
Dopiero dotyk na jego wargach, relatywnie nowy punkt kontaktu między nimi, jako tako wyrwał go ze spirali swoich myśli. Poruszył lekko zdrętwiałą szczęką, jak gdyby nie używał jej od paru godzin, a nie zaledwie kilku minut. Irracjonalnie chciał wziąć opuszek jego palca między swoje zęby; w nagłym przypływie rozsądku stwierdził, że nie będzie wtedy w stanie mówić zrozumiale.
Odchrząknął, aby jakoś odzyskać zmysł porozumiewania się językiem mówionym.
Zacznijmy od tego, że chciałbym częściej wiedzieć, co myślisz — praktycznie szepnął, nadal niezbyt pewny, jaki dźwięk wydobędzie się z jego krtani. — Na przykład teraz. Skąd zmiany w twoim zachowaniu.
Bezwiednie przesunął palcem wskazującym po jednej z wyraźnie odznaczających się na bladej skórze żył. W których na szczęście nadal krążyła krew.
Zawsze próbuję zgadywać i potem zachowywać się tak, żebyś był zadowolony — dodał odważnie, niezręcznie. — Niestety nie umiem czytać ci w myślach.
A byłoby prościej.
Chociaż…
Teraz na to pozwoliłem?
Podniósł się gwałtownie ze swojej półleżącej pozycji, prawdopodobnie trochę naruszając biedne, uszkodzone ciało Shimury. Przycisnął zaciśniętą mocno pięść do swojego mostka, a na jego twarzy malowały się przewidywalne w tej sytuacji uczucia: niedowierzanie i smutek, ale oprócz nich wyraźna była również desperacja. To było ostatnie, o czym mógł… Prędzej sam by...
Podejrzewasz — wyksztusił, nie mogąc złapać tchu — mnie?
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptySob Mar 04, 2023 10:26 pm

 Milczał, nie wiedząc, jak ma na to odpowiedzieć; przecież już spełniał jego prośbę. Zawsze mówił to, co myśli. Właściwie na ogół stanowiło to dla innych ludzi problem, dlatego – ze względu na zajmowaną przez siebie pozycję w hierarchii Miasta – ograniczał się do milczenia w przypadkach, w których na komentarz nie pozwalał mu savoir-vivre, bo z całą pewnością nie jego kultura osobista. Zdaje się jednak, że nie o to chodziło teraz Shinowi. Esencja jego życzenia musiała być więc dużo bardziej… intymna. Oczekiwał od niego aż takiego uczuciowego ekshibicjonizmu? Roześmiał się z politowaniem, unosząc przy tym na niego spojrzenie, ale popełnił w ten sposób błąd; dał się złapać w pułapkę jego wielkich, wypełnionych po brzegi nadzieją oczu. Jak mógł zniszczyć tę nadzieję? Westchnął z rezygnacją, głaszcząc go po głowie. Zdziwiła go miękkość zmierzwionych wiatrem włosów.
 – A więc… Myślę – zaczął, patrząc na niego z uwagą – że nie powinieneś aż tak przejmować się tym, co myślę – dokończył, nie mogąc się powstrzymać od ironii. Jej użycie nie było jednak w tym przypadku tożsame z kłamstwem; wręcz przeciwnie. Powiedział mu prawdę – prawdę, której być może nie chciał usłyszeć do tego stopnia, że aż odmówił możliwości jej istnienia.
Skąd takie zmiany w twoim zachowaniu?
 Puścił go.
 Mina zmieniła mu się – nagle, bez żadnego ostrzeżenia – z łagodnej na taką, której udało się zaostrzyć jego i tak już ostre rysy twarzy jeszcze bardziej.
 – A skąd w twoim? Ruja? – rzucił zupełnie już nietaktownie.
 Nie miał zamiaru odpowiadać na to pytanie, nieważne ile razy by je mu zadawał. Wiedział, że wbrew temu, co mu się wydawało, wcale nie chciał znać na nie odpowiedzi. Poznanie jej przecież zamieniłoby tę delikatną harmonię, którą udało im się dopiero co zaprowadzić w swoim… związku… w poprzedni chaos.
 – Posłuchaj, Shin – powiedział, twardo kładąc nacisk na czynność, którą miał wykonać. Złapał go przy tym za rękę. – Nie musisz mnie ciągle zadowalać.Wystarczy raz na jakiś czas. Daj… – zawahał się. Ale właściwie przed czym? Kontynuował po przerwie na kolejne już westchnięcie, tym razem spowodowane sobą – …mi czasem zadowolić ciebie.
 Nie był w szoku, kiedy wydostał się z jego uścisku. Jego oskarżenie nie było do końca poważne, ale też przecież sobie z tego całkowicie nie żartował. Mógł spodziewać się po nim takiej reakcji, biorąc pod uwagę jego uczuciowe podejście do… wszystkiego. Chociaż… nie był pewien, czy ma rację w tej kwestii; może ograniczał swoją emocjonalność tylko do bliskich mu ludzi, czyli – między innymi – niego. Bądź co bądź, nie było mu dane obserwować go z boku, w jego naturalnym środowisku, w kontakcie z innymi. Zawsze był z nim. Zawsze był w centrum jego uwagi.
 – Nie – powiedział, ale było to za mało i za późno. Widział to w jego oczach. Zranił go. Czemu znowu to zrobił? Oczekiwał od niego przeprosin? Owszem, mógł za to wszystko odpowiadać, ale… do licha, tylko pośrednio. Przecież nie miał do niego żadnego żalu. Więc dlaczego? – Pomyślałem, że to mógł być ktoś od ciebie. Ale nie musiał – zastrzegł, zanim mu przerwał. – Mówię to tylko dlatego, że był mutantem.
 Chciał się zmusić do wstania z łóżka, ale kiedy mu się to nie udało, ograniczył się do tego, żeby usiąść na jego krawędzi. Przyciągnął do siebie ramieniem Shina, który się od niego odsunął. Siłą wręcz wtulił jego głowę w swoją nagą pierś. Mógł usłyszeć bicie jego serca przez zakrwawione bandaże.
 – Zgaduję, że nie wszyscy wiedzą o twoim… naszym sekrecie.
 Oczywiście miał na myśli i siebie, i ich związek.


Ostatnio zmieniony przez Len Shimura dnia Nie Mar 05, 2023 2:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyNie Mar 05, 2023 1:47 am

Przechylił głowę do boku, jak to miały w zwyczaju niektóre zwierzęta, próbując przyswoić to, co Len do niego mówił. Nie przejmować się tym, co myśli? Cóż za obcy koncept. Poniekąd zdawał sobie, oczywiście, sprawę, że ciągłe dostrajanie się do czyichś uczuć nie miało prawa wpływać na niego pozytywnie — i w istocie nie wpływało, biorąc pod uwagę, jak szybko potrafił zmienić się jego humor, gdy wydawało mu się, że nie sprostał czyimś wymaganiom. Cóż, Len prawdopodobnie miał rację. Nie zmieniało to jednak faktu, że było to ciężkie do osiągnięcia.
Jego czarny, puszysty ogon poruszał się powoli bez jego świadomej decyzji od lewej do prawej strony. Gdy usłyszał słowo ruja, zatrzymał się gwałtownie w połowie wykonywania ruchu. Zamrugał kilkakrotnie, nie mogąc powstrzymać napływu myśli, które żyły w jego głowie tylko i wyłącznie za sprawką Kat, która to hojnie i bez skrupułów dzieliła się z nim opowiadaniami znalezionymi w sieci. Nie przeszkadzało jej ani trochę, że bardzo duża ich porcja była zwykłą pornografią ubraną w ładne słowa, i że tym samym kala biedne, niewinne serce Syriusza. Powinien wkurzyć się na Lena o tę cholerną ruję — to było niemiłe! Szczególnie że co parę miesięcy faktycznie przeżywał coś na jej kształt, gdy nic nie mogło do końca zaspokoić jego pragnienia. Len nie miał dotychczas okazji go takiego zobaczyć. A może on byłby w stanie podołać temu... wyzwaniu.
Nie ruja — odszczeknął mu. Zmierzył go krytycznym spojrzeniem. — Całe szczęście, bo w takim stanie nic byś jej nie zaradził.
Rozproszyło go to na tyle, że nie zdążył nawet zwrócić mu uwagi, że znowu ucieka od odpowiedzi — odpowiedni moment na to minął zbyt szybko.
Jego zapewnienie, że nie, nie obwiniał go, ukoiło trochę jego pierwszą warstwę zranienia. Jednakże, jego dalsze słowa sprawiły niestety, że posmutniał bardziej, tym razem z trochę innego powodu. Złapał w dłonie swój ogon i zaczął bawić się lekko wilgotnym futrem, najpierw palcami czesząc je pod włos, a potem znowu wygładzając.
Tutaj niestety się nie mylisz — odparł cicho. — To był ktoś ode mnie. Ktoś… bliski. — Rodzina. Brat, choć trudno teraz było mu wypowiedzieć to słowo, bo po Selwynie nie było żadnego śladu, póki co. Źle czuł się z tym, w jaki sposób się rozstali; żałował, jak na niego nakrzyczał i jak go potraktował. Pokręcił głową, by na razie odsunąć od siebie te myśli, i skupił się z powrotem na swoim rozmówcy. — Ale nie było to planowane. — Po krótkim zastanowieniu się, dodał: — W każdym razie na pewno nie ty specjalnie byłeś celem. — Zerknął na niego, mrużąc oczy. — Może gdybyś dał znać jakoś, że tu jedziesz…
Ale nie było już sensu nad tym rozważać.
Alarm zadźwięczał w jego głowie, gdy zobaczył, że mężczyzna próbuje wstać.
Ej, ej, co ty niby robisz? Masz leżeć! — Pierwszym jego odruchem było popchnięcie go z powrotem na łóżko, ale powstrzymał się w porę, uznając, że nie mogło być to lepszym pomysłem. Zatrzymał się więc z dłońmi uniesionymi w powietrzu gdzieś nad ramionami Lena, lecz po chwili nie miało to większego znaczenia, gdyż został przyciągnięty siłą do jego klatki piersiowej. Nie była to wielka siła, trzeba przyznać, Len musiał być w końcu wykończony. Syriusz poddał się temu gestowi, tak czy inaczej.
Przez kilka uderzeń jego serca pozostał bez ruchu. Gdy już znajdował się w tak przyjemnym miejscu, nie mógł powstrzymać się od złożenia pocałunku na niewielkim kawałku skóry, który nie był zasłonięty bandażami. Przelotnie zarejestrował, że niedługo będzie musiał zmienić mu opatrunek, po czym delikatnie wywiercił się do wygodniejszej pozycji, to jest obejmując mężczyznę za talię jednym ramieniem, tym samym wspomagając go i wtulając się w niego jednocześnie.
Naprawdę mam mówić lekarzowi, jak ma się zachowywać po wypadku? — prychnął bez realnego ognia w głosie. Fakt, że Len był taki zraniony, wywołał nagłą falę uczucia względem niego, które znowu złapało go za gardło. W ramach jego manifestacji pocałował go również przelotnie w odsłonięte ramię, a ogonem owinął protekcjonalnie jego biodra.
Lekko kiwnął potwierdzająco głową.
Niewiele osób wie — przyznał. Tak było bezpieczniej. Chociaż… — Jak teraz się nad tym zastanawiam, o kilka za mało. Ukrywanie nas prawdopodobnie przyczyniło się trochę do tego wypadku. — Westchnął ciężko, zrezygnowany. — Może jednak jestem winien temu wszystkiemu.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptyWto Mar 07, 2023 8:27 pm

 Zareagował uśmiechem na – tak bardzo łagodzące jego tęsknotę za nim – znane mu już odszczeknięcie Syriusza, lecz chwilę później ten uśmiech ustąpił miejsca… zdziwieniu. To jednak zniknęło z jego twarzy równie szybko, jak się na niej pojawiło; jako chirurg, Shimura nie mógł pozwolić sobie na luksus wolnego czasu reakcji. W trakcie operacji zdarzało się, że dostarczano mu informacje na temat pacjenta na bieżąco, zwłaszcza kiedy trafiał pod jego nóż po wypadku. Dostosowanie się do zmiennych warunków nie stanowiło więc dla niego żadnego problemu; przecież robił to również w stresie, tonąc we krwi, z rękami w połowie zanurzonymi w ciele, w którym brakowało kompletu organów. Ze zmęczonym westchnieniem położył dłoń na udzie Lavrentyeva, szukając w tym geście wytchnienia, jakiego nie był w stanie znaleźć, pracując dniami i nocami.
 Nie mógł mieć jednak pewności co do do tego, czy jego rozmówca powiedział mu prawdę; kłamstwo wydawało mu się w tym przypadku znacznie bardziej… logiczne – oczywiście jako odpowiedź na żart, będąca jego przeciągnięciem. Ale działanie mutacji było trudne do przewidzenia; z łatwością mógł sobie wyobrazić sytuację, w której ciało Syriusza… Może nie powinien tego robić akurat w tym momencie. Odetchnął głęboko, zwalniając w ten sposób puls, bo bicie serca gwałtownie mu przyspieszyło. Dlaczego powiedział mu o tym dopiero teraz? I to w taki sposób? Jeśli to miała być tylko… gra… między nimi, to mógł w niej wziąć udział. Właściwie nie bardzo się to różniło od naturalnego dla niego zachowania.
 – I would have tried to help – odpowiedział po angielsku, kierując wzrok na wpół otwarte drzwi do pokoju; siostra Lavrentyeva zapomniała – bo oczywiście nie spodziewał się po niej niczego innego – ich zamknąć. – But you are right. Not under these circumstances. Although your sister could be interested in hearing you moan like a bitch, I do not think that you are too keen on being listened to.
 Przeniósł spojrzenie na jego palce, którymi gładził futro na swoim ogonie. W końcu udało mu się go uspokoić – chociaż może nie machał nim na prawo i lewo tylko dlatego, że znajdował się teraz pod ciężarem jego rąk… Poświęcił całą swoją uwagę temu działaniu, które, ze względu na to, że się powtarzało, wcale jej od niego wymagało. Milcz, Len. Nie możesz mu powiedzieć, że to jego wina. Musisz mu tego oszczędzić. Wziąć to na siebie. Nie widzisz, że wystarczającą karą dla niego jest to, że mogłeś przez to umrzeć?
 Przeciwstawił się oporowi Shina, kiedy wstawał z łóżka. Przecież nie robił niczego wyczerpującego dla organizmu; usiadł na brzegu i przytulił Syriusza do siebie. Tylko tyle. Przesadzał. Poza tym, Lavrentyev potrzebował tego dużo bardziej, niż on potrzebował odpoczynku. Nic mu się nie stanie. Głaskał mutanta po głowie jak psa, ciesząc się pocałunkami, które składał na odsłoniętej części jego klatki piersiowej.
 – Właśnie – powtórzył tonem głosu zarezerwowanym tylko dla najmniej współpracujących z nim pacjentów. Używał go w momencie, w którym tracili przytomność na stole operacyjnym po dawce od anestezjologa. – Ja nim jestem. Więc ja wiem lepiej. Dlatego się mnie słuchaj, hm?
 Ujął w dłonie koniec ogona, którym mężczyzna objął go w pasie. Uśmiechnął się przy tym połową ust. I w tej jakże prostej czynności czuć było jego psią zaborczość. Mój pan. Nie oddam.
 – Nie – zaprzeczył, wchodząc Shinowi w słowo. Lepiej, żeby nie mówił takich rzeczy na głos; po usłyszeniu tego może jeszcze dojść do wniosku, że ma rację. A jak Shin do niego dojdzie, to… Pociągnął go za ogon w celu odwrócenia jego uwagi od problemu. Zawsze działało. – To moja wina. Tak jak powiedziałeś – mogłem, nie, powinienem był cię uprzedzić przed moim przyjazdem.
 Uniósł jego głowę ku sobie i – żeby nie mógł mu odpowiedzieć  – pocałował go. Od razu wygrał walkę z jego językiem, a może mężczyzna po prostu chciał ją przegrać; poddał mu się bowiem w takim tempie, że Lenowi ledwo udało się opanować po uderzeniu krwi do… no, z całą pewnością nie mózgu. Przerwał całowanie go tylko na chwilę, żeby wyszeptać mu do ucha:
 – Ale jesteś mi winien nowego Jaguara.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat EmptySro Mar 08, 2023 10:04 pm

 Wyszczerzył się, widząc, że potencjalne dziwności jego ciała wzbudziły co najmniej zainteresowanie u Lena. Był ciekaw, czy mężczyzna zastanawia się w tym momencie, czy Shin całkiem blefuje, by podnieść mu ciśnienie — znał go w końcu na tyle, żeby wiedzieć, że zdecydowanie jest do tego zdolny. Sprawa jego “rui” była dość dziwna; teoretycznie jako samiec nie powinien w ogóle czegoś takiego mieć — no i nie wyglądała ona, rzecz jasna, tak jak u psów, całe szczęście. Jego mutacja jednak nie pierwszy raz już go zaskakiwała i powodowała różnego rodzaju komplikacje. Z tego akurat mógł czerpać jakąś przyjemność, pod warunkiem, że miał towarzystwo skore do zajęcia się nim w czasie, w którym nie do końca kontaktował z rzeczywistością. W wypadku braku takiej opcji decydował się po prostu przespać jak najwięcej godzin tylko był w stanie. Żałował trochę, że ostatni jego epizod wydarzył się chyba nawet niecały tydzień temu, skoro Len był tu teraz, z drugiej zaś strony dobrze, że tak się stało — biorąc pod uwagę zaistniały chaos w związku z wypadkiem. Może następnym razem.
 Był całkiem zadowolony z siebie, ale wtedy też Len zaczął do niego mówić. Przez chwilę nie rozumiał wcale wypowiadanych przez mężczyznę słów, zdziwiony zmianą języka na… angielski? Tak dawno go słyszał; na ogół posługiwał się wspólnym, a ze swoją rodziną rosyjskim, choć to też jedynie wtedy, gdy byli rzeczywiście sami — a często nie byli, goszcząc swoich przyjaciół. Co do używania angielskiego, prawdopodobnie robił to jeszcze dawniej. Gdy ostatecznie dotarła do niego informacja zakodowana w ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez Lena, Shin poczuł, jak uderza w niego fala gorąca. Tak Shimura jeszcze do niego nie mówił, lecz Syriusz nie mógł zaprzeczyć, że mu się to spodobało, zważyszy również na to, jak entuzjastycznie zareagowało jego ciało. Zaniemówił na chwilę, przygryzając dolną wargę.
 — Would you? — odparł, cichym i trochę zachrypniętym głosem. — Because I could moan like that for you, like a— slut. — Oblizał wargi. — In my heat, or not.
 Wędrując oczami za wzrokiem Lena, dopiero potem uświadomił sobie czemu w ogóle mężczyzna mógł chcieć użyć innego języka i, dostrzegłszy uchylone drzwi, modlił się w duchu, że Kat nie usłyszała chociaż jego odpowiedzi…
 — Kat, DRZWI! — krzyknął, ale nie dostał żadnej odpowiedzi. Skrzywił się lekko, nie chcąc ani trochę teraz wstawać, a tym bardziej wydostawać się z objęć Lena. Trudno — jeżeli słyszała i zrozumiała, to najwyżej spłonie ze wstydu (pewnie sam, bo nie wierzył, że Len w ogóle zna takie słowo, a co dopiero jego znaczenie).
 Poddał się głaskaniu bez żadnych skrupułów — wreszcie; kiedyś z pewnością nie byłby taki skory, by jakikolwiek aspekt swojej mutacji nazywać korzystnym. Ale… głaskanie było wspaniałe, obiektywnie mówiąc, a w dodatku, gdy robił to Len… najlepsze. Ponadto, zdecydowanie pomogło, by uspokoić jego niepokój, a także nowo narodzone skrępowanie.
 Przewrócił oczami na jego następne słowa.
 — Ja wiem lepiej — przedrzeźnił go, naśladując jego głęboką barwę głosu. Uśmiechnął się zadziornie. Słuchać się go? Hmmm. — Oczywiście, mój panie, co tylko sobie życzysz.
 Zerknął na niego z ukosa, gdy pociągnął go za ogon, choć brakowało w tym spojrzeniu potwierdzenia, że faktycznie mu to jakoś przeszkadzało. W imitacji gryzienia złapał lekko zębami nadgarstek ręki, którą Len wciąż trzymał na jego głowie — w ramach “kary”. Gdyby jednak nie odpowiedział natychmiastowo na jego pocałunek, karałby samego siebie, dlatego też od razu wręcz rozpłynął się pod jego dotykiem. Czy to był ich pierwszy pocałunek od… już sam nie wiedział od kiedy. Aczkolwiek owszem, chyba pierwszy, a jeśli tak, to miał zamiar cieszyć się nim z intensywnością.
 — A co robicie, że mam zamykać drzwi? — rozbrzmiało pytanie, podejrzanie blisko, na co Shin praktycznie podskoczył w miejscu. Ledwo przestali, a Len coś do niego powiedział… Kat umiała poruszać się tak cicho, gdy tylko tego chciała, uh. Syriusz spojrzał na nią z lekkim wyrzutem, ale ona tylko roześmiała mu się w twarz. Typowe.
 — Nic—
 — Mhmmmm… — przerwała mu, obserwując ich spod przymrużonych powiek. Miała w swoich oczach błysk, który Shin nauczył się utożsamiać z kłopotami. Już zaczął przygotowywać się na najgorsze — a więc wtulił głowę w ramię Lena, żeby się schować. Co ostatecznie usłyszała? Nie był pewien, czy w ogóle chciał wiedzieć. — Len, tak? Niestety wątpię, żeby Syriusza było stać na takie drogie auto… — Och, więc to do niego szepnął. …Kat i jej wyostrzony słuch. Świetnie. Usłyszał, że zachichotała, przez co wtulił się mocniej w mężczyznę. — Ale jestem pewna, że będzie w stanie zapłacić w inny sposób. Prawda, Shin?
 Jęknął, zbolały, po czym podniósł głowę, z rumieńcem wysoko na policzkach.
 — Kat, serio?
 — Ciii, braciszku, nie skończyłam. — Spojrzała na chwilę na Syriusza, gdy do niej mówił, lecz po chwili powróciła swoją uwagą do Lena. — Chciałam powiedzieć, żebyś nie obrażał tak mojego brata, ale teraz widzę, że nie za bardzo mu to przeszkadza, więc…
 Roześmiała się głośno, niesamowicie z siebie dumna, na co Shin po prostu znowu położył głowę na Lenie. Westchnął cierpiętniczo, gdy Kat także poklepała go po włosach, ale w tym samym czasie uśmiechał się lekko — było coś wyzwalającego w tym, że mogli wreszcie rozmawiać, śmiać się we trójkę, bez ukrywania się.
 — Ach. Przyszłam tylko powiedzieć, że kolacja gotowa. Bez twojej pomocy, należy dodać, Syriusz. — Cóż, nie byłaby sobą, gdyby tego nie dodała. Uśmiechnął się do niej anielsko w odpowiedzi. — Chodźcie do nas, jak będziecie gotowi. Albo chociaż przynieś coś swojemu przyjacielowi, kochanie.
 Wraz z ostatnim zdaniem skierowanym do Shina, zamaszyście odgarnęła swoje ciemne włosy za ramię, po czym odwróciła się i wyszła z pokoju. Nadal nie zamykając za sobą drzwi.
 Gdy z powrotem zerknął na Lena, nie był w stanie powstrzymać śmiechu.
 — Wiesz, to bardzo podejrzane, że przyznajesz mi rację — powiedział, wracając po chwili do poprzedniego tematu, od którego Len prawdopodobnie próbował go odwieść pocałunkiem. — Wiem, że mnie pocieszasz, i dziękuję, to naprawdę kochane. — Znowu pocałował go przelotnie w kącik ust, który wydawał się dzisiaj unosić trochę częściej niż zwykle. — Chcę tylko, żebyś wiedział, że jestem dosłownie ostatnią osobą, która chciałaby widzieć, jak dzieje ci się krzywda.
 Westchnął, gotów wreszcie zostawić ten temat na nimi.
 — No dobrze. Chciałbyś dołączyć czy wolisz, żebyśmy tu zostali? — Nie, nie miał w planach zostawiać go samego. Duh. — Och! Ale najpierw chciałem wymienić ci opatrunek. Możesz powiedzieć mi jak, doktorze.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Mieszkanie Syriusza i Kat Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Syriusza i Kat   Mieszkanie Syriusza i Kat Empty

Powrót do góry Go down
 
Mieszkanie Syriusza i Kat
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Mieszkanie Lena
» Mieszkanie Arsene
» Mieszkanie Sindre, Takumiego i Noxa

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Welcome to GENOCIDE :: MIEJSCA ZAMIESZKANIA-
Skocz do: