IndeksIndeks  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Mieszkanie Lena

Go down 
4 posters
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyPią Sty 03, 2020 12:02 am

. . .
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:43 pm

Dzisiejsza misja była jedną z tych, którą śmiało można nazwać "prawie że niewykonalną". Ryzyko niepowodzenia było znacznie większe niż jakakolwiek nadzieja, więc dlaczego mimo wszystko kazano mu tu iść? I z jakiego powodu właściwie się zgodził? Bycie masochistą w tak trudnym czasie, jaki panował w Zonie, to głupota - kto jednak wytłumaczy to Syriuszowi? Jeszcze dwóch innych idiotów wybrało się razem z nim, ale chyba tylko po to, by pokazać się w oczach Shina z jak najlepszej strony. Smarkacze mogli najlepiej w ogóle nie ruszać się z miasta, bo więcej było z nimi kłopotu niż pożytku. No naprawdę, jak można tak spieprzyć akcję? Od początku wiedział, że to się może nie udać, lecz w takim razie nie powinno się wysłać najlepszych? Kogoś, kto jest na tyle silny fizycznie i psychicznie, by nie ulec presji niebezpieczeństwa, a działać! Choć racja, zaślepieni chęcią zabłyśnięcia zapomnieli, że tu nie tylko dobre intencje wystarczą. Z kolei nikt mądry zwyczajnie nie chciał iść. Nic dziwnego, pomyślał Shin. W każdym razie - chłopcy stchórzyli i spieprzyli jak najdalej tego jakże cudownego, malowniczego miasteczka, zostawiając Shinhyuna całkiem samego. No masz, Psie, zawsze lubiłeś działać sam, to teraz nie narzekaj.
Cholera jasna! Był niesamowicie podirytowany. Mógł się nie zgadzać, mógł mieć ich wszystkich w dupie, nasza Gwiazdeczka jednak musiała z majestatem wpakować się w to bagno, jak zwykle zresztą. Mówiąc bagno, niestety trzeba rozumieć to dosłownie, bo oczywiście i pogoda nie mogła dopisać - gdzieś w połowie drogi tutaj rozpoczęła się ulewa, tak więc ziemiste obrzeża zmechanizowanego miasta stawały się jednym, wielkim błotem. Do tego ta wieczorna pora... O tej godzinie zawsze patrole były wzmożone. W co oni go wpakowali?
No właśnie, patrole... Przeważnie nie miał z tym problemów. Jest raczej zręcznym, pełnym sił facetem, który zwyczajnie potrafi umknął zwykłemu patrolowi nocnemu, gorzej się dzieje, gdy ci jeszcze proszą o pomoc policję, która ma, rzecz jasna, pozwolenie na pełne uzbrojenie - niczym w wojsku - i przeważnie nie lituje się nad "zagubionymi" mutantami, takimi jak Shin. Po prostu do nich strzela. Tak było i tym razem. Trafili nieco pod obojczyk, nie był pewien, czy kula nie drasnęła kości, ale - tak czy inaczej - bolało jak skurwysyn. Gdyby miał wracać do Zony, zajęłoby mu to zbyt wiele czasu i wysiłku, znajdował się za blisko centrum, by teraz uciec, szczególnie że wielu wiedziało już o jego obecności tutaj. Sytuacja kryzysowa dla większości Rebeliantów, acz Syriusz miał jeszcze jedno wyjście, zdecydowanie mniej komfortowe dla jego... psychiki, ale zdecydowanie lepsze dla obecnego stanu.
Dotarcie do dzielnicy mieszkaniowej jest stosunkowo proste, jeżeli nie korzysta się z komunikacji miejskiej; trzeba tylko wiedzieć gdzie iść. Tak się składało, że Shin znał tę okolicę lepiej niż by się mogło wydawać - kilka "podejrzanych" przejść, uliczek i tylne wejścia - to pozwoliło mutantowi dojść aż tutaj, do apartamentu Lena Shimury, jednego z tych, ekh, ważniejszych, którzy spowodowali, że Zona wygląda jak wygląda i którzy spowodowali to, co dzieje się z ciałem Shina. Co nie tak było z tym człowiekiem, że akurat Syriusza traktował na swój własny sposób? Kto wie.
- No nie, zostawił otwarte mieszkanie? - Uniósł brew z politowaniem. - To niemożliwe, żeby był w środku. Za wcześnie. Ale lepiej dla mnie.
Nie miał jakichś wyrzutów ze względu na niejakie włamanie się mu do mieszkania. Po prostu wlazł... I bardzo starał się nie zemdleć.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:45 pm

Nie ulegało wątpliwości, że ten dzień był jednym z najlepszych, jakich doświadczył w ciągu ostatnich tygodni. Uściślając, był to po prostu jedyny dzień wolny od pracy. Nie żeby faktycznie mógł w tej chwili opuścić swoje biuro - nie teraz, kiedy wszystkie problemy, jakie miała dotąd korporacja, zaczęły nagle przybierać taką skalę - ale cóż to jest w porównaniu z największym nieszczęściem tego miasta, Dżumą? Nic. Właściwie to nawet groźba wywołania wojny nuklearnej wypadała przy tej kobiecie mało efektownie, a może to Len po prostu przestał przejmować się wciąż pogłębianym przez rząd konfliktem z Zoną. Człowiek nie może żyć w ciągłym strachu; w końcu, wcześniej czy później, albo popełni samobójstwo, albo będzie się musiał przełamać i przestać bać. Ci drudzy przeważnie ratowali się, w rozpaczy zastępując swój dziecięcy lęk słodkim smakiem ununoctium, by móc łatwiej poddać się wierze, że w ich piekielnej utopii nikt ich nigdy nie skrzywdzi. Jakby w obawie przed potworami spod łóżka sami pod nie weszli - pomyślał zdegustowany, ignorując czerwone światło przy przechodzeniu przez ulicę. Można by się było spodziewać co najmniej gwałtownego pisku opon i - oczywiście w najlepszym wypadku - krzyków w rodzaju “Ty idioto!”, ale nic takiego nie nastąpiło. Odkąd rząd ustalił godzinę policyjną, o tej porze w mieście panowała niemal idealna cisza. Po chodnikach chodziło tylko kilka osób, a każda z nich mogła zostać sprawdzona przez jeden z krążących po wytyczonych ścieżkach patroli pod kątem tego, czy ma prawo do przebywania w tej chwili poza domem. Nie bał się kontroli, bądź co bądź ciężko byłoby szukać cywila bardziej uprzywilejowanego od niego, niemniej jednak nie chciał tracić na to czasu, dlatego nadłożył trochę drogi, by je ominąć.
Już przy wchodzeniu po schodach do swojego apartamentu zaczął rozważać, czy zakupienie penthouse’u nie było przypadkiem najgorszą decyzją jego życia, ale stwierdził, że poznanie Dżumy plasuje się daleko za tym. Zresztą dzięki temu mógł doświadczyć wrażenia uciekania podłogi spod nóg, które byłoby na swój sposób przyjemne, gdyby nie fakt, że wcale nie miał w perspektywie upragnionego papierosa, dobrego alkoholu i garści tabletek na sen, tylko spotkanie z tą furiatką.
Pieprzyć was wszystkich i każdego z osobna… — mruknął, wkładając klucz do zamka i próbując go przekręcić, co ku jego zaskoczeniu okazało się czynnością… niemożliwą do wykonania, bo drzwi były otwarte. Wszedł powoli do środka, tym razem nie zapominając o zamknięciu ich za sobą. Zrobił to jednak na tyle cicho, by nikt, kto ewentualnie przebywał w mieszkaniu, nie mógł tego usłyszeć. Schował klucz do kieszeni spodni, mimo że nigdy tego nie robił, i rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów włamania (chociaż tak po prawdzie to złodzieje nie musieli się przecież wcale włamywać). Szybko przestał z konsternacją gratulować sobie paranoi, kiedy zobaczył dodatkową parę butów. Kto, do cholery, mógłby zachować się w aż tak lekceważący sposób? Zacisnął zęby, delektując się własną wściekłością, która zaczynała chyba urastać do rozmiarów alter ego. A to alter ego bez większych skrupułów wyrzuciłoby za kark nawet najlepiej uzbrojonego skurwysyna.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:46 pm

Widząc w zupełnej ciemności zielonkawe światełko emitowane przez numeryczny zegar na lodówce, przeklinał w myślach tego bogatego dupka - ileż można wracać do domu? Nigdy go nie ma, kiedy naprawdę jest potrzebny. Shinhyun nawet nie fatygował się, by zapalać światło, zresztą było to zupełnie niepotrzebne, skoro ogromne okna apartamentu przepuszczały i światła miasta, i wyjątkowo jasnego dziś księżyca. Gdy na niego zerknął, westchnął ciężko. Coraz wyraźniej czuł ostry zapach krwi unoszący się w powietrzu, co zaczynało niepokoić go coraz to bardziej, bo przecież ranę trzeba było zdezynfekować, opatrzyć, a przede wszystkim zatamować krwawienie. Nie miał pojęcia, ile jej już stracił przez ten czas. Na pewno niemało. Chętnie sam przeszukałby i przewrócił do góry nogami całe mieszkanie, lecz nie miał siły nawet na chodzenie, a co dopiero demolowanie tego zbyt kosztownego penthouse'u. (Gdyby był w pełni sił, zrobiły to z czystą przyjemnością.)
Trochę wirowało mu w głowie i przez to też miał mdłości. Czuł, że sto razy bardziej wolałby być teraz u siebie w domu, o wiele mniej ekskluzywnym, ale jakimś takim... przytulniejszym. Zakasłał chrypliwie w rękaw czarnego, ciężkiego płaszcza, zaś ramię coraz bardziej zaczęło cierpnąć i mu ciążyć. Czyżby pocisk uszkodził nerwy? Zdecydowanie za dużo myślał, a za mało robił, choć gdyby tylko miał możliwość, sam z powodzeniem mógłby zoperować postrzelony obojczyk. Czym to dla niego było? Przecież niczym trudnym. Gdyby tylko miał naprawiać kogo innego, nie siebie. Nie mogąc dłużej ustać na nogach, zsunął się na kafelkową posadzkę i ciężko oparł o jedną z półek. Pewnie wypaprzę mu całą kuchnię. Uśmiechnął się wrednie. Trudno.
Trudno stwierdzić, czy można nazwać szczęściem uczucie, które odczuł wraz z usłyszeniem cichych kroków i poczuciem charakterystycznych, mocnych jak dla jego czułego węchu perfum. Może lepiej powiedzieć, że mu ulżyło? Chyba tak, biorąc pod uwagę, że odetchnął głęboko. Wystarczy, że jeszcze przez moment pozostanie świadomy... Co dziwne, ufał Shimurze, że ten nie zrobi mu jakiejś większej krzywdy. Chociaż kto wie.
- No szybciej... - mruknął sam do siebie, zdenerwowany. Z pewnością się go nie spodziewał, raczej mógł sądzić, że ktoś się zwyczajnie włamał. Takie było najbardziej racjonalne wyjaśnienie. Miał już zamiar krzyknąć, lecz wtem usłyszał, że kroki stały się głośniejsze, tak więc Len musiał być blisko. Ile można łazić po kilkupokojowym mieszkaniu? Wreszcie cicho skrzypnęły drzwi i zaraz potem rozbłysło światło, które spowodowało, że aż musiał zmrużyć fiołkowe oczy. Gdy te przyzwyczaiły się do jasności i mógł unieść wzrok, dopiero teraz zauważył, jak wiele szkarłatnych śladów zostawił. Zaś spojrzawszy na twarz Shimury, zaczął się idiotycznie zastanawiać, które uczucie teraz nim dominuje - wkurwienie czy może wkurwienie? Syriusz zaśmiał się trochę za bardzo histerycznie.
- Hej, głupku. Nie powinieneś zostawiać otwartego mieszkanka - mruknął, próbując przezwyciężyć mocną chrypę, sekundę później jednak znowuż kaszlnął. - Ktoś mógł ukraść twoją antyczną porcelanę.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:47 pm

Istniała taka zasada, o której Len bardzo lubił w swoim życiu zapominać - ilekroć cokolwiek zaczyna się dobrze układać, zaraz wszystko musi się spierdolić. Aczkolwiek kto chciałby żyć ciągle tym samym życiem, bez żadnych trosk i zmartwień?
Mina Shimury na widok Shinhyuna dobitnie świadczyła o tym, że miał do czynienia z jednym z tych wyjątków, które podobno potwierdzały regułę. Nie to jednak było w tej chwili ważne.
Co ty tu robisz? — wycedził przez zaciśnięte zęby. Nie czekając na odpowiedź - a może po prostu było to pytanie retoryczne, na które tej odpowiedzi słyszeć nawet nie chciał - podszedł do chłopaka i dosłownie wziął go za kark niczym nieposłusznego psa, ale puścił go, zanim zdążył podnieść do pionu. Oczywiście nie dlatego, że nie miał siły go podnieść - chociaż był osłabiony, to i dieta w Zonie musiała robić swoje. Problem leżał w czym innym, a uściślając, była nim krew, która została na rękach czarnowłosego. Mężczyzna cofnął się, patrząc na swoje dłonie ze skrajnym obrzydzeniem, by później przenieść wzrok na Kima, wciąż mając to samo pełne pogardy spojrzenie. — No nie. Znowu przyszedłeś po pomoc?
Zignorował jego słowa, bo i tak nie było po co strzępić sobie języka. Jeżeli szczeniak próbował go obrażać, to nie znał się na sztuce dyplomacji. Nie żeby mogło to o czymkolwiek przesądzić w tym konkretnym przypadku. Widać i on to wiedział.
Jesteś żałosny, Shinhyun. — Wrócił się kawałek do umywalki i nachylił nad nią, opierając dłonie na krawędzi szafki kuchennej, jakby zbyt zwalony z nóg uderzającą bezsensownością postępowania Kima, by móc jeszcze ustać.  — Nie umiesz zadbać nawet o własny tyłek. Po co do mnie przyszedłeś? Myślisz, że pomogę komuś, kto i tak zabije się na pierwszym skrzyżowaniu po wyjściu z mojego domu ze swoją niezdarnością? Nie mam na to czasu.
W miarę jak mówił dało się jednak wyczuć, że się uspokaja. Może nie chciał tracić nerwów na kogoś takiego, a może zaczynał odczuwać coś w rodzaju upośledzonego współczucia. Jak zdesperowanym trzeba być, żeby przyjść po ratunek właśnie do niego?
Umył ręce i, wycierając je ręcznikiem, zwrócił głowę w kierunku Syriusza. Jego twarz wyrażała już niemal całkowitą obojętność, lecz w oczach nadal dało się dostrzec złość, kiedy odezwał się ze spokojem:
Dlaczego miałbym to zrobić? Czemu miałoby mnie obchodzić, czy zdechniesz, czy nie? Powinienem cię teraz wyrzucić, bo jedynie brudzisz mi w mieszkaniu. Nie masz mi niczego do zaoferowania. Naucz się w końcu, że od życia za darmo można dostać tylko po dupie.
A Shimura był ze swoim charakterem rzecz jasna najlepszym argumentem przemawiającym za słusznością tego zdania.
Ukucnął przy Shinie, ujmując palcami jego podbródek i unosząc go lekko, by zmusić do patrzenia mu w oczy, gdy mówił przesłodzonym głosem:
Z tego powodu właśnie wstaniesz teraz i wyjdziesz z mojego domu, zanim stanę się naprawdę, naprawdę zły za to, że niepotrzebnie zakłócasz mój spokój. To chyba właściwy kompromis, co? Żaden z nas nie ucierpi. Przynajmniej nie z ręki drugiego — dodał, zerkając pobieżnie na jego ranę. Pocisk. Kto go postrzelił? I jak? Przecież nie był na tyle głupi, żeby… Nie. Nie obchodzi cię to, Len. Daj sobie spokój, zanim popełnisz błąd po raz drugi. Kto wie, czy tym razem nie będzie cię kosztował więcej niż poprzednio? Jedno było stuprocentowo pewne - ten chłopak niczym nie zasłużył sobie na to, by nadstawiać za niego pleców.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:47 pm

Cóż, jakoś niespecjalnie zdziwił się tym jakże ciepłym przywitaniem ze strony Lena. Właściwie to był trochę zdziwiony, że zareagował tak spokojnie, ostatnim razem to wszystko wyglądało nieco bardziej dramatycznie… i boleśnie. Tak czy siak samego Shina w tym momencie irytowało dosłownie wszystko, a w szczególności to, że Shimura musiał oczywiście wszystko utrudniać, jakby to miało sprawić, że jego ego urośnie do jeszcze większych rozmiarów. Niemile pociągnięty za to dziwnie rosnące, typowo psie futro na karku, a potem jeszcze nawet rzucony z powrotem na ziemię, wykrzywił twarz w grymasie i warknął dokładnie jak zwierzę, do którego z czasem coraz bardziej się upodobniał. Shimura mógłby się chociaż, kurwa, zdecydować, czy chce go podnieść, czy jednak nie.
- Myślisz, że gdybym nie musiał, to przychodziłbym tu tak radośnie? – burknął, ostatkami sił masując naruszone miejsce. Jego oddychanie zaczynało powolutku przypominać ciche rzężenie, w ogóle całe to starcie z Lenem zaczynało mu niesamowicie ciążyć; siły z sekundy na sekundę coraz bardziej z niego ulatywały. Chęć odszczeknięcia się była niesamowicie mocna w tej chwili, ale sam nie potrafił stwierdzić, czy wcześniej tu nie zemrze z wycieńczenia. – Twój popaprany kurwidołek jest ostatnim miejscem, gdzie chciałbym przebywać.
Westchnął głęboko, słysząc kolejne, pełne pasji kazania Shimury o tym, jaki jest, a konkretnie jak mocno beznadziejny jest, co zwyczajnie postanowił zignorować. Nie pierwszy raz i podejrzewał, że nie ostatni słyszy coś takiego z jego ust. Jakby to rzeczywiście go ruszało...
- Jakoś do tej pory jeszcze te wasze skrzyżowania mnie nie zabiły – powiedział wyjątkowo cicho, ale i tak nie szczędząc jadowitego tonu. – Zresztą nie jestem na tyle głupi, żeby iść po skrzyżowaniach. Ja pierdolę, może jeszcze mam przeprowadzać niewidomych ludzi przez światła jak posłuszny piesek? Bo przecież tak normalnie wyglądam.
Słysząc kolejne słowa, zalała go następna fala wzburzonej irytacji i frustracji dodatkowo, bo właściwie nie miał nawet siły dać mu porządnie po mordzie. Co za beznadziejna sytuacja!
- Słuchaj, Len, skarbie, może gdybyś jeszcze nie zauważył, ledwo siedzę, więc… – przerwał, by mieć czas na przełknięcie swojej dumy. – Więc… Pomóż mi jeszcze tylko ten jeden raz.
Próbował się nieco podnieść, ale na próżno – ręka po prostu bezwiednie zgięła się w łokciu i odmówiła posłuszeństwa. Tępy ból promieniował przez całą lewą stronę tułowia, więc Shin tylko zaciskał zęby, żeby żałośnie nie jęknąć. Robiło mu się coraz zimniej.
- Potem sobie stąd pójdę. Odwdzięczę się… jakoś – wydukał, wciąż gapiąc się w jego oczy, jak tego sobie Shimura życzył, przytrzymując jego brodę. Jakże chciał się wtedy wyrwać. – Chyba nie chcesz mieć trupa w domu, co?
Teraz spokojnie mógłby zapaść się pod ziemię - przeżyć takie upokorzenie. Bardziej nie mógł się ukorzyć przed tym dupkiem, ale czego się nie robi dla ratowania swojego życia, kiedy tak niesamowicie nie chce się umierać...
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:50 pm

Podniósł się, by zapalić światło, co znaczyło, że już postanowił. Nie wiedział, dlaczego to robi, ale coś w postaci Syriusza po raz drugi sprawiło, że nie mógł go tak zwyczajnie zostawić na pastwę losu. Powinien w końcu uwolnić się od tej przeszłości, bo z jego sentymentu wynikały tylko problemy takie jak ten, ale… nie mógł. Nie potrafił. Za co do dzisiaj się przeklinał, bo gdyby nie to, że czarnowłosy przywodził mu na myśl jego dawnego przyjaciela, nigdy by się nawet nie poznali, czy może inaczej - nie spotkali twarzą w twarz, ponieważ to z jego inicjatywy cała ta przykra znajomość się zaczęła.
Podpowiem Ci - jeżeli czegoś od kogoś chcesz, powinieneś być bardziej pokorny. Chociaż przyznaję, że Twoje szczekanie jest tak wkurwiające, że może lepiej by było, gdybyś się w ogóle zamknął.
Kiedy wrócił do kuchni, trzymając w rękach kilka przedmiotów, wśród których większość wydawała się zupełnie nieszkodliwa, jeden jednak zalśnił niepokojąco. Zwłaszcza że przez wyraz twarzy mężczyzny trudno było stwierdzić, czy wreszcie zdecydował się mu pomóc, czy… właściwie to też pomóc, ale pewnie Shinowi nie spodobałoby się ukrócenie jego cierpienia przez poderżnięcie mu gardła.
Skarbie? — Uniósł brwi w niemym zdziwieniu, by zaraz jednak wykrzywić wargi, uśmiechając się kpiąco.  — Nie musisz się uciekać do aż takich metod. Aczkolwiek fakt, teraz nie dziwię się już, że ledwo siedzisz. Pewnie z powodzeniem stosujesz je na innych frajerach.
Tym razem usiadł przy nim, by było mu wygodniej. Następnie bez słowa, nawet nie zawracając sobie głowy czymś takim jak pytanie o pozwolenie, odchylił siłą łeb chłopaka, nakazując mu tym samym do oparcia go o ścianę i wygięcia szyi w lekki łuk. Zaczął od próby wyjęcia pocisku, co, biorąc pod uwagę fakt, że nie miał przy sobie żadnych specjalistycznych narzędzi, pewnie nie należało do najbardziej przyjemnych doświadczeń w życiu Syriusza.
Nie chcę. Zawsze to dodatkowy problem w ID, tak czy nie? — powiedział, chociaż jego głos brzmiał przy tym dziwnie… niefrasobliwie. — A że mam już swoje na koncie… — dodał, wzdychając przy tym przesadnie, tak jakby rzeczywiście czegoś żałował. Czemu to musiało brzmieć tak sztucznie w jego ustach? Przecież bądź co bądź miał to sumienie, mniejsza z tym, że nigdy nie używane.
Po długich zmaganiach z nabojem wyciągnął go, by móc się mu lepiej przyjrzeć. Zdecydowanie trafił na człowieka, w dodatku niższej rangi, bo gorzej uzbrojonego. Powinien się cieszyć, że nie dostał się w ręce androida, chociaż Lenowi byłoby to bardziej na rękę, bo nie musiałby go teraz ratować od śmierci, jakby nie miał nic lepszego do roboty. Mruknął coś i zajął się dezynfekowaniem rany, zanim Shinhyun zdążył skomentować oburzający brak przejęcia jego stanem. Ale gdy z jego gardła wyszła nowa głupota, musiał wykonać kilka uspokajających wdechów i wydechów, zanim odpowiedział mu prawie opanowany:
Zapomnij o wychodzeniu stąd teraz. Przebywanie w twoim towarzystwie też nie jest spełnieniem moich marzeń, zwłaszcza że niedługo będę mieć gościa, ale chyba nie chcesz próbować przedostać się  przez patrole. I tak fartem ci się udało.
Ponieważ nawet gdyby umiał i miał czym szyć, nie marnowałby na chłopaka więcej czasu, niż to było konieczne, założył tylko jałowy opatrunek. Krwawienie i tak zdążyło już prawie ustać, bo rana nie była aż tak głęboka. Ale blizna zostanie. Cóż.
O ile operowanie przy tym draśnięciu, po prostu odciągając koszulę, było proste, to nie mógł zawiązać bandaża bez zdjęcia jej. Tak też zrobił, po raz kolejny słowem nie uprzedzając przed tym swojego “pacjenta”. Kogo zresztą obchodziło jego zdanie? W gruncie rzeczy lepiej dla niego byłoby, gdyby był wdzięczny za jakąkolwiek pomoc, niż żeby miał jeszcze jakieś pretensje co do tego, w jaki sposób została mu ona udzielona.
Wstał, uznając, że nie ma obowiązku mówić Shinowi, iż powinien na wszelki wypadek wszystko przytrzymać, póki krwotok - o ile można to tak było nazwać - nie zostanie całkowicie zatamowany. Kiedy jednak szedł w stronę półki nad szafką kuchenną, coś mu się przypomniało i zatrzymał się, by beznamiętnie oznajmić:
Aha, co do mojego gościa - masz dla niej nie istnieć. Jeżeli zrobisz cokolwiek, przez co jednak zaczniesz, to obiecuję urwać ci nogi przy samej dupie. A to boli. I to podobno cholernie.
Po tym wziął z półki jednego z leżącego luzem papierosów i odpalił go od zapalniczki, którą z niejakim trudem wydobył z przepełnionej kartami kieszeni. Dziwne, jak bardzo wdychanie toksycznego dymu może być zdrowe dla organizmu. A przynajmniej jego psychicznej części.
Odwrócił się do Shinhyuna, patrząc na niego tak, jakby zastanawiał się, co z nim właściwie zrobić.
Zaniosę cię do mojego pokoju — odezwał się po chwili milczenia. Nie, Kim nie miał nic do powiedzenia na ten temat. Nikt, kto nie może wstać o własnych siłach, a tym bardziej komuś, to jest Shimurze, dać w pysk, nie ma nic do powiedzenia na żaden temat. Nie w jego domu.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:52 pm

Odetchnął z ulgą, gdy mężczyzna zdecydował się jednak mu pomóc, choć był już praktycznie pewien, że wywali go drzwi jak zbitego psa – dosłownie i w przenośni. Syriusz doskonale zdawał sobie sprawę, że Shimura nie ma żadnych powodów, by się nad nim litować, dlatego przyjdzie tutaj z pewnością nie należało do najbezpieczniejszych wyborów w jego życiu. Wtedy, jakiś czas temu, gdy został wyciągnięty z łapsk laborantów dzięki Lenowi, również się zastanawiał, czym kierował się ten człowiek. Zwykle ci, którzy trafili „pod skrzydła” Korporacji, raczej nie wychodzili żywi, a na pewno nie normalni, zdecydowanie inni niż byli. Zmiana zachodziła czy to w ich psychice, czy tylko w ciele – zawsze była trwała. Syriusz był niesamowicie dłużny Shimurze, to prawda, co jednak nie zmieniało faktu, że raczej za sobą nie przepadali. W każdym razie Shinhyun dość niechętnie kontynuował tą znajomość, w końcu w każdej chwili może okazać się druzgocąca i zdradliwa, a ucierpieć na niej może nawet cała Zona. Dowódca Rebeliantów siedzi w domu prezesa jednej z najsilniejszych korporacji w mieście, coś nieprawdopodobnego.
- Możesz poczuć się wyjątkowy przez moment, bo tylko dla ciebie szczekam w tak wkurwiający sposób – mruknął, ale mimo wszystko starał się siedzieć jak najspokojniej mógł. W końcu gdyby teraz zaczął się o coś rzucać, sam mógłby sobie zaszkodzić, a tego zdecydowanie nie chciał. Musiał wyjść z tej sytuacji bez szwanku, inaczej będzie bezużyteczny dla swojego miasta, wciąż walczącego jednak.
- Oczywiście. Bo najlepsze doznania są wtedy, kiedy ktoś trafia ci kulą prawie w serce. Jakie to podniecające. I romantyczne przede wszystkim. Może chcesz spróbować? – Całą tą z wysiłkiem powiedzianą wiadomość zakończył zupełnie psim skomleniem, którego nie był w stanie opanować. Zacisnął mocno szczękę, tak samo jak i ręce. Zabieg na pewno nie był wykonany zbyt delikatnie, ale mógł mieć pewność, że skutecznie, w ostateczności kuli się pozbyto. Dezynfekcja piekła, ale nie zrobiła na nim większego wrażenia – ten rodzaj bólu był niczym w porównaniu z wcześniejszym.  
- Nigdzie się nie wybieram – wymamrotał. To byłoby wysoce nieodpowiedzialne i nie miałoby nic wspólnego z profesjonalizmem, za który przecież był nieraz ceniony, choć dzisiaj Syriusz zawiódł nawet samego siebie. Nie dość, że misja się nie powiodła, to przez niego wyniknie pewnie niemałe zamieszanie. Dwóch gówniarzy nie wie, co się z nim stało, a więc i reszta nie dowie się niczego pewnego. Jego brat prawdopodobnie jest tak wściekły, że rzuca we wszystkich wyważonym sarkazmem albo, co gorsza, jakimiś nożami. Jeśli Shinowi uda się wrócić do miasta jutro, z pewnością dostanie opieprz, ale i tak wolał miauczenie Lexa niż próby Shimury wprowadzenia Syriusza w szał. Wytarmoszony, bo „lekarzowi” nie chciało się bawić w delikatności, a teraz również pozbawiony koszulki, bez jakichś podziękowań dociskał opatrunek do rany, starając się ignorować irytujące pieczenie.
- Póki co jestem w niewypowiedzianym szoku, że ktoś cię na tyle lubi, iż do ciebie przychodzi, więc może będę grzeczny – powiedział, patrząc na niego z ukosa. Właściwie to był ciekawy, co Len by zrobił i jaki poziom wzburzenia by osiągnął, gdyby pokazał się temu tajemniczemu gościowi. Przecież gdyby nie liczyć rany po postrzale, futra w kilku miejscach, dziwnego ogona i obroży – wyglądał całkiem normalnie. – Ale jak nadal będziesz tak mną rzucał, to mogę się rozmyślić. – Dodał, krzywiąc się.
Przyglądając się papierosowi i unoszącego się z jego końca dymu, sam zapragnął zapalić, ale nawet nie pytał, bo był wręcz pewien, że nadopiekuńczy Lenny kazałby mu się wypchać i zamknąć. Co za sukinsyn, pomyślał. Gdy tak stał nad nim, Syriusz już odnosił wrażenie, że czarnowłosy zwyczajnie go tu zostawi, dlatego aż zdziwił się, że ten zdecydował się go zanieść. Cóż, przystał na to, przecież i tak nie miał wyboru. Zdążył zauważyć, że coś takiego jak wolna wola nie istnieje w domu Shimury. Co było dość przykre dla niego i bardzo trudne do zaakceptowania. Kto jak kto, ale Syriusz to jeden z największych indywidualistów w Zonie. Gdy wziął go na ręce, znów uderzył w niego mocny zapach perfum i wtedy też niespodziewanie naszła go pewna myśl.
- Sypialnia? I ma być u ciebie jakiś gość? Len, wybacz, ale nie bardzo mam ochotę przyglądać się, jak posuwasz tę swoją dziunię. To za dużo dla mnie. - Wzdrygnął się. Cóż z niego za masochista, skoro obrał sobie na cel prowokowanie faceta, który aktualnie go niesie i w każdej chwili może puścić. Kiedyś porządnie mu się oberwie za nietrzymanie języka za zębami i pieprzenie głupot w najmniej odpowiednim momencie. Na pewno.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:53 pm

W takim razie niezmiernie mi miło — odparł z chłodem w głosie godnym lodów samej Arktyki. Aż dziwne, że problem globalnego ocieplenia nagle nie przestał istnieć.  — Dowiem się, czym sobie zasłużyłem na tak łaskawe traktowanie, księżniczko?
Spojrzał na wiszący nad chłopakiem zegar swoimi opalizującymi toksyczną żółcią oczami. Wydawały się sztuczne, bo nie wyglądały na ludzkie - takie oczy mogło mieć tylko drapieżne zwierzę. Cóż, trudno było przez to powiedzieć, czy to z powodu tego, czy jego charakteru, ludzie rzadko traktowali go jak jednego z nich.
Nie wysilił się choćby na otworzenie ust, by móc odpowiedzieć na to, o czym mówił  - czy, uściślając, po prostu pieprzył - Shinhyun, bo wciąż nie było na co odpowiadać. Kim miał tę właściwą większości ludzi jego pokroju tendencję do reagowania dosłownie na każdy bodziec, nawet jeśli nie był on tego wart. Odzywał się także wtedy, gdy nie miał niczego do powiedzenia, co było słyszalne nawet teraz. Len westchnął po raz wtóry, znowu przesadnie głośno, mając złudną nadzieję, że da mu tym oszczędnym sposobem do zrozumienia, że nie ma wcale ochoty go słuchać.
Odwrócił głowę, zaciągając się papierosem, zupełnie jakby nie mógł już dłużej patrzeć na tak żałosną scenę. I rzeczywiście nie mógł, ale czego innego Syriusz mógłby się spodziewać po kimś, kto ledwo wrócił do domu z pracy i trafił na coś takiego? To naturalne, że wolałby odpocząć. Mimo tego wszystkiego, mimo tego psa i Dżumy, wiedział, że w końcu mu się to uda. A im szybciej wyrzuci oboje z mieszkania, tym szybciej będzie mógł się wreszcie naprawdę zrelaksować.
Zgasił papierosa w popielniczce, chociaż przecież dopiero zaczął go palić. Dla Shinhyuna musiało to wyglądać dziwnie, ale Shimura uważał, że trucizna smakuje dobrze tylko na początku, kiedy język wchłania ją z największą mocą. Później stopniowo zaczyna blednąć, dlatego bardziej opłaca się zapalić następnego, niż męczyć się z jednym i tym samym, zwłaszcza że po czasie nawet to nie jest w stanie pomóc w pogłębianiu walorów. A jak inaczej zwalczyć stres, gdy nie chciało się jednocześnie tracić świadomości? ...cóż, pewnie nadal by tego nie zrozumiał, ale przecież Len nie zamierzał mu się wcale z tego zachowania tłumaczyć. Każdy milioner ma swoje dziwactwa, bo go na nie stać.
W przeciwieństwie do tych, których nie wymienię z imienia, ale leżą właśnie pod jego nogami. Jakie to godne pożałowania.
Skoro już skończył, to nie pozostało mu nic innego jak zaniesienie Kima do swojego pokoju, zwłaszcza że istniał cień szansy, że to zdoła go chociaż na chwilę uciszyć. Podszedł więc do niego drugi raz i wziął go jedną ręką pod uda, zaś drugą za ramię. Ależ oczywiście, że nie te od strony, na której był zraniony. Oczywiście. Gdyby chłopak chciał, mógłby objąć go za szyję, ale nikt nie kazał mu tego robić. Zawsze mógł poznać bliżej podłogę.
Ku jego uldze Shin się zamknął, aczkolwiek faktycznie tylko na chwilę. Zaraz musiał powiedzieć coś, czego mężczyzna nie umiał pozostawić bez zupełnie żadnego komentarza. To było silniejsze od niego - w końcu wręcz sam się o to prosił.
Masz rację — wycedził, rzucając go przy tym na łóżko odrobinę niedelikatnie. Zanim Shinhyun zdążył cokolwiek zrobić, wszedł na nie w taki sposób, by znalazł się pod nim. Oparł dłonie po jego obu bokach, uniemożliwiając mu bardziej zaawansowany ruch. — Dlatego może powinienem rozładować napięcie już teraz.
Był tak blisko, że czarnowłosy mógł poczuć na swojej szyi ciepło jego oddechu.
Ty cholerny kretynie.
Przestań bawić się w coś, w co nie możesz wygrać — wymruczał nieco łagodniej do ucha Syriusza, leniwie odgarniając kosmyk włosów z jego twarzy.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:54 pm

Uniósł brwi z niejakim rozbawieniem, uświadamiając sobie, że został olany po raz kolejny. Pieprzony ignorant. Shinhyun, będąc bardzo porywczą osobą, powoli zaczynał się irytować zachowaniem Lena i znowuż zapragnął być natychmiast u siebie w domu. Ale że takie marzenia nie spełniają się za szybko, natychmiast porzucił tę myśl, skupiając się na zaakceptowaniu rzeczywistości. Okropnej, trzeba dodać. Teatralne westchnięcie mężczyzny tym bardziej utwierdziło go w tym przekonaniu. Jednak zamiast jeszcze mocniej pogrążać się w tym wszystkim, zaczął zastanawiać się jakiego to gościa Shimura miał zamiar przyjąć. Wiedział, że będzie to kobieta, ale kim dokładnie oma była? Co znaczyła dla Lena, kim dla niego była…? Chociaż – stop. Czy naprawdę aż tak powinno go to interesować? Nie! Powinien mieć to gdzieś, przecież rano ma zamiar zwiać stąd jak najprędzej i najlepiej już nigdy się tu nie pokazywać, dla własnego dobra. Mimo że perspektywa działania na nerwach temu debilowi była bardzo kusząca.
Na zadane mu pytanie zdecydował się nie odpowiadać, idąc przykładem jego jakże rozmownego towarzysza. Po krótkim namyśle chwycił go za szyję, by nie spaść i nie musieć przytulać się do twardej podłogi, choć niezbyt długo dane było mu znajdować się w takiej pozycji, bo został położony na łóżku. A raczej rzucony, trzeba uściślić. Oczywiście delikatnie. Oczywiście z tą charakterystyczną dla Shimury finezją. Shin wydał z siebie bliżej niekreślony dźwięk, a następnie trwał w głębokim zdziwieniu przez jakieś trzy czwarte sekundy. Zamrugał fiołkowymi oczami, czując się kompletnie przygniatany; tylko kogo to obchodziło? Tego dupka na pewno nie, zaś Shinhyunowi, prawdę mówiąc, było już wszystko jedno. Może tylko czuł trochę zbyt mocne zawroty głowy. Próbował się poruszyć, podnieść chociaż trochę, ale na nic jego wysiłki – nie dość, że był sporo drobniejszy i wychudzony, to jeszcze osłabiony, co było spowodowane utratą krwi.
- Doprawdy? – mruknął ochryple, wpatrując się w topazowe, nadal chłodne tęczówki. Przekrzywił lekko głowę na bok, próbując ukryć zaskoczenie nieco udawaną pewnością siebie i spokojem. - Zaraz cię ugryzę i przypadkiem zaczniesz ewoluować w jakiegoś pudla czy innego chichuachuę.
Było to, rzecz jasna, nieprawdą, chociaż sporo ludzi z tego miasta właśnie tak uważało – a raczej było zmuszone uważać. Ununoctium robiło swoje, przeobrażając mózg tych biednych istotek w kisiel malinowy. Len zdawał się wiedzieć o tym wszystkim, inaczej nawet nie zbliżałby się do krwawiącego Syriusza. Ba, nawet za pierwszym razem pozwoliłby mu zdechnąć w męczarniach gdzieś pomiędzy murami laboratoriów.
Chciał tego czy nie chciał – na jego szyi pojawiła się gęsia skórka; zresztą nie tylko tam, ciarki przeszły mu po całym ciele. Prychnął cicho, zirytowany tym, że nie może się nawet ruszyć przez jego nachalne cielsko; ledwie podniósł zdrową rękę, by położyć ją na klatce piersiowej Lena. Miał w zamiarze odepchnąć go lekko, ale z jakiegoś powodu zrezygnował i nie zrobił nic.
- Zależy w co gramy, czy raczej - bawimy się – powiedział. - A nuż okaże się, że już wygrywam.
Tę samą dłonią przesunął w dół po torsie mężczyzny. Był zwyczajnie ciekawy jego reakcji i zamiarów przede wszystkim. Najwyżej dostanie po pysku, na co był zresztą przygotowany od samego początku.
- Koleżanka będzie zawiedziona, że nie zostawiłeś dla niej żadnej energii - dodał, nadal wpatrując się w twarz Shimury spod przymrużonych powiek, kompletnie nie spodziewając się, co Len może teraz wymyślić.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:54 pm

Parsknął śmiechem, który oczywiście niewiele miał wspólnego z tym, co zwykle wywołuje - lub chociaż przynosi ze sobą - śmiech. Brzmiał bardziej boleśnie, niż gdyby Len podniósł głos do maksimum czy też mówił tym swoim zimnym tonem. Był niemal jak cięcia żyletek.
Czy to działa też w drugą stronę? Bo widzisz, jest problem — powiedział, nie siląc się nawet na sarkastyczny ton. Wyraz twarzy rasowego sukinsyna musiał wystarczyć. — Nie mam na zbyciu budy, a psy chyba nie powinny spać w łóżkach.
Obaj wiedzieli, że wszystko, czy może większość tego, co usilnie starał się wmowić swoim poddanym rząd, było nieprawdą. Dlaczego więc Shinhyun tracił czas na zabawę w takie metafory? To nawet nie było śmieszne. Ba, zaczynał za to być dość drażniący i Shimura poważnie zastanawiał się, kiedy nie wytrzyma i po prostu wyrzuci go za drzwi, co powinien zrobić już na początku, ale nie udało mu się, bo miał dobre serce. Co? Jak to nikt w to nie wierzy? To, że zapominał o tym dopiero wtedy, gdy wykorzystywał jego obecność tutaj w jedynym celu, do którego się w ogóle nadawał, jeszcze o niczym nie świadczyła!
Wtedy Kim przesunął dłonią wzdłuż jego torsu, co było zachowaniem tak mocno wyrwanym z kontekstu i nieodpowiednim, że mężczyzna zamarł. Patrzył na niego z lekko rozwartymi wargami, jakby za bardzo zdziwiony, żeby zrobić coś konkretnego. Otrząsnął się z szoku zbyt późno, by Shin mógł nie zdołać go zauważyć. Kiedy jednak na jego obliczu znowu pojawił się ten sam co zawsze, kiedy był pewny siebie - czyli praktycznie o każdej porze - uśmiech, nie sprawiał wcale wrażenia kogoś, kto został poddany jakiemukolwiek wstrząsowi. Wręcz przeciwnie, był jeszcze bardziej zdecydowany niż przedtem, o ile było to w ogóle możliwe.
Ja nigdy nie przegrywam — odpowiedział już z rozbawieniem, którego wręcz nie dało się nie usłyszeć w jego głosie, chociaż - znając go - to właściwe mu znudzenie ustąpiło jedynie na chwilę. Zresztą nie wyglądał teraz jak on z tym nawet minimalnie przyśpieszonym oddechem i spiętymi mięśniami. Roziskrzone żółte ślepia potęgowały tylko wrażenie gotowego do ataku dzikiego kota, nie wspominając o podobnym do niego ciężarze. Był jednocześnie zbyt smukły, żeby ważyć aż tyle, ale może jego waga składała się z ciała i z ego.
Nachylił się do szyi Syriusza, ledwo dotykając jej ustami, jakby pytając go o pozwolenie, bo przecież dając mu czas na reakcję, także tę negatywną reakcję. Tak przynajmniej mogło mu się wydawać, dopóki Len nie wgryzł się bez żadnej zapowiedzi (chociaż za zapowiedź można było oczywiście traktować już samo zbliżenie się do niego. W końcu mówimy o Shimurze) w jego skórę pod obojczykiem. Tak blisko kości nie było jej dużo, zwłaszcza że buntownik i tak był wychudzony, więc tym bardziej musiało go to zaboleć.
Zanim jednak wydarzyło się cokolwiek innego, drzwi pokoju otworzyły się na oścież i stanęła w nich jakaś sylwetka. Kobieca sylwetka, uściślając, w czym upewniła ich nie tyle jej aparycja, co wysokość jej głosu, który przy krzyczeniu stawał się wręcz nie do wytrzymania. Czarnowłosy warknął, unosząc się nieco na łokciu i odwracając głowę w jej kierunku, otaksowując ją przy tym najbardziej złym spojrzeniem, na jakie było go stać w tym momencie. Zmrużył przy tym oczy, bo do środka wpadło ostre światło z pomieszczenia obok, oczywiście wyłaniając z półmroku zarówno go, jak i jego ofiarę. W jednoznacznej sytuacji. Cóż, ostatecznie można by było próbować udawać, że poprawiał mu bandaż, zakładając optymistycznie, że Shin jakimś cudem skończył szkołę aktorską albo, kto wie, może nawet miał wrodzone zdolności… lecz ślad na jego ciele i tak mówił sam za siebie.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:55 pm

Przyglądał się poczynaniom mężczyzny spod półprzymkniętych powiek i, choć słyszał w swojej głowie ciche „Co ty, kurwa, wyrabiasz, Syriusz?”, pozwalał robić Lenowi na co aktualnie ten miał ochotę. Cóż to za uległa pozycja na samym wstępie? Można oczywiście zwalić to na zmęczenie chłopaka i jego drobną kontuzję, ale będąc zupełnie szczerym ze sobą, nie chciałby zamieniać się rolami w tym momencie. Gęsia skórka ponownie pojawiła się na jego szyi, czując owiewający ją ciepły oddech, a następnie dotyk ust. Odchylił głowę o kilka centymetrów i przysłonił fiołkowe oczy kurtyną powiek, usypiając nieco swoją czujność. Zdziwił się dopiero, gdy odczuł ugryzienie w okolicach zdrowego obojczyka, wydając przy tym bliżej nieokreślony, cichy dźwięk. Co tu się działo? Uniósł dłonie, umiejscowił je na biodrach mężczyzny i zacisnął na nich szczupłe palce; czekając na rozwój wydarzeń, poruszył się niespokojnie. Chętnie kontynuowałby pozwalanie Shimurze na manipulację jego osobą, gdyby nie cholerny dźwięk otwieranych drzwi i cholerna dziewczyna, która równie cholernie zaczęła krzyczeć. No i na co tyle zamieszania?... Kobiety to zawsze muszą zwrócić na siebie uwagę, gdyby nie mogła wejść spokojnie do środka i, na przykład, pooglądać. Musieli całkiem ciekawie wyglądać.
Poczuł, iż jego krew przyśpiesza krążenie, mimo że psychicznie był całkiem spokojny – tak dla odmiany – chociaż zdziwiony. Ale czy potrafił inaczej? Nie codziennie ktoś wpada do czyjegoś mieszkania, w czasie gdy dzieją się w nim… tego typu rzeczy, cokolwiek to było. Westchnął bezgłośnie, próbując dostrzec twarz kobiecego intruza – znaczy gościa pana Shimury, ale dostrzegł tylko płomiennorude loki i to by było na tyle z oceny jej postury. Wyglądała na wredną, tak stwierdził. I aż zaczął się zastanawiać, co teraz zrobić – dopiec Lenowi i zrobić coś całkowicie głupiego czy może raczej pomóc mu wywinąć się z tej niezręcznej sytuacji (o ile to w ogóle miało dla czarnowłosego jakieś znaczenie). Powinien go wkopać za to, że go perfidnie ugryzł, ale z drugiej strony, cóż, wyratował go od wykrwawienia się.
No dobra. Niech Shim zna dobre serduszko Syriusza - tym razem. Wziął więc głęboki wdech i… gwałtownie zmienił zdanie.
- Już możesz przestać się do mnie dobierać, co? – burknął, perfekcyjnie imitując niechęć, gapiąc się w jego twarz i kątem oka obserwując tę tajemniczo wytatuowaną panienkę, która miała naprawdę dziwny wyraz twarzy, jakby nie mogła się zdecydować, czy ma się uśmiechnąć, czy może popłakać, zawstydzić, cokolwiek. W każdym razie to do niej teraz się zwrócił. - Dobrze, że przyszłaś, bo masz naprawdę zboczonego znajomego.
Gdzieś w tle usłyszał jakby pisk czegoś, co następnie weszło do pokoju i co posiadało białe futro, w dodatku białą kitę, i cokolwiek to było, chciało najpierw zaatakować przybyłą dziewczynę, lecz zrezygnowało, jakby znalazło coś lepszego, godniejszego jego uwagi, po czym wskoczyło na łóżko obok głowy Shinhyuna, co by dopełnić absurdalności całej tej sytuacji.
Ładne, stwierdził w myślach. Tylko skąd on to wytrzasnął? No ale racja, miał przecież do czynienia z człowiekiem dziwnym i wyjątkowym, pokroju Lena Shimury. Może własnoręcznie sprowadził te psowate zwierzę z Alaski lub innej Grenlandii?
W każdym razie chyba zyskał przyjaciela w tej chwili.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:55 pm

Wciąż - cały czas ignorując przy tym Shinhyuna i psowatą bestię - patrzył na kobietę, która, dostrzegłszy wreszcie to zniecierpliwione spojrzenie, zreflektowała się i przestała wyć. Jej krzyk urwał się w połowie, załamując na ostatnich dźwiękach. Stracił przez to na wiarygodności, chociaż Len wiedział chyba od samego początku, że udawała; w każdym razie wyraz jego twarzy w ogóle się nie zmienił. Kobieta za to otworzyła drzwi jeszcze szerzej, wpuszczając do środka więcej światła, jakby chciała całkowicie wyciągnąć ich z ciemności, które zalegały w sypialni - na co Shimura też nie zareagował w żaden sposób - i oparła się plecami o najbliższą ścianę, obrzucając ich… dziwnie trzeźwym spojrzeniem. Na jej policzkach nie było śladu po rumieńcach, które mogłyby świadczyć o zawstydzeniu, próżno też było szukać u niej oburzenia.
Dżuma była niska, nawet jak na swoją płeć, a przy aż zbyt wysokim znajomym musiała wyglądać na jeszcze niższą, niż była w rzeczywistości - na pierwszy rzut oka miała jednak około stu pięćdziesięciu, może stu pięćdziesięciu pięciu centymetrów. Była też bardzo chuda. Skóra ciasno opinająca się na kościach nie pozostawiała co do tego wątpliwości. Mimo tego sprawiała wrażenie osoby, z którą lepiej nie zadzierać. Trudno było wyobrazić sobie, jak wielkie musiały być pokłady jej wewnętrznej siły, skoro ta, wbrew swojej nazwie, przebijała aż na zewnątrz.
Piegowata twarz okalana nad wyraz gęstymi, rudymi lokami była drobna pod każdym względem - drobny nos, drobne usta, drobny podbródek... Tylko oczy nie. Oczy były dla odmiany cholernie wielkie i cholernie zielone, tak że wydawało się, iż kobieta jest młodsza, a przecież… musiała mieć swoje lata. Nie wiadomo skąd wynikało takie przeświadczenie - może bagaż doświadczeń był jedną z tych rzeczy, obok pewności siebie i wyniosłości, które otaczały ją niczym aura? A może była to wina szpecącej ją, podłużnej blizny na policzku?
Dżuma potrząsnęła głową, słysząc słowa chłopaka, po czym uśmiechnęła się lekko.
Z jakiegoś powodu przypominała coś jadowitego.
Nie tylko z wyglądu.
Nie musisz mi o tym mówić, Mały.
Zerknęła przelotnie na cel swojej wizyty, jakby ten nie był godny jej zainteresowania, i dodała od niechcenia:
Wiem, że jesteś zajęty, ale umawialiśmy się na tę godzinę, a ja nie mam zbyt wiele czasu. Później sobie przetestujecie łóżko. Hej, Lennie — powiedziała nieoczekiwanie słodko. — Znowu udał mi się ten okrzyk cnotliwej pensjonareczki, co? Miał tak samo rozbrajającą minę jak każdy, więc chyba tak. — Powinna mieć śmiech równie perlisty co głos, ale nie miał on z nim nic wspólnego, wręcz przeciwnie; był zachrypniętym śmiechem kogoś, kto wypalił za dużo papierosów, i który zakończył się krótkim kaszlem, co najwyraźniej zepsuło jej humor do tego stopnia, by zmieniła ton na poważniejszy. — Zostaw go już i chodź do salonu, to omówimy parę rzeczy. I zaparz mi kawę z łaski swojej, jestem na nogach od wczoraj.
Była, mówiąc delikatnie, ekscentryczna, ale Shimura musiał być już przyzwyczajony do tej ekscentryczności, bo nadal nie zachowywał się jak ktoś znieważony, a przecież kobieta wtargęła do jego domu, ba, do sypialni, w takiej sytuacji, po czym zaczęła się jeszcze rządzić, co zszargałoby nerwy i cierpliwym osobom, do grona których mężczyzna bynajmniej nie należał. Ruszył się tylko, uwalniając od siebie chłopaka, po czym usiadł na brzegu łóżka, w milczeniu poprawiając krawat.
Zanim wyszła, Dżuma poradziła mu jeszcze, by trzymał z dala od niej “tego białego szczura”, bo inaczej przerobi go na bardzo puszysty dywanik przed kominek, tak, pomimo jej uczulenia na sierść, żeby wiedział.
Mężczyzna westchnął ciężko i spojrzał na Shinhyuna równie zmęczonym wzrokiem.
Szybko zmieniasz zdanie jak na kogoś, kto jeszcze przed chwilą marzył o tym, by ktoś go przeleciał.
W jego głosie słychać było jedynie pogardę, nie złość. Shimura wstał, nie pozostawiając chłopakowi żadnych instrukcji co do tego, jak powinien się zachować, po czym wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi nieco zbyt gwałtownym ruchem. Mimo wyćwiczonego przez lata opanowania w obliczu Rudej, jego charakter furiata musiał wziąć w końcu górę.
Kim został więc sam, pogrążony w półmroku tylko dzięki światłu, które przenikało przez szczeliny w drzwiach, bo za oknem od dawna panowała już noc.
To znaczy zostałby sam, gdyby nie mała, puchata kulka, która wpatrywała się w niego uważnie swoimi błękitnymi jak zimowe niebo ślepiami. Przypominała lisa, tyle że jej futro było w całości śnieżnobiałe. Piesiec. Zdecydowanie powiało Arktyką.
Stworzenie nagle szczeknęło, czy może raczej wydało z siebie odgłos tego pokroju, i rzuciło się na Syriusza, ale tylko po to, by zaraz od niego odskoczyć i pobiec na drugą krawędź łóżka. Chociaż miało obnażone zęby, które mimo swojej wielkości wyglądały na ostre, to fruwająca w te i we wte kita jasno dawała człowiekowi znać o przyjaznych zamiarach. Cóż, może wcale nie obchodziło go to, co się właśnie stało, a osoba, którą wzięło za intruza, wydała mu się bliższa niż przypuszczało - tak czy inaczej zwierzę chciało się tylko pobawić.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:56 pm

Przez długą chwilę unosił wysoko brwi, mając rzeczywiście minę nie do pozazdroszczenia, ale w gruncie rzeczy odetchnął z ulgą w duchu. Może i często lubił zwracać na siebie uwagę, ale nie przesadzajmy – nie znajdował się w takiej pozycji, z której mógłby czuć się całkowicie pewny i zdolny do pyskowania. Nie miał pojęcia o tej dziewczynie, widział ją przecież po raz pierwszy w życiu i właściwie miał nadzieję, że ostatni. Sprawiała wrażenie typu osoby, którego Syriusz nie polubiłby, nawet jeśli miałaby być ostatnim człowiekiem na tej planecie. Mimo wszystko nie chciał problemów, musiał przecież wrócić do Zony, gdzie czekali na niego inni, w szczególności brat. Nie było go tam na tyle długo, że jego nieobecność mogłaby powodować pewne podejrzenia.
Doprowadziwszy swój wyraz twarzy do względnego porządku, spoglądał spod Shimury na jego twarz, krzywiąc się lekko na uwagę dziewczyny dotyczącej jej własnego krzyku, pisku czy cokolwiek to było (na pewno nic przyjemnego dla jego wrażliwych uszu).
- Wręcz zajebisty – mruknął cicho, co usłyszał najwyżej Len, o ile w ogóle powiedział to na głos; nie był pewien, wciąż był lekko oszołomiony. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że sam chętnie napiłby się kawy, której w jego mieście było niesamowicie mało. Chyba że ktoś taki jak Syriusz pofatyguje się o sprowadzenie jej z Yunoshimy. Zaczął żałować, że jak gdy był jeszcze w kuchni, nie zwinął jej chociaż trochę.
- Pomyśl nad tym, może nie jesteś wystarczająco atrakcyjny, skoro zmieniłem zdanie – odparł, czując, jak ciężar ciała Shimury znika z jego ciała, co poskutkowało od razu odczuciem większej przestrzeni. Jak kiedyś pogarda Lena wybitnie mu przeszkadzała, tak teraz nie zwracał już na nią nawet uwagę, zupełnie jakby przywyknął do tego skurwielowatego tonu głosu. Spoglądał za nimi do czasu, aż oboje zniknęli za drzwiami, po czym ziewnął szeroko, czując powracające zmęczenie. Przez chwilę nawet zapomniał, że nie został zupełnie osamotniony, zważając na to interesujące zwierzę, które postanowiło trochę się nad nim poznęcać. Chcąc nie chcąc, uśmiechnął się do siebie – a raczej do śnieżnobiałej kulki – i podniósł się z pewnym trudem, nie szczędząc sobie cichego jęku spowodowanego postrzałem. Przycisnął dłoń do owej rany zasłoniętej bandażem i odetchnął znów, nie czując żadnych świeżych śladów krwi. Len wykonał dobrą robotą, trzeba było przyznać.
Fioletowe wejrzenie skierował na pieścca, do którego powoli wyciągnął zadrapaną ręką. Zwierzę przez pewien czas nie zmieniało swojej pozycji, ale nagle jakby przeprosiło się z Shunhyunem i podeszło bliżej, ocierając się ostrożnie o dłoń chłopaka, który wplątał palce w puszystą, miękką sierść. Było to naprawdę odprężające; pupil Shimury zdawał się być całkowitym przeciwieństwem swojego właściciela.
Cóż, Dżumy też, jak zdołał wywnioskować po jej ciepłym nastawieniu do stworzenia, które odbierało go tutaj najprzyjaźniej z całej trójki.
- Jak ty wytrzymujesz z tym wiecznie niezadowolonym gburem, mały? – skierował pytanie do zwierzątka, które patrzyło na niego mądrymi niebieskimi ślepiami. Gdy chciało się położyć, Shin powoli zgarnął je w ramiona i zbliżył do własnej klatki piersiowej. Na moment zamknął oczy, zastanawiając się, kiedy będzie w stanie się stąd wydostać, by po chwili znów je otworzyć i przelotnie spoglądnąć na drzwi.
Nagle ogarnęła go ciekawość. O czym rozmawiają? Kim właściwie była Dżuma i co chciała od Shimury? Zmarszczył brwi, myśląc, czy podsłuchiwanie byłoby w porządku – a raczej czy rzeczywiście chciał to wszystko wiedzieć – aczkolwiek wreszcie zdecydował; podniósł się ciężko z łóżka, nadal trzymając w objęciach psowatego, a następnie uklęknął obok drzwi, oparł łeb zaraz koło krawędzi drzwi i zaczął uważnie słuchać, wytężając wszystkie swoje zmysły.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:56 pm

Lis wcale nie opierał się przed wzięciem go na ręce, co - jakby się tak zastanowić - było mimo wszystko dziwne. Chociaż wcześniej nie zachowywał się, jakby miał jakieś wrogie zamiary wobec Shinhyuna, to bądź co bądź był zwierzęciem Shimury. Czy nie było tak, że pupile zwykle upodabniały się do swoich właścicieli...?
Kiedy wstali z łóżka, stworzenie spojrzało na Kima swoimi wielkimi oczami, które w tej chwili były wypełnione aż po brzegi zwykłym dziecięcym zagubieniem; nie minęło jednak zbyt wiele czasu, a chyba zrozumiało, co chciał zrobić, bo w jego ślepiach nagle pojawiła się niemal determinacja. Szczeknęło krótko, zadzierając wyżej łebek i strzygąc uszami, jakby podzielało ciekawość chłopaka odnośnie rozmowy.
Cóż, lis okazywał jakieś śladowe ilości empatii w przeciwieństwie do swojego pana, więc może ta pierwsza myśl była po prostu jedną z mnóstwa błędnych dygresji, jakie popełnili ludzie.
- O czym ty, do cholery, mówisz? - Ruda nie musiała nawet podnosić głosu, żeby było ją słychać - po prostu był do tego stopnia mocny, aż wydawało się, że drzwi są co najwyżej z papieru, a nie z solidnego drewna. Nie wiadomo, gdzie w tak małej istocie tkwiła tak wielka siła, ale gdzieś tkwić musiała, bo mężczyzna aż syknął karcąco. A przynajmniej wydał z siebie dźwięk, który taki przypominał. Kobieta oczywiście dalej kontynuowała w tym samym tonie, nie zwróciwszy na to w ogóle uwagi - Chyba sobie ze mnie żartujesz? Tak? Żartujesz sobie ze mnie, Len? Proszę, powiedz, że tak.
Shimura odpowiedział coś, jednak on mówił dużo ciszej. Pewną rolę mogło oczywiście odegrać w tym to, że miał znacznie niższy i głębszy głos, niemniej, nie dało się chociaż domyślić słów, które wydobyły się z jego ust. Za to wiadomo było, że nie spodobały się kobiecie.
- Nie obchodzi mnie to! - przerwała mu w połowie zdania.  - I uwierz, Jego też to nie będzie obchodzić, więc lepiej coś z tym zrób.
Czarnowłosy znowu się odezwał, ale o ile jeszcze niedawno brzmiał tak jak zawsze - to znaczy jakby było mu wszystko jedno - to teraz już wyraźnie był zły. Cokolwiek wywarczał, musiało to równie rozzłościć Dżumę co jego, bo zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do krzyku:
- Rób co chcesz, Len, ale później to ty, nie ja, będziesz się Mu tłumaczył. Nie wiem tylko co zamierzasz mu, kurwa, powiedzieć. Może “Wiesz, byłem taki samotny i potrzebowałem jakiegoś towarzystwa, a nic innego nie było pod ręką, więc...” - kto wie, jest jakaś szansa, że go tym rozczulisz i nawet cię pogłaszcze, zanim urwie ci łeb.
Później zapadła cisza, jednak nie taka zwykła cisza, a ta z rodzaju tak głębokich, że tylko kontemplowanie własnego oddechu pozwalało myśleć, że się zwyczajnie nie ogłuchło. Syriusz mógł jedynie przypuszczać, że oboje, Len i jego dziwna “przyjaciółka”, mierzyli się teraz wzajemnie wściekłym wzrokiem, czekając, aż to drugie wreszcie odpuści.
Przegrała Dżuma. Rzuciła coś do niego, dla odmiany tak niewyraźnie, że mogło to być zarówno “dobranoc”, jak i “pieprz się”. Chyba od razu po tym wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami na pożegnanie, bo tuż obok sypialni rozległy się inne niż jej kroki - cięższe, a zarazem paradoksalnie bardziej miękkie, prawie jakby do pokoju zbliżał się jakiś kot. Oczywiście o kilka rozmiarów za duży.
Ale zanim mózg Shinhyuna zdążył w ogóle przetrawić tę informację, ten kot wpadł z furią do środka, odrzucając go na bok. Shimura przez kilka przedłużających się w nieskończoność sekund stał w miejscu, ze zdezorientowaniem analizując sytuację, jaka go zastała, nim zlokalizował Kima obok drzwi. Patrzył na niego w całkowitym milczeniu, jednak tak, że nawet piesiec skulił uszy, jeszcze przed momentem przecież postawione na sztorc.
- Co ty robisz? - wyrzucił z siebie w końcu, dając Syriuszwi swoim tonem do zrozumienia, że nie oczekuje odpowiedzi na to konkretne pytanie, tylko że daje mu ostatnią szansę na zaproponowanie mu zimnej tequili, seksu albo wycieczki na Karaiby, a najlepiej wszystkich tych trzech rzeczy, jeśli nie planuje umierać tu i teraz.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:57 pm

Powoli głaskał psowate stworzenie między uszami, tym samym zajmując czymś ręce, podczas gdy próbował zinterpretować to, o czym rozmawiają, mimo iż wyraźnie słyszał tak naprawdę tylko drażniący (dla niego i najwyraźniej także dla lisa, który marszczył nos za każdym razem, gdy mówiła) głos Dżumy. Próbował nadstawić uszu, by dowiedzieć się, co mówił Len, lecz nic z tego, co trzeba przyznać, że go lekko frustrowało. Analizował słowa dziewczyny, chcąc wyciągnąć jakieś wnioski, acz te kontemplacje nasunęły mu więcej bezsensownych pytań niż odpowiedzi. O kogo tak naprawdę chodziło? Kim był On? To znaczyło, że Len miał kłopoty? Syriusz chciałby przyznać, że gówno go to obchodzi, ale dziwny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa sygnalizował o napływie niebezpiecznej ciekawości. Z drugiej strony wolałby, żeby ta wzmianka o "urywaniu łba" nie była prawdą, bo przecież wtedy nie miałby w mieście prawie żadnych sprzymierzeńców (o ile czarnowłosego tak można było w ogóle nazwać). Chyba zbyt mocno pociągnął za sierść zwierzęcia, bo prychnęło cicho, ale jednak nie uciekło, tylko ułożyło się wygodniej w jego ramionach. W ramach przeprosin podrapał delikatne miejsce pod szyją zwierzaka, co spotkało się z dużo lepszą reakcją niż poprzednia. W głębokim zamyśleniu zarejestrował jeszcze odległe, choć wciąż głośne, trzaśnięcie drzwiami, przez które drgnął niespokojnie. Podziałało na niego prawie jak alarmowe wycie syren przed godziną policyjną w Zonie. Powinien podnieść się jak najszybciej, wrócić na łóżko albo może nawet udać, że śpi, cokolwiek, ale i na to było już za późno. Zdecydowanie powinien pomyśleć nad swoim rozgarnięciem i przede wszystkim nie dać się tak omotać sprawie, której nie dotyczył. Chociaż czy na pewno? W końcu i nad tym się zastanawiał – czy zbytnio tutaj nie namieszał.  
Odsunął się od drzwi najszybciej, jak to było możliwe, wcześniej pozwalając lisowi uciec w „bezpieczniejsze” miejsce, chociaż i tak oberwał kantem drzwi w to nieszczęsne, postrzelone ramię po raz kolejny. Zdusił jęk bólu, gryząc się w język, by z względnym spokojem zerknąć w zmęczone, zdenerwowane oczy Shimury. Czując tępe pulsowanie w ręce (znowu), ostrożnie wstał i naraz nie wiedział, co miał ze sobą zrobić i gdzie się podziać. Nie pasował tu jeszcze bardziej niż wcześniej – niż kiedykolwiek, uściślając.
- Nic – odparł zadziwiająco zachrypniętym głosem, jakby nie odzywał się kilka dni, mimo że miało to miejsce może kilkanaście minut temu, i podszedł do łóżka, na którym usiadł. Zastanawiał się, jak bardzo nie na miejscu będzie wypytywanie się o krzyki Dżumy i na ile rozzłości to Lena, i też nad tym, czy rzeczywiście tak mu zależy, by wiedzieć. Dlaczego tak bardzo chciał skomplikować sobie życie? Zupełnie jakby do tej pory nie było zbyt niebezpieczne. Westchnął w duchu, pomasował dłonią rozbolały kark, wsuwając palce za skórzaną obrożę i tam je zostawiając.
Chociaż tutaj było względnie bezpiecznie, paradoksalnie więcej stresu mógł najeść się w domu Shimury niż w epicentrum zamieszek w tym jebanym mieście.
- Kto to był? – spytał, wcale nie licząc na odpowiedź. Chociaż może Len go zaskoczy? - I o czym ona mówiła? Masz kłopoty?
Na pewno Shim domyślał się, że podsłuchiwał, więc nie przejmował się tym, iż właściwie sam się aktualnie zdradził. W każdym razie odparła mu długa, śmiertelna cisza. Czekał minutę, potem dwie i jeszcze kilka, ale Shimura tylko patrzył na niego i nie mówił nic. Nagle poczuł, że powinien po prostu pójść i wrócić do Zony. W końcu wystarczająco długo zawracał mu głowę.
- Nieważne. W każdym razie dzięki. – Wstał i zgarnął swoją pokrwawioną koszulkę z materaca. – Za pomoc. Pójdę już.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:57 pm

Zignorował jego bezczelną odpowiedź, w milczeniu odprowadzając go wzrokiem do łóżka, na skraju którego - a jakżeby inaczej - Shinhyun zwyczajnie usiadł. Cóż, przynajmniej od razu się na nim nie położył. Dałoby się jeszcze zrozumieć, gdyby schował się pod nim z ogonem podkulonym ze strachu, aczkolwiek w głowie Kima musiała pojawić się błędna myśl, że skoro mężczyzna już raz— to znaczy dwa razy w przeszłości mu pomógł, to teraz nie zrobi mu krzywdy, bo byłoby to przecież tylko marnotrawieniem przeznaczonej na niego dotychczas energii.
Mięśnie Lena drgnęły ostrzegawczo pod skórą, gdy spiął łopatki, uwidaczniając tym samym i tak wystające kości obojczykowe. Wyglądał jakby ostatkiem sił powstrzymywał się przed rzuceniem się na chłopaka i rozszarpaniem go na strzępy; Syriusz albo jedynie udawał, że na niego patrzy, albo aż tak bardzo nie umiał intepretować jego zachowania, bo dalej kontynuował ciąg pytań, na które odpowiedzi nie powinny przecież mieć dla niego żadnego znaczenia. Za to już fakt, że każde słowo mogło być jego ostatnim, mógłby wziąć pod uwagę.
O co ci chodzi?
Dlaczego do mnie przyszedłeś? Dlaczego właśnie do mnie? Dlaczego nie do kogoś innego? Czemu zostałeś postrzelony? Kto Cię postrzelił? Jak w ogóle mogłeś do tego doprowadzić? Co robiłeś poza Zoną po godzinie policyjnej?
I w końcu dlaczego, do cholery, uważasz, że nie zabiję cię, jeżeli nagle dotrze do mnie, że utrudniasz mi i tak wystarczająco skomplikowane życie?
Też mam wiele pytań, Shinhyun.

Nikt — odparł zachrypniętym głosem, w którym gdzieś odległym echem pobrzmiewał jeszcze sarkazm. Chyba był zbyt zmęczony, żeby dalej ironizować, bo dodał, nie czekając na ciętą odpowiedź chłopaka — Pytasz o nią? To znaczy - o Ren? — Słowa zamarły mu w gardle i odwrócił wzrok, jakby nagle zmieszany; odkaszlnął po chwili, tak że nie dało się stwierdzić, czy rzeczywiście dopadła go aż taka konsternacja, czy też po prostu podrażniona krzykami i dymem papierosowym krtań odmówiła mu posłuszeństwa. — Jest jednym z Lisów.
Kim patrzył na niego równie bezrozumnym spojrzeniem co piesiec, więc wytłumaczył krótko to, co miał na myśli, póki jeszcze miał cierpliwość:
Tak się na nich mówi w Yunoshimie, w rzeczywistości mają inną nazwę, ale nikt w to nie wnika; w każdym razie, są oczami i uszami tego miasta, a raczej tych jego mieszkańców, których w ogóle stać na dodatkową parę oczu i uszu.
Popatrzył gdzieś w bok, milknąc na moment i zastanawiając się, jak ująć w słowa pozostałe wyjaśnienia.
Kiedyś z nią pracowałem — powiedział w końcu, nie precyzując nawet, co oznaczała ta współpraca. — Chyba dobrze to wspomina, bo nadal przychodzi od czasu do czasu dać mi jakąś przyjacielską radę w stylu “Robisz to chujowo, bo nie po mojemu”.
Jego ton powoli stawał się coraz bardziej beznamiętny, jakby mówił o czymś zupełnie naturalnym, ba, oczywistym dla wszystkich. Resztki swoich uczuć musiał włożyć w kolejny gorzki uśmiech, ale ten zdawał się je oddawać nawet wierniej - bardziej w jego stylu.
I nie mam kłopotów — warknął nagle, dużo ostrzej niż zamierzał. Kiedy to do niego dotarło, westchnął bezgłośnie, by dodać już znacznie spokojniejszym szeptem, który w ostatecznym rozrachunku i tak zabrzmiał o wiele gorzej od tej nieoczekiwanej złości w jego głosie — Oprócz ciebie.
I po raz kolejny coś stało się, zanim Shinhyun zdołał w ogóle zareagować - Shimura sięgnął do pasa, wyciągając z przytroczonej do niego kabury niemalże filigranowy rewolwer, którego wrażenie kruchości spotęgowało jeszcze porównanie go z bronią, jaka stała oparta o ścianę kilka metrów od łóżka. Zbyt daleko, by Kim mógł jej dosięgnąć bez oberwania w międzyczasie kulką w tył głowy. Aż dziwne, że, no… nie dostrzegł tego przedtem.
To by mu wiele ułatwiło.
A może wręcz przeciwnie.
Jesteś moim największym problemem — powtórzył głucho Len, głaszcząc pieszczotliwie lufę puszkami palców. Obserwował przy tym chłopaka w tak uważny sposób, że nie dało się nie domyślić, że od dawna ma go na celowniku. I że bynajmniej nie chybi. — Dlatego nigdzie stąd nie pójdziesz. Idioto.
Zdjął palec ze spustu i z niespodziewaną niedbałością rzucił pistolet w jego stronę, licząc na to, że wykaże się wreszcie refleksem, którego do tej pory mu brakowało. Sam zaś podszedł do strzelby lub czegoś, co było do niej podobne, jednak nie wziął tego do ręki. Stojąc tyłem do Syriusza, przypomniał mu spokojnie:
Już słyszałeś. Nie wyjdziesz, bo będziesz musiał przedostawać się przez patrole, co w takim stanie, w jakim obecnie się znajdujesz, na pewno ci się nie uda. Po tym, czego dowiedziałem się od Dżumy, tym bardziej. Uwierz.
Odwrócił głowę w jego stronę, pozwalając co dłuższym kosmykom włosów opaść mu na oczy, w których przez moment znowu błysnęło czyste rozbawienie - nic poza tym i nic ponadto. Zwykłe rozbawienie, jakby za oknem wcale właśnie nie działo się piekło.
Jakby wszystko było jak dawniej.
...więc lepiej będzie, jeśli oddam ci twoje zabawki.
Jeden szybki ruch ręką i sztylet Shinhyuna minął ze świstem jego głowę, wbijając się w poduszkę tuż za nim.
Tak swoją drogą, wydaje mi się, że nie ustaliliśmy jeszcze niczego w kwestii zapłaty za uratowanie ci tego kościstego tyłka.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:58 pm

Miał iść prosto do wciąż uchylonych na oścież drzwi, ale nawet nie zdążył tak naprawdę się ruszyć, gdy przejęło go czyste zdziwienie samym tym, że Shimura odpowiedział. Większość rozmów, jakie prowadzili, były o tym, jak bardzo jeden drugim gardzi, lub co najwyżej zajmowali się irytowaniem siebie nawzajem. Bardzo udana znajomość, doprawdy. Jedną ręką przyłożył koszulkę do brzucha, za to kątem oka dostrzegł, że bandaż na ramieniu lekko przesiąknął krwią, która teraz już na szczęście zaschnęła i go nie kłopotała. W prawdzie nie czuł się idealnie, ale na pewno nie tak okropnie jak kilka godzin wcześniej. Różnicą było chyba tylko to, że zajął czymś myśli; czymś ciekawym i niepokojącym jednocześnie. Słowo „nikt” powoli gasiło jego zapał, ale w gruncie rzeczy doczekał się i dalszych informacji, które niby mówiły mu niewiele, lecz jednak nieco rozjaśniały całą sprawę.
Ren. Lisy. Kiedyś o nich słyszał – dość dawno i chyba tylko przypadkiem, prawdopodobnie tylko ktoś w obrębie Zony o tym wspomniał – a może znał taką osobę – nie był pewien, co dokładnie było prawdą z informacji, jakie do niego dotarły, a co tylko zwykłą hiperbolą, by podkolorować historię Lisów. W końcu opowiadania przechodzące przez więcej niż cztery osoby po prostu tracą na autentyczności. Wywnioskował tylko tyle, że ta rola w Yunoshimie nie należała do najbezpieczniejszych, w szczególności, że mieszkańcy Zony nie pałali do nich miłości z prostego powodu – niekiedy próbowali również wciskać swoje wścibskie nosy w to, co się dzieje w napromieniowanym mieście. Bo co jest ciekawszego od życia toczonego w niemalże wymierającej okolicy. Uznał jednak, że lepiej udać, iż niewiele o nich wie, co nie było aż takim wielkim kłamstwem. Gorsze łgarstwa wypowiadały jego usta w przeciągu całego życia.
Czy to znaczyło, że Shimura sam był kiedyś Lisem? Zastanowiło go to. Skoro nie powiedział wprost, w jaki sposób współpracował z Ren, czy jak było jej na imię, pewnie nie miał zamiaru nic o tym mówić. Mógłby się oczywiście dopytywać, ale sam nie wiedział, dlaczego odpuścił. Bo przecież nie w ramach współczucia do Lena, bez przesady znowuż. Puszysty, długi czarny ogon oplótł wokół własnej nogi, dochodząc do konkluzji, że wie o Lenie tyle, co nic. Prawdopodobnie Shimura znał więcej informacji o Syriuszu, niestety bez należytej wzajemności, czego zaczął żałować. Powinien dowiedzieć się wszystkiego, co możliwe, od ostatniego ich spotkania. Dlaczego tego nie zrobił? Pewnie nie spodziewał się, że kiedykolwiek jeszcze się zobaczą, nie miał na to zbyt wielkich nadziei. Ale kto się spodziewał? Len na pewno nie, nawet w najgorszych koszmarach, jak Syrusz mniemał.
Drgnął nieco i nawet jeśli teraz się zdziwił czy przestraszył, nie dał tego po sobie poznać. Zmrużył tylko oczy, patrząc prosto w niewielkie, metalowe oko pistoletu – właściwie jego pistoletu, co skwitował z gorzkim uczuciem irytacji. Po co brał mu rzeczy?! Czy Shin nie był postrzelony, do cholery? Shim z pewnością musiał zgarnąć je, kiedy ten był ledwo przytomny, w innym wypadku na sto procent by mu to nie umknęło, a nawet nie doszłoby do tego. Jakim byłby rebeliantem, gdyby dał się dobrowolnie rozbroić? Zacisnął wargi i nawet nie liczył na strzał. Jeżeli Len życzyłby mu śmierci, byłaby to śmierć dużo bardziej skomplikowana i powolna, niż jakieś tam postrzelenie. Ta trwałaby zbyt krótko i praktycznie bezboleśnie. Dlatego często nawet zabijano swoich sprzymierzeńców, gdy skazywani byli na coś gorszego - tortury czy bycie eksperymentem - by po prostu nie cierpieli niewyobrażalnych męczarni.
Dlatego gdy pistolet został rzucony w jego stronę, złapał go zwinnie wolną ręką i niemal z namaszczeniem przesunął szorstkimi palcami po jego lufie, nie odwracając wzroku od Shimury. Tyle? Naprawdę? Zawiódł się. Nie tylko pistolet przecież miał przy sobie.
- Patrole nie są znowuż takie doskonałe – westchnął, zmęczony już tym, że zawsze jest uznawany przez niego za dzieciaka, który za cholerę sobie nie poradzi. - Przed poznaniem ciebie dawałem sobie z powodzeniem radę, pomijając noc, kiedy porwali mnie do laboratorium. Myślisz, że jestem jedyną osobą z Zony, która przedostaje się do miasta? Patrole omijają tyle miejsc, że jednego wieczoru może przedostać się nawet tuzin ludzi – Sam nie wiedział, czemu o tym mówił. - Chyba że o tym ta Dżuma mówiła. Że wreszcie dopracowali swój ułomny system. Albo jeszcze gorzej.
Wydał z siebie typowo psie warknięcie, rejestrując lecący praktycznie w niego sztylet, i automatycznie odsunął się w bok, zupełnie jakby taki ruch obronny był zagnieżdżony w jego mózgu. A oto i jest jego druga broń! Zguba odnaleziona!
- Dziękuję za oddanie tych „zabawek”, jak mówisz – burknął i szarpnął za rękojeść noża, którego od razu schował w bezpieczne miejsce, przez moment zdumiony siłą rzutu, który jakimś cudem spowodował, że ostrze wbiło się w tak nierówną i śliską powierzchnię, jaką jest poszewka poduszki i sama poduszka. Ponownie skierował na niego fiołkowe spojrzenie.
- Mogę zrobić wiele – zaczął. - Jeżeli powiesz mi coś, co ciekawi mnie od dawna; dlaczego w ogóle wyciągnąłeś mnie z tego laboratorium. Bo szczerze nie wierzę, że masz aż tak dobre serce, Len.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:59 pm

Źle to ujął - Shinhyun sam w sobie nie był problemem. Problemy były czymś, co z niego wynikało; był ich powodem. Shimura wrócił spojrzeniem do chłopaka, jednak nie patrzył na niego długo. Gładko przeszedł wzdłuż połowy jego ciała, od głowy aż do ręki, której dłoń zaciskała się na pistolecie zbyt mocno. Wyczulone na wszelkiego rodzaju medyczne anomalie oko z chirurgiczną precyzją zarejestrowało, że przesuwające się po lufie palce były pobielałe z wysiłku.
Dalej się mnie boisz, Shin?
Słowa, które wydostały się z ust Kima, jakby zatarły uśmiech na jego własnych wargach. Cóż, wprawdzie rzeczywiście wyraz na jego obliczu zaczął tracić na intensywności, aczkolwiek wcale nie w reakcji na odpowiedź czarnowłosego, która - kto by się tego spodziewał - i tak nie wywołała na nim żadnego wrażenia, bo jako lojalny tylko sobie, mógł pozostać obiektywny wobec działań rządu. Służby specjalne, które działały pod jego nadzorem, faktycznie nie były zorganizowane tak, jak mogłyby być, i Len dobrze o tym wiedział, zwłaszcza że sam miał pojęcie o strategii. W każdym razie winę za tą nagłą beznamiętność poniosły wyłącznie mięśnie jego twarzy, które, nienawykłe do tak ciężkiej pracy, stawiały mu już powoli opór. Dopiero teraz dotarło do niego, jak wiele dzisiaj powiedział, i jak dużo z tego, co powiedział, mogło spokojnie nie wydobywać się z jego gardła, a nawet nie przychodzić mu do głowy.
Ale Syriusz ani myślał kończyć rozmowę, co zresztą było do przewidzenia, bo, ku niezadowoleniu mężczyzny, ta dopiero się chyba właściwie zaczęła.
Nie są — potwierdził szybko, zanim jeszcze jego rozmówca zdążył nabrać oddechu, by dodać coś więcej, a w jego głosie wyraźnie było słychać zniecierpliwienie. Dlaczego w ogóle miał go za kogoś, kto chciałby tracić czas na zaprzeczanie oczywistej prawdzie? — Właśnie o tym mówię. Zachowujesz się chwilami jak dziecko, Shinhyun, a przynajmniej masz równie naiwny sposób myślenia. Kiedy zrozumiesz, że nieważne, ile razy udało ci się uciec, tylko ważne, że ten jeden raz ci się nie udało?
Nie przejął się też wcale informacją o przerzutach z Zony, która była dla niego równie jasna co niekompetentność policji. Jej mieszkańcy byli przecież gorsi od raka.
Gdyby nie ja, nie mógłbyś mi w tej chwili powiedzieć, że patrole zostawiają luki — przypomniał mu z niechęcią wywołaną zbywaniem bez przerwy tego jego braku argumentów. Czy naprawdę musiał być taki uparty także wtedy, kiedy z góry było wiadomo, kto ma rację, i że nie był to on? Teraz na serio pieprzył chyba tylko dla samego pieprzenia, bo to, co mówił, od dawna już nie prowadziło do żadnego sensownego meritum. — Poza tym, Ren przyszła dać mi znać o kolejnej czystce. To już druga w tym tygodniu. Widocznie wzięli sobie do serca wasze narzekania odnośnie ich nieudolności.
Odwrócił wzrok, kiedy nagle uderzyło go to, że nadal patrzy się na jego wychudzone ręce. Nieoczekiwanie dla niego samego zaczęło go denerwować to, jak bardzo widoczne były kości jego nadgarstków. On coś w ogóle jadał albo pił, czy zdecydował się żyć jedynie nadzieją o lepsze jutro?
Długo się go jeszcze nie doczeka, za to na pewno krócej pożyje.
Co. Za. Marnowanie. Czasu.
Wyjrzał przypadkiem przez okno i jego uwagę od razu przyciągnął obiekt, który zakłócał sobą naturę właściwą widokowi z tego pokoju, to jest zwykle pustej ulicy oświetlonej blaskiem zaledwie paru latarń. Pod jedną z nich, tą, która od iluś już dni była zepsuta, znajdował się jakiś kształt, który był ciemniejszy od otaczającej go nocy. Kiedy się poruszył, przecinając biegiem ulicę, by zniknąć za rogiem jednego z budynków, do Lena dotarło, że był to jakiś samotny bury kot.
Westchnął, wyobrażając sobie, jak skończyłby taki przybłęda po jednym dniu odwiedzin w Zonie.
Chociaż… może i kocie mięso miało jakieś walory smakowe, jakich człowiek, który nie był głodny, po prostu nie umiał docenić.
Z rozmyślenia wyrwało go wreszcie pytanie Shinhyuna. Dalej nie sprawiał wrażenia, jakby go coś w nim wzruszyło, jednak gdyby chłopak przyjrzał mu się dokładniej, jego uwadze z pewnością nie umknęłoby kilka szczegółów w jego zachowaniu, które świadczyły o tym, że z trudem hamował się przed odpowiedzeniem bardziej agresywnie.
Nie obchodzą mnie ludzie — wycedził przez zaciśnięte zęby, tak że nie ulegało wątpliwości, iż nie zamierza ciągnąć tego tematu — ale jednostki już tak, bo, widzisz, jednostki jeszcze bywają użyteczne. Więc przyjmij do wiadomości, że akurat jesteś - lub byłeś - jedną z tych, na których mi zależy… albo zależało. Powinieneś dziękować bogom czy w kogo tam wierzysz, że tak jest lub było, zamiast jeszcze mnie o to pytać.
Rozluźnił się nagle. Czemu aż tak się tym przejął? Bądź co bądź, to on tu stawiał warunki. Zreflektował się po chwili znacznie bardziej opanowanym tonem:
Nie dałem ci zresztą prawa do pytania mnie o cokolwiek. Doceń tę łaskawość i nie zmieniaj tematu. Lepiej dla ciebie będzie, jeśli dobrze to sobie przemyślisz i jakimś cudem znajdziesz coś, co chociaż minimalnie zrekompensowałoby mi wszystkie trudności, jakich mi przysporzyłeś.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 8:59 pm

Cierpliwie wytrzymał jego przeszywający wzrok na swoim ciele, chociaż poczuł przez niego nieprzyjemny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Przeniósł równowagę z prawej nogi na lewą, czując nagłe osłabiene spowodowane pewnie wszystkim tym, co nazbierało się przez kilkanaście ubiegłych godzin – utrata krwi, fakt, że jadł coś może przedwczoraj, no i wreszcie – trzymanie nerwów na wodzy. Wbrew pozorom było to dla Syriusza dość trudnym zadaniem, w przeciwieństwie do Shimury, który najwyraźniej nigdy nie miał z tym większych problemów (nawet śmiał twierdzić, że to z wyrażaniem uczuć miał kłopot). Wywrócił oczami na kolejne pouczenie Lena skierowane jak do bachora i sam nie wiedział, dlaczego tak bardzo denerwował go ten protekcjonalny ton. Uspokój się, skarcił siebie. Szczerze powiedziawszy wolałby usiąść, a nie sterczeć tak bez ruchu z dekoncentrującymi zawrotami głowy, acz nadal tkwił w tej samej pozycji, mając jedynie nadzieję, że nagle tu nie zemdleje. Wolałby nie stracić przytomności akurat przy Shimurze, który ma jego i jego ewentualnie prawie-zwłoki po prostu gdzieś. Z drugiej strony zemdlenie trochę ułatwiłoby mu zapadnięcie w sen, bo naprawdę wątpił, że w normalnych warunkach zasnąłby bez żadnych trudności.
- Gdybym ciągle przejmował się tym, że ten jeden raz mi się nie udało, pewnie nie byłbym w stanie się przedostawać do Yunoshimy z obawy, że znów mnie porwą. – Oblizał lekko spierzchnięte wargi, a następnie przygryzł policzek od środka, jakby w konsternacji. – Więc to przez czystkę zostałem postrzelony albo mam jakiegoś cichego wroga aż tutaj. – Uśmiechnął się krzywo. - Albo to twój wróg. Patrole przeważnie tylko nas łapią, nie strzelają od razu, bo paradoksalnie jesteśmy potrzebni w tych piekielnych laboratoriach, co sam najlepiej wiesz. Fajne więzienie nam tam urządziliście, nie powiem. Hodowlę królików doświadczalnych, czy tam psów w moim przypadku.
Pokręcił nadgarstkiem, gdzie kości strzeliły głośno, co Syriusz z dziwnego powodu lubił słuchać. Bezwiednie powiódł za wzrokiem Shimury, to jest gdzieś w okolice okna, ale z tej odległości niestety niewiele zobaczył. Przez ułamek sekundy był naprawdę ciekawy, co takiego czarnowłosy tam zauważył, lecz szybko jego uwagę odwróciła opryskliwa odpowiedź, na którą omal nie wybuchł śmiechem, co by bardziej pogorszyć swoją i tak beznadziejną sytuację. Mimo wszystko zamiast śmiechu, parsknął coś niezidentyfikowanego i przyłożywszy dwa palce – kciuka i wskazującego – do kącików oczu, ścisnął je. Niedbale odłożył znów swoją koszulkę – nawet ułożył ją w kostkę! - sam zdziwiony swoimi umiejętnościami rozwiniętymi w tym kierunku, mimo iż były przydatne tyle co nic. W Zonie dobrze, że koszulka nie miała na sobie śladów krwi, gdy była zupełnie czysta było już zupełnie idealnie - nikt nie dbał, czy była pomięta, na co tak chorobliwie zwracali uwagę niektórzy politycy w tym pojebanym władzy-żądnymi-rządcami.
- To trochę zabawne, Lennie. Musi to być bardzo delikatna sprawa, skoro tak uparcie nie chcesz o niej mówić. – Zmrużył oczy. - Byłoby mi cię żal, że akurat to mnie upatrzyłeś sobie za tę „jednostkę”, szczególnie że dla ciebie jestem obecnie bezsensownie szczekającym kundlem – miał wrażenie, że sam Shim tak powiedział, chociaż nie był pewien - i nie mam ku temu wątpliwości. Zresztą traktuj mnie jak chcesz, nie bardzo mnie to przejmie.
Uśmiechnął się delikatnie do samego siebie, odszedłszy od łóżka w stronę okna, jednocześnie będąc bliżej Lena. Dopiero teraz zauważył, że pokój był urządzony tak, by wszystko dokładnie do siebie pasowało, w unikalnym stylu. Po prostu tak, by było po myśli Shimury. Przypomniał mu się jego pokój ze ścianami w znienawidzonej przez niego żółci, po czym pomyślał, jak obrzydliwie bogaty musiał być mężczyzna, że z trudem pohamował odruch wymiotny. No może nie dosłownie.
Zerknął na ulice, chcąc mniej więcej określić, kiedy wzejdzie słońce, ale nie zapowiadało się, że będzie to szybko. Zmartwił się także, bo w takim razie będzie musiał spędzić tu cały kolejny dzień – jakoś nie wyobrażał sobie, że w środku dnia w radosnych podskokach pobiegnie do Zony, chyba że Len ma jakieś niesamowite sposoby. Potrząsnął głową, nie chcąc się tym teraz zamartwiać. Ponownie zainteresował się Shimem.
- Tylko mnie to zastanawia. Ciągle mi odmawiasz, więc jedynie wzmacniasz moją ciekawość. Co ci przyszło do głowy, hm? Pomyliłeś mnie z kimś? Znasz kogoś z mojego miasta? – Podszedł bliżej, tak blisko, że mógłby go swobodnie ugryźć w szyję, gdyby chciał. - Przypominam ci kogoś? – Gdyby był wyższy o jakieś pięć centymetrów, patrzyłby w jego złote oczy z tak niewielkiej odległości. Nieco poprawił jego czarny krawat. – Kogoś bliskiego?
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 9:00 pm

O czym ty znowu… Odruchowo ugryzł się w policzki od ich wewnętrznej strony, bardziej wyostrzając swoje i tak już wyraźne rysy; przez sekundę kości jego twarzy wyglądały w tym świetle - czy też właściwie jego braku - jakby miały mu się przebić przez skórę. Zawsze to robił, kiedy był zdenerwowany. Taki nawyk. Jeden z wielu zresztą.
A nie przyszło ci może do głowy - zaczął najbardziej spokojnym tonem, na jaki było go jeszcze stać w takiej chwili —  że nie powinieneś w ogóle wychodzić poza Zonę, skoro ten jeden raz ci się to nie udało? Że nigdy nie zawdzięczałeś przedostania się do miasta swoim umiejętnościom, tylko zwykłemu szczęściu?
Znowu - który to już raz? - patrzył na niego, ale tym razem skupił wzrok na jego ustach, a że jego spojrzenie wciąż było tak samo żywe jak wtedy, gdy celował do niego z jego rewolweru, wyglądał prawie tak, jakby miał spijać słowa z jego warg. Cóż, przynajmniej raz w życiu sprawiał wrażenie kogoś, kto faktycznie słucha tego, co ma do powiedzenia druga osoba. Teoretycznie. Z praktyką było dużo gorzej.
Patrzył milcząco, jak Shinhyun zwilża wargi językiem, jednak kiedy chłopak przygryzł policzek tak jak on wcześniej oba, nie mógł już dłużej się powstrzymywać i przerwał na krótko zapadłą ciszę ni z tego ni z owego szczerze rozbawionym parsknięciem.
...które zresztą powtórzył zaraz później, widząc, że Kim złożył swoje ubranie - to znaczy część swojego ubrania - w idealną kostkę. Czy naprawdę nie miał żadnych innych zmartwień poza tym, by nie pogięła mu się i tak brudna koszula?
Westchnął i pozwolił sobie w końcu na kolejny uśmiech. Z jakiegoś powodu, mimo wszystko, ten kundel wzbudzał w nim jakieś pozytywne uczucia. Takie, jakie ma się na widok psa, który wziął dla siebie za duży patyk. I utknął razem z nim w drzwiach.
Źle myślisz — wymruczał w końcu, odwracając się zwinnie, tylko po to, by w kilku krokach znaleźć się przy ścianie, o którą oparł się, by móc dalej wbijać w czarnowłosego ostre spojrzenie żółtych oczu. — Kiedy mówię “czystka”, to mam na myśli czystkę właśnie, w jedynym tego słowa znaczeniu. Podczas trwania czegoś takiego usuwa się wszystkich.
Sam oblizał usta, uśmiechając się do niego jeszcze szerzej.
To znaczy tych wszystkich, którzy nie mają identyfikatorów — sprecyzował, wskazując machnięciem ręki na tył swojej głowy. — Na przykład ciebie — tu ułożył dwa palce w imitację pistoletu, po czym wydał z siebie bezgłośny odgłos wystrzału, lekko odchylając ją na bok. — Reszta, o ile nie jest uprzywilejowana do przebywania na zewnątrz po godzinie policyjnej, trafi na przesłuchanie, które może skończyć się karą sięgającą od grzywny po otrzymanie specjalnie wystosowanego zaproszenia do celi śmierci. Dbamy o swoich obywateli tutaj, w Yuno. Łapanki też przecież nikogo nie dotyczą, póki siedzi się grzecznie w domu, zamiast niepotrzebnie szukać guza na zewnątrz.
Zmarszczył brwi na jego następne słowa. Czemu musi zachowywać się tak… paradoksalnie. I dlaczego to on musiał go w tym cały czas uświadamiać?
Skoro tak bardzo jest ci wszystko jedno, po co mi o tym mówisz, Shinhyunie? — zapytał przesłodzonym głosem, twardo jednak akcentując jego pełne imię.
Mrugnął parę razy oczami i przetarł je wreszcie, czując, jak ogarnia go wcześniejsze zmęczenie. W końcu niebawem nastanie już świt i będzie to jeden z tych świtów, podczas których będzie miał okazję do obserwowania, jak księżyc mija się ze słońcem na niebie. Zerwanie kilku nocy pod rząd naprawdę zaczęło się odbijać na jego zdrowiu, ale nie mógł inaczej. Trzeba będzie pomyśleć o jakichś okularach, bo te soczewki nie nadawały się do pracy w takich warunkach… O ile jakikolwiek wzrok się do tego nadawał.
Wcale… — powiedział, ale w tym samym momencie Syriusz podszedł do niego, zbijając go tym z tropu. Urwał w połowie zdania, pozwalając mu na dokończenie własnego. Nie odezwał się nawet wtedy, kiedy nieproszony poprawił mu krawat - patrzył na niego tylko z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wreszcie dokończył, powoli i starannie dobierając słowa — …nie przypominasz mi kogoś bliskiego.
Bo on nie był mi bliski.
Nie tak jakbym tego chciał.

Dotknął zadziwiająco delikatnie ramienia tam, gdzie chłopak został postrzelony. Miał bardzo miękkie dłonie, ale czego się można było spodziewać po kimś, kto całe życie zajmował się tylko szyciem co bardziej rozpadających się ludzi na zmianę z doprowadzaniem ich do tego rozpadania się?
Powinieneś odpoczywać. Marnujesz moją pracę — dodał tonem ucinającym dalszą dyskusję, kładąc ręce na rękach Syriusza, które nadal, już bez powodu, spoczywały na jego krawacie. Jakoś nie potrafił - lub nie chciał - zrobić z nimi niczego więcej, więc tkwił tak w bezruchu, wciąż go obserwując.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 9:00 pm

Westchnął ciężko.
- Nie przyszło mi to do głowy. Ktoś musi tu przychodzić, bo zaczyna brakować jedzenia. – Na samą myśl o jedzeniu poczuł uciążliwe ukłucie w brzuchu, ale instynktownie je zignorował i starał się o nim zapomnieć. Kiedyś może wreszcie zje. - Jestem dość zwinny i w lepszym stanie niż większość osób w moim wieku, to mogę się na coś przydać. Chociaż masz rację, pewnie dużo też w tym szczęścia. Ale nie mogę powiedzieć, że mi to nie pasuje.
Bo przecież to nie było tak, że z chęcią narażał się na te wszystkie niebezpieczeństwa dla rozrywki czy zwykłej zabawy. Chyba tylko masochiści mogliby tak postępować, a mimo iż Syriusz miał z nich ostatnimi czasy dość sporo, jego destrukcyjny stan nie sięgał tak głęboko, w każdym razie jeszcze nie zapowiadało się, by byłoby z nim jakoś gorzej.
Miał wrażenie, że powiedział to już wieki temu, w ogóle zdawało mu się, że czas nagle zwolnił, i nie był pewien, czy się z tego cieszy, czy wręcz odwrotnie. Zmartwił się wiadomością o czystce, przeszedł go dreszcz na samą myśl o tym, kogo twarzy już nie zobaczy, gdy wróci – o ile wróci – i miał tylko nadzieję, że jego brat siedział na tyłku, pod żadnym pozorem nie próbując go szukać. To byłaby totalna głupota i kolejne utrudnienie. Powoli zresztą zastanawiał się, jak on, do cholery, się wytłumaczy gdzie był i co robił. Przecież nie może powiedzieć prawdy, bo jeszcze posądzono by go o zdradę, co było możliwe wśród podejrzliwych mieszkańców Zony, nawet jeśli zdrada parowana z imieniem Shinhyun brzmi tylko absurdalnie, nie ma w tym żadnej kompatybilności.
Zaśmiał się.
- Z tym dbaniem o obywateli zabrzmiałeś prawie jak nasz ukochany prezydent, prawie ci uwierzyłem – powiedział, kręcąc lekko głową. To było zabawne dla niego, chociaż być nie powinno. Otumanieni ludzie naprawdę wierzyli, że rząd chroni ich przed brzydkimi, dziwnymi mutantami z Zony, którzy w każdej chwili mogą ich zarazić swoją niedoskonałością. Gdzieś nawet słyszał, że pewien człowiek nabrał się, że od patrzenia się na osobę pokroju Shina można stracić wzrok. Ja pierdolę, pomyślał. To jakaś paranoja.
Milczał przez jakiś czas, ogarniając fioletowym spojrzeniem to, co miał aktualnie przed sobą najbliżej – czyli biel kołnierzyka koszuli Shimury, czerń gładkiego garnituru i nadal ten nieszczęsny krawat. Stwierdził w myślach, że nie powinno tu być tego przedmiotu. Niebawem podniósł wzrok, przekrzywiając głowę.
- Przypominam po to, byś nie zapomniał, oczywiście – mruknął, chociaż sam nie wiedział po co. Powiedział chyba cokolwiek, by przerwać ciszę, którą owszem lubił, ale tym razem wolał, by nie trwała za długo.
Drgnął nieco, czując palce w okolicach swojej rany, ale postanowił sobie, że nie będzie spuszczał wzroku z Lena, choćby nie wiem co. Mimo wszystko chciał pozostać czujny, cokolwiek nim teraz prowadziło.
- Wydaje mi się, że kłamiesz – skwitował krótko. Praktycznie w tym samym czasie zarejestrował inne dłonie na swoich, tak też od razu spodziewał się odepchnięcia rąk, by nie dotykać Lena, ale nic takiego się nie zdarzyło. Shim trwał bez ruchu, co sprawiło, że część jego wcześniejszych obaw dotycząca czystki, ucieczki do domu – i innych - ulotniła się, chociaż pewnie tylko chwilowo, acz mimo to poczuł ulgę. Stał tak, ciesząc się spokojem. Przez kilka sekund.
- Też powinieneś odpocząć – mruknął, oczywiście ignorując „specjalny” ton (nabierał poczucia, że ten ton Shimura używał w jego obecności najczęściej, jakby ciągle krzyczał „zamknij się”). Znowuż zagryzł lewy policzek od środka i nie zastanawiając się długo, poluzował przy szyi krawat mężczyzny. Następnie rozszerzył go, póki supeł się nie rozwiązał, pociągnął, by zsunął się wzdłuż szyi czarnowłosego, po czym upuścił na ziemię bez większych obiekcji. Pewna jedna dłoń wciąż znajdowała się na jego ręce, tylko że już na przedramieniu, lecz i to nie powstrzymało go od zgarnięcia w pięści brzegów klap marynarki, zupełnie jakby było to najnormalniejsze posunięcie na świecie.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 9:01 pm

Macie dokładnie tyle jedzenia, ile wam potrzeba — wtrącił się mu w pół zdania, nie mogąc już dłużej słuchać tych głupot. — Nie mniej. Ale chcieć więcej niż się powinno to typowo ludzkie zachowanie, prawda?
Z początku chciał tylko zmrużyć oczy, jednak był tak zmęczony, że - zanim to do niego w ogóle dotarło - te całkiem się mu zamknęły. Światło, jakiekolwiek i w dowolnych ilościach, drażniło go, kiedy nie był zmęczony, a co dopiero teraz, więc z ulgą powitał tę nieprzesadzenie idealną ciemność. Czuł niemal, jak każdy jego mięsień z osobna, wcześniej spięty, rozluźnia się powoli, tak że gdyby nie był oparty plecami o ścianę, z pewnością osunąłby się bezwładnie na podłogę. Cały świat, który znajdował się za jego powiekami, przestał właśnie dla niego istnieć - został tylko świat, który znajdował się pod nimi.
Jego osobista Otchłań.
Tylko ta cholerna Alicja nie zamierzała dać mu spokoju.
Wasza liczebność jest ściśle kontrolowana. Odnotowujemy każdy przypadek narodzin i zgonu. Wiemy o was to, co musimy wiedzieć, czyli właściwie wszystko - tak, nawet to, o której chodzisz wyć do księżyca.
...głupi kundlu.
Ostatnie zdanie miało wprawdzie brzmieć bardziej jak żart, ale oczywiście nie brzmiało. Nie z tym tonem zimnego despoty, który Len zwykł przyjmować podczas rozmów z praktycznie każdym, kto w ogóle jeszcze chciał z nim rozmawiać (w końcu posługiwanie się samymi konkretami i suchymi faktami nie sprzyjało przecież żywej konwersacji). Nie w sposób, w jaki to powiedział i nie z tą gestykulacją. Po prostu nie.
Nie mamy zamiaru was tam zagłodzić, bo to nie stanowi naszego celu. Mimo że wojna zabiła miliardy ludzi, to mentalność tych, którzy pozostali, wcale się nie zmieniła — stwierdził to z takim niesmakiem w głosie, jakby ci pozostali mogli go usłyszeć i zdążyć się jeszcze ukorzyć, zanim dosięgnie ich jego wzgarda. — Tym miejscem nadal rządzi pieniądz. Śmierć obiektów z Zony zwyczajnie się nam nie opłaca, póki są w stanie wykonywać powierzoną im pracę na rzecz utopii. — Kącik warg Shimury lekko drgnął na zaakcentowany wyraz w trwającym sekundę sardonicznym półuśmiechu, ale na tym się skończyło nieprzebrane bogactwo jego mimiki.
Oczywiście mogła istnieć szansa, że nie miał o czymś pojęcia, jednak zignorował ją. Tę opcję odrzucił zresztą na samym wstępie, bo wydała mu się zbyt nieprawdopodobna. Jakim cudem on, jedno z ulubionych "jagniąt" Pana, jak ochrzcił swoich obywateli podczas ostatniej przemowy, kreując się już na nowego boga, miałby nie być świadomy jego następnych kroków? Taki był z niego nowy pasterz zbłąkanych owieczek, że aż dziw, że coś jeszcze z jego stada nie rozszarpały głodne wilki.
Rozwarł delikatnie usta, otarłszy się językiem o swoje trochę za długie kły.
Jestem pewien, że wykwalifikowani ekonomiści lepiej od ciebie wiedzą, ile kalorii dziennie potrzebuje człowiek — dodał jeszcze, od niechcenia wyrzucając z siebie tym samym informację, którą i tak po chwili zastanowienia zdecydował się zaznaczyć, na wypadek gdyby Kim miał go znowu męczyć pytaniami o nią — dlatego jedzenie, jeżeli faktycznie jest go za mało, musi ginąć gdzieś w samej Zonie. Szczerze mówiąc, nie byłbym zdziwiony, gdybyście mieli tam zdrajcę. Albo zdrajców.
W takich czasach każdy przecież myśli wyłącznie o własnym dobrze, czyż nie? Przetrwanie zawsze było priorytetem większości, także wtedy, gdy żadne namacalne zagrożenie nie istniało, więc nie ma sensu mówić o masowej bratniej rzezi, która wystąpiła po apokalipsie.
Uchylił powieki, spoglądając spod półprzymkniętych na Shinhyuna i zastanawiając się, czy naprawdę nie powinien się położyć, bo jego kolejne słowa były tak wyrwane z kontekstu, że nie mógł ich słyszeć na trzeźwo.
To co powiedziałeś nie miało żadnego sensu — wymamrotał. Nie żeby mu to przeszkadzało. Chyba było mu wszystko jedno. Czarnowłosy mógł w tym momencie powiedzieć cokolwiek, dosłownie cokolwiek, a on i tak nie miałby tyle siły, by zareagować w jakiś... intensywniejszy sposób.
Nie stawiał żadnych oporów, dając mu się rozbierać i myśląc jedynie o tym, by się pośpieszył, bo inaczej grunt usunie mu się spod nóg. Zaczynało mu się kręcić w głowie, chociaż nie był pewien dlaczego - naprawdę był aż tak zmęczony? W końcu, jednocześnie relaksując się i irytując pod wpływem subtelności ruchów Syriusza, zdecydował się mu pomóc w tej beznadziejnej misji pozbywania się ubrań, które nagle wydały się zbędniejsze niż zwykle. Oparł jedną z rąk na biodrze chłopaka, drugą zahaczając palcami o brzeg jego spodni.
Powinienem — zgodził się, nachyliwszy się do jego lewego ucha. Leniwie musnął ustami jego szyję, i jeszcze raz, i jeszcze... Ledwo powstrzymał się przed przeniesieniem ciężaru swojego ciała na Shinhyuna, kiedy nagle na chwilę zamazał mu się obraz, w porę uprzytamniając sobie, że ta skóra i kości go nie utrzymają. Zrobił więc krok do przodu, a za nim następny i kolejny, stopniowo zmuszając go w ten sposób do cofnięcia się do łóżka.
Powrót do góry Go down
Syriusz Lavrentyev

Syriusz Lavrentyev


Liczba postów : 127
Join date : 26/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 9:02 pm

Cóż. Westchnąłby. Ciężko. Uderzyłby się w czoło za całą głupotę Shimury - choć nie, nie głupoty, raczej czegoś w stylu… otumanienia? W każdym razie mógłby załamać się takim podejściem, a najlepiej odpyskować na te wszystkie zdania bez zmrużenia powieki, tylko właściwie po co? Nawet rzeczywiście nie chodził wyć do księżyca, lecz nie było potrzeby wspominania o tym. Kogo to interesuje? Mógłby się oczywiście wkurzyć, obruszyć, jaki to z Lena jest obrzydliwie bogaty sukinsyn i pewnie dłużej niż kilku dni w Zonie by nie przetrwał (na pewno nie żywy, może jako pożywienie?), aczkolwiek przemyślawszy wszystko, doszedł do wspaniałomyślnej konkluzji, iż szkoda marnować cenną energię na wylewanie frustracji, która i tak, niezauważona, nie znalazłaby ujścia, skoro równie dobrze można wykorzystać ten temperament do… szczytniejszych celów.
- Nie potrzeba wykwalifikowanych ekonomistów, żeby stwierdzić, że ktoś jest po prostu głodny, Len - mruknął tylko, zdecydowanie bez chęci kontynuowania tego tematu, na który przecież, gdyby się uparli, mogli rozmawiać do samego rana, bo ich zdania różniły się tak bardzo, iż nie sposób było dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Swoją drogą sam był głodny, dziwił się, że nie zaczęło mu jeszcze burczeć w brzuchu, bo czuł się tak, iż na sam zapach jedzenia chybaby zemdlał z wrażenia. Nie wspominając już o natychmiastowym spałaszowaniu wszystkiego, co było przeznaczone do jedzenia. Chciał już nawet opieprzyć Shimurę za brak należytej gościny i pewnie pomyślałby nad tym dłużej w innych okolicznościach, acz tym razem dłonie Lena skutecznie udaremniły mu zbędne refleksje na temat jedzenia. Pozbywając się wreszcie krawata z drobną pomocą jego posiadacza, na krótko przymknął oczy. I wtedy uderzyło w niego to, do czego właśnie sam zmierza i nie może stwierdzić, że mu to przeszkadza. Mógłby zwalić na psychiczno-fizyczne wykończenie to, że drgnął lekko pod wpływem dotyku zaraz koło całkiem nagiej skóry, i ma takie niekontrolowane ruchy z tego powodu, tylko kogo on chciał oszukiwać? Siebie? To byłoby zabawne.
Wziął głęboki oddech, żeby tak bezceremonialnie nie rzucić się na niego jak rozochocony pies, więc jedynie odchylił szyję bardziej, czując jak drobne, kujące iskierki rozchodzą się od tej części ciała dzięki subtelnym pocałunkom, powodując też przyjemne ciepło w innych partiach. Głód poszedł w zapomnienie, ból, nawet silny, powoli przestawał istnieć i osobliwie cieszył się (pewnie tylko w tej chwili) z tego rodzaju haju emocjonalnego, jeśli choć na moment dawał wytchnienie. Jak nieodpowiedzialnie. Matka nie byłaby z niego dumna.
Kiedy pozbył się w dość szybkim czasie jego czarnego, wełnianego garnituru, nie marnując chwili, sięgnął dłońmi do guzików idealnie białej koszuli (miał ochotę zobaczyć kiedyś, jak Len oblewa się sokiem wiśniowym, żeby zepsuć tą chorobliwą biel) i gdy nie do końca chciały się go słuchać, po prostu je szarpnął. Nie poskutkowało dramatycznie zerwanymi guzikami, ale okazało się niezwykle efektywne pod tym względem, że faktycznie rozpiął koszulę. Dłonie ułożył po obu jego bokach, zaciskając palce.
Cofając się za sugestią Lena, nawet nie patrzył za siebie, więc dopiero gdy uderzył o twarde krawędzie łóżka, postanowił się zatrzymać. Przelotnie musnął mężczyznę w linię jego szczęki, zanim pod naporem ciała drugiego nie poleciał do tyłu, odbijając się lekko od miękkich poduszek. Przeszło mu przez myśl, że fajnie byłoby mieć takie wygodne łóżko u siebie w domu, lecz szybko wybił to sobie z głowy. Przecież miał lepsze rzeczy do roboty. Opierając się na łokciach, przez moment obserwował bez słowa, jak Len ściąga do końca swoją koszulę, po czym wykrzywił usta w dziwnym uśmiechu, gdy starszy wlepił w niego jaskrawo topazowe spojrzenie. Przedstawienie musi trwać.
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena EmptyNie Lis 01, 2020 9:03 pm

Bardziej nad sobą panujemy niż ostatnim razem, co?
Patrzył na niego oczami, w których nie sposób było się doszukać niczego, ale bynajmniej nie z powodu ich tajemniczości; w nich rzeczywiście nic się nie kryło. Ta pustka była na swój sposób straszna. Tak pozbawiony emocji wzrok mogli mieć tylko ci, co się dopiero narodzili lub wręcz przeciwnie - ci, co właśnie umarli.  Chociaż jego oczom zdarzało się odbijać cudze pragnienia, nigdy nie pokazywały jego własnych, niczym astralne lustra fenickie.
Więc nakarm ich, Shinhyunie — wyszeptał ledwo dosłyszalnie, bo nawet nie zależało mu już na tym, by mu odpowiadał. — Nakarm ich, jeśli uważasz, że to takie proste.
Tak naprawdę to zwrócił się bardziej do swojego sumienia niż do niego, chociaż wcale nie odczuwał potrzeby, by je uspokajać - był przekonany, że sposób jego myślenia jest tym właściwym. Taka była przecież kolej rzeczy, że jedni umierali, by drudzy mogli żyć. Zmienianie tego stanu nie było częścią natury i sztucznie utrzymywana przy życiu utopia stanowiła największy tego dowód. Nikt nie miał na to wpływu, nikt prócz samego boga, a o ile takowy w ogóle istniał, najwyraźniej nie był tak wszechmocny, jak go zapowiadał mesjasz. Oczywiście, że kiedy w Zonie ludzie nie mieli czego jeść, bo jedzenia było za mało, tu wyrzucano je na śmietnik ze względu na jego nadmiar, ale czy ktokolwiek mógł z tym cokolwiek zrobić?
Nie.
Próby naprawiania tego świata od zawsze wydawały mu się takie same.
Tak samo śmieszne, żałosne i bezsensowne.
Nigdy za to nie mógł zrozumieć ludzkiej woli przetrwania za wszelką cenę, nie do powstrzymania przez nic ani nikogo. Kiedy o tym myślał, ciągle zadawał sobie jedynie pytania zaczynające się od słów “po co…”. Po co walczyli o coś, co od dawna nie istniało? Nie żeby to była jeszcze walka, bo gra od dawna była przegrana, a wynik ostateczny. Tylko dlaczego nie umieli się z tym zwyczajnie pogodzić? Czemu zmuszali się do takiego cierpienia? Ginąć, wciąż mając nadzieję… do ostatniej chwili… tak wielkie rozczarowanie musiało zabijać duszę szybciej niż ciało zdążyło upaść.
Spoglądał w milczeniu na Shinhyuna, cierpliwie czekając, aż zdejmie z niego garnitur i zastanawiając się przy tym, czemu nie wyobraża sobie go umierającego inną śmiercią. Tak pewnie zresztą będzie - wcześniej czy później wreszcie się potknie i, zanim zdoła się podnieść, dostanie ten strzał w tył głowy. Ale czy leżąc na ziemi we własnej krwi w końcu uświadomi sobie, jak bardzo był głupi? Nie, on będzie miał siebie za bohatera, który oddał się słusznej sprawie.
Nagle uderzyło go to, jak bardzo nie chce, by tak było. Odwrócił głowę, by spojrzeć gdzieś w bok, marszcząc nos w niezadowoleniu. Co go to w ogóle obchodziło? Każdy buntownik przeciwko obecnemu systemowi miał, nie - musiał tak skończyć. Czym on się różnił od pozostałych?
Warknął, gdy wyrwał go z zamyślenia tym szarpnięciem za koszulę, której guziki o dziwo puściły od razu. Chciał powiedzieć, że nie powinien tego robić, ale gdy otworzył usta, to zaraz je zamknął. Teraz nic się nie stało, a wątpił, by miało się to jeszcze kiedyś powtórzyć, więc ta uwaga była zbędna. Wolał skupić się na dłoniach, które zsunęły się z jego boków, kiedy Syriusz stracił równowagę, i na dotyku jego warg chwilę przed tym. Wolał ściągnąć z siebie do końca koszulę i wrócić na łóżko. Wolał po prostu zapomnieć na trochę o każdej rzeczy z osobna, włącznie z perfekcjonizmem, który nadal drażnił jego mózg myślą o porozrzucanych w nieładzie ubraniach. Westchnął ciężko, próbując to zignorować poprzez skoncentrowanie się na tym, co miał przed sobą, a przecież było się na czym koncentrować. Zbyt dużo posiadał podobnych śladów na psychice jak na tak młody wiek. Ale bycie chirurgiem miało swoją cenę. Co dopiero bycie seryjnym mordercą.
Zmrużone w uśmiechu oczy zniknęły za kurtyną włosów, gdy pochylił głowę, znalazłszy się w tej samej pozycji co przedtem - nad Kimem, z rękami po jego obu stronach.
Co by powiedzieli twoi znajomi, Shin? — mruknął, na powrót rozbawiony. — Chyba nie byliby zadowoleni, gdyby nas teraz zobaczyli.
Może ten strzał w tył głowy otrzyma nawet od nich?
Nieważne. Nie dzisiaj. I nie jutro.
Usiadł obok chłopaka, by znowu dotknąć dłońmi jego ciała; po prostu, przesuwając nimi wzdłuż niego bez żadnego konkretnego celu, tak jakby znowu był studentem, a Shinhyun jedynie modelem, którego miał się nauczyć. Kości, ścięgna, mięśnie - wszystko tak idealnie widoczne, że nie musiał go rozcinać, by poznać od środka. Oblizał usta końcem języka, stwierdzając pogodnie, że komplement odnośnie fenomenalnej budowy jego układu kostnego zostawi dla siebie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Mieszkanie Lena Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Lena   Mieszkanie Lena Empty

Powrót do góry Go down
 
Mieszkanie Lena
Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Mieszkanie Syriusza i Kat
» Mieszkanie Arsene
» Mieszkanie Sindre, Takumiego i Noxa

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Welcome to GENOCIDE :: MIEJSCA ZAMIESZKANIA-
Skocz do: