IndeksIndeks  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Mieszkanie Arsene

Go down 
3 posters
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Lis 30, 2020 9:14 pm

🤍
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Lis 30, 2020 9:18 pm

Nie poruszył się, dopóki Inge nie dał mu na to pozwolenia, lecz sekwencja ruchów, które wykonał po tym, jak już je od niego dostał, była tak szybka, że nie można by jej było powtórzyć bez uprzedniego nagrania i użycia funkcji spowolnienia. Zmienił pozycję swojego ciała w tempie, w jakim robiło to jego wewnętrzne zwierzę; ofiara nie miała więc czasu, by odpowiedzieć na jego atak. Wbił ostrze miecza w jej gardło od dołu, nie mogąc się powstrzymać od ironii, jaką było danie człowiekowi umrzeć wciąż myśląc, że jest górą. Patrzył wprost w oczy mężczyzny, z których ogień życia uciekł, ustępując miejsca wypaleniu śmierci, zanim to zabójstwo zdążyło go w pełni usatysfakcjonować. Wiedział, że nie doczeka się już żadnej psychologicznej reakcji z jego strony, a fizyczne — odprężające się mięśnie, przez które martwe ciało zaczęło zsuwać się ku niemu po ostrzu, i krew ściekająca z niego na jego twarz, szyję, obojczyki, klatkę piersiową, a nawet brzuch — były zbyt naturalne, by móc jeszcze na niego działać. Dlatego ta inercja — mimo że oczekiwana przez René — wzmocniła tylko jego głód zabijania. Daleko było temu mężczyźnie do nasycenia go i mutant mimowolnie spojrzał na Næsa dzikimi, różowymi oczami, w których odbijały się podobnego koloru błyskawice przeskakujące po jego broni.
Tylko czy dokonanie tak jednorazowego aktu byłoby w stanie cię zaspokoić, Arsene?
Uspokoił się, zanim jeszcze zrzucił swojego niedoszłego oprawcę z miecza, który wytarł od razu o materiał jego ubrań — w końcu nie mogło go już obchodzić to, że będą zakrwawione — i wstając na nogi.
Zignorował fakt, że Inge właśnie w stu procentach wykorzystał to, co zrobiło mu laboratorium — a właściwie pracujący w nim “badacze” — układając przebieg tego polowania w sposób, który byłby najbardziej odpowiedni… dla czającego się na swoją zdobycz węża.
Myśl o Fang.
Pomożesz mi ją przenieść? — zmusił się do proszącego tonu. Nie mógł — a właściwie nie powinien — mu wydawać rozkazów w momencie, w którym wystarczył jeden ruch jego dłoni, by to on znalazł się na celowniku rewolweru.
Zgodził się mu pomóc, co przyjął nie bez wdzięczności — nie chciał robić tego sam, nie teraz, kiedy jej ciało zdawało się być jeszcze bardziej kruche niż przedtem. Podnieśli ją z ziemi z narzuconą przez Lshandta ostrożnością, z jaką traktuje się porcelanę, która cudem uniknęła stłuczenia, i ułożyli na tylnym siedzeniu samochodu… jeszcze chwilę temu będącego własnością kogoś innego. Cóż, Sen nie miał wątpliwości co do tego, że przestał do niego należeć w momencie, w którym Inge z zaskakującą go nonszalancją odebrał kluczyki zwłokom.
Nie mogli jednak ich tu zostawić, nawet jeśli znajdowali się daleko poza centrum Miasta; i na jego obrzeżach znajdą je wcześniej czy później, a przecież były one dowodem na ich — wspólną? — zbrodnię. W sumie to Arsene nie był w stanie określić, czy Næs wziął w tym morderstwie taki sam udział, bo bądź co bądź tylko go do niego zwabił. Jednego był jednak pewien — nie widział żadnego żalu na twarzy naukowca po tym, jak wykorzystał swojego współpracownika… w taki sposób.
Jednakże teraz nie zamierzał się nad tym zastanawiać. Polecił mu usunąć zwłoki za pomocą broni, którą mu ofiarował, a sam usiadł obok Fang, kładąc jej głowę na swoich kolanach i dziękując w duchu bogom, że mógł to zrobić. René nie potrzebował od niego więcej instrukcji, chociaż obsługa pistoletu wypełnionego mocą żywiołu była skomplikowana; bez problemu domyślił się, co ma zrobić, jak gdyby korzystał z niego w swoim poprzednim życiu.
Kim w nim był?
Przymknął powieki, dając sobie odpocząć w mroku automatycznie przyciemnianych szyb, i oddał się tej myśli.
Rzucił jeszcze w przestrzeń swój adres, tam, gdzie na przednim fotelu siedział Inge. Jechał samochodem zbyt… odpowiedzialnie jak na jego gust, ale przez to nie zwrócili uwagi zupełnie nikogo. Wystarczyło mieć odpowiednią tablicę rejestracyjną, żeby przejechać przez Miasto bez ani jednego zatrzymania za brak widoczności kierowcy, a to auto było właśnie w taką wyposażone.
Kiedy dotarli do innego miejsca niż poprzednim razem — nowoczesnego budynku ze szkła i stali, o takiej wysokości, że jego szczyt ginął wśród chmur  — Sen włączył pilotem drzwi do podziemnego garażu, do którego jego, hm, szofer zjechał bez żadnego komentarza. Lshandt wskazał mu, gdzie może zaparkować. Obok stało porażająco fioletowe lamborghini o swoich ponadczasowo eleganckich kształtach.
Spać z tobą można — rzucił sarkastyczną uwagę nagle łamanym angielskim, trzymając się przy tym za ramię, które wciąż rwało go z bólu. Nie dbał o to, czy Næs zrozumie ją inaczej niż powinien; właściwie to przy takim ułożeniu słów w zdaniu trudno było myśleć, że nie chciał, żeby zostało ono odebrane właśnie tak.
Wyszedł na zewnątrz i rozejrzał się, ale nie zobaczył nikogo, więc wrócił do Inge. Stali tuż przed windą, jednak Arsene pociągnął go jeszcze bardziej w jej stronę, aż czujniki wykryły ich obecność i jej drzwi się przed nimi otworzyły; zanim to się jednak stało, Sen podniósł rękę Inge, w której ten wciąż trzymał w pogotowiu pistolet, i wycelował go w odpowiednie miejsce. Pociągnął za niego za spust w takim momencie, żeby zniszczyć kamerę przed tym, jak ich zobaczyła.
Ktoś przyjdzie tu to naprawić i to nie będzie jutro — powiedział tylko, sugerując mu jednocześnie, że nie powinni tracić czasu, i poszedł z powrotem do samochodu, z którego wyciągnął, z pomocą swojego towarzysza oczywiście, bezwładne ciało mutantki. Wnieśli je razem do środka, a Lshandt wcisnął jedną ręką przycisk, który musiał oznaczać najwyższe piętro, po czym ze spokojem obserwował, jak drzwi zamykają się bardziej powoli niż zwykle.
Wewnątrz nie odezwał się do René ani słowem. Nie patrzył też nie na niego. Myślał nad czymś, czego ten mógł się tylko domyślać.
W końcu winda się zatrzymała, a oni wyszli z niej na korytarz, który prowadził do pojedynczych drzwi. Arsene znowu użył jednej ręki, drugą wciąż podtrzymując Fang; wyciągnął kartę magnetyczną z kieszeni spodni i przesunął nią wzdłuż czytnika. Jednocześnie zbliżył się okiem do ekranu, by ten mógł dokonać skanu jego tęczówki.
Otwórz się…  — mruknął bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
Drzwi oczywiście posłusznie otworzyły się na oścież, pozwalając im na wejście do środka. Tam Sen skierował ich kroki do pokoju, w którym stało łóżko, na jakim mogli złożyć Fang jak w ofierze jakiemuś pogańskiemu bogowi. Kiedy już to zrobili, westchnął, jak gdyby pozbył się ogromnego ciężaru, mimo że Lisica nie ważyła prawie nic. Postrzelone ramię całe mu zdrętwiało.
Jego spojrzenie nagle stało się puste — ale tylko na chwilę.
Zadzwoń tu — odezwał się, wracając do rzeczywistości mrugnięciem powiekami. W głowie Inge, dzięki chipowi znajdującemu się za jego uchem, pojawił się wysłany do niego przez mutanta numer telefonu. — Powiedz, że odbierasz wyświadczoną mu wcześniej przysługę… i nie wdawaj się z nim w dyskusję. Ale to akurat dobrze ci idzie, co? — dodał przekornie, chociaż nie był w nastroju do żartów.
Przeciągnął się, zaciskając przy tym zęby z cierpienia, jakiego doznawał przy każdym ruchu mięśni w okolicach, w których rozerwał je pocisk. Musiał oduczyć się robienia tego machinalnie.
Idę zmyć z siebie tę krew zanim zaschnie — poinformował go beznamiętnie. — Tobie radzę zrobić po tym to samo, hieno. Masz jeszcze trochę na pysku.
Mówiąc to, zrzucił z siebie futro, a zanim te miękko spadło na podłogę, ściągnął wszystko od pasa w dół, łącznie z bokserkami w panterkę — jedyną częścią swojego ubrania, która nie była zakrwawiona. Spojrzał jeszcze z niezadowoleniem na swoje ciało, w większości skąpane w mokrym szkarłacie, w odbiciu lustra, nim wyszedł z pomieszczenia, zostawiając albinosa samego z jego wrażeniami i z nadal nieprzytomną huli jing.
Dopiero teraz René mógł w pełni rozejrzeć się po pokoju, a było na co patrzeć, mimo że panował w nim półmrok. Szyba, która zajmowała całą ścianę, była zasłonięta; zasłonięte były także wbudowane w nią szklane drzwi, które prowadziły… na zewnątrz? Mógł jeszcze stwierdzić, że łóżko jest zawieszone w powietrzu, wokół niego jest kolorowo od roślin oraz ich kwiatów, a on sam stoi na dywanie w czarno-białe paski, łudząco przypominającym skórę zwierzęcia, jakie, zdaje się, wyginęło już dawno temu. Tylko jak ono się nazywało? Nie mógł sobie przypomnieć… Nieważne.
Kiedy odwrócił się w stronę drzwi, zauważył jeszcze biokominek, stolik, na którym stała filiżanka wypełniona po brzegi cytrusową herbatą o aromacie tak silnym, że dochodził go aż tam, gdzie stał, i kanapa. Po chwili dotarło do niego, że pod przezroczystą powierzchnią blatu znajduje się całe akwarium, w którym nie tylko znajdowała się podwodna flora, ale również i fauna. Po przyjrzeniu się mu z bliska zauważył, że wewnątrz żyje sobie w sumie miniaturowa rafa koralowa. Z trudem oderwał od niej wzrok, przenosząc go na kanapę, kuszącą obietnicą wygodnego snu po tym wszystkim, co go dzisiaj tak zmęczyło. Kątem oka dostrzegł też na wpół otwartą szafę, a w niej, pośród mnóstwa innych, równie ekscentrycznych rzeczy, biało-czarną koszulę we wzór… cętek, a jakże. Czy wszystko musiało być w panterkę? Przynajmniej ta nie była w neonowym kolorze.


Ostatnio zmieniony przez Arsène Lshandt dnia Nie Lut 12, 2023 3:28 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Lis 30, 2020 9:18 pm

Kiedy położyli wreszcie Fang na łóżku, Inge również odetchnął cicho - czuł się coraz gorzej, a samo wejście do mieszkania Arsene, mimo że nadal było obcym dla niego miejscem, podziałało kojąco na jego nerwy. Zdawał sobie sprawę, że nadal mógł znajdować się w niebezpieczeństwie, może nawet jeszcze większym niż w klubie, lecz zmęczenie powoli uciszało te ostrzegawcze myśli. W gruncie rzeczy nie miał zbyt dużego wyboru - mógł oczywiście wrócić do auta w podziemiach i odjechać, ale ta tchórzliwa wersja nie podobała mu się zbytnio, nawet po zobaczeniu, a nawet poniekąd przekonaniu się na własnej skórze, śmiercionośności Arsene w pełnym wydaniu.
Nie sądził też, że zapomnieliby o sobie, zwyczajnie dlatego, że już teraz wiedzieli na swój temat za dużo. Albo do czegoś dojdą, albo się pozabijają.
Usiadł na brzegu łóżka, zaraz obok lisicy, nie mogąc już ustać dłużej o własnych siłach. Balansowanie praktycznie na jednej nodze sprawiło, że mięśnie zdrowej zaczynały się poddawać, a gdy już opadł na miękkie posłanie, nadal drżały z przesilenia.
Odchylił się odrobinę do tyłu, opierając na wyprostowanych rękach i przyglądał się Arsene, gdy ten po kolei zrzucał z siebie zniszczone i poplamione ubrania. Uśmiechnął się ledwo zauważalnie na panterkowe bokserki, już nawet nie będąc nimi wcale zdziwiony. Wpatrywał się w piękne, smukłe ciało mutanta; skoro sam dał mu ku temu okazję, czemu miałby nie korzystać? Wszechobecną krew, zauroczony czymś innym, dostrzegł później, jakby pojawiła się dopiero teraz - i to właśnie ona sprawiła, że przestał się uśmiechać.
Co, jeśli faktycznie to jego obecność tam sprowadziła kłopoty na Arsene?
Nie, to nie miało sensu. Władza działała szybko, Inge prawdopodobnie nie mógłby już nawet używać swojego identyfikatora, gdyby ktoś wiedział o jego zdradzie. Nie mógł się jednak pozbyć tego uciążliwego, mrowiącego uczucia.
Czemu się tym przejmujesz?
Chyba wiedział.
Zerknął na odbicie twarzy Sena, gdy znów się do niego odezwał. Wykrzywił wargi w sarkastycznym uśmiechu.
- No tak, w przeciwieństwie do mnie, tobie z krwią w ogóle nie jest do twarzy - odparł za Wężem, gdy już wychodził, wywracając oczami, kiedy ten zignorował jego komentarz. Obcowanie z Lshandtem zdecydowanie będzie go kosztowało wiele cierpliwości w przyszłości - jeśli jakąś przed sobą mieli; na szczęście Inge miał jej niemal nieskończone pokłady.
Wybrał numer, który podał mu Arsene, ale w tym czasie zerknął na Fang oddychającą spokojnie, a później ogarnął spojrzeniem cały pokój.
Wokół dużego lustra, w którym wcześniej przeglądał się mutant, znajdowało się mnóstwo egzotycznych roślin, piętrzących się po ścianie, jakby nikt nie był w stanie ich powstrzymać. Rosły niemal dziko, oplątując się wokół czego tylko chciały. Delikatne, niewielkie strumienie wody przepływały po ścianie, by zawsze dostatecznie nawadniać nieokiełznaną roślinność, sprawiając, że w dośc ciepłym pokoju było również całkiem wilgotno. Trochę dalej lustra, ale za to bliżej łóżka, nadal wśród zielonego gąszczu, stał wysoki do sufitu, wykonany z czarnego marmuru regał, a w nim rozległa kolekcja papierowych książek. Półki dodatkowo były oszklone - zapewne by wilgoć nie zniszczyła starych egzemplarzy - i podświetlone łagodnie białym światłem. Zapatrzył się w to długo, bardzo długo, aż głos, który usłyszał w głowie i - zaskakująco - rozpoznał sprawił, że wzdrygnął się cały.
- Næs?
Co…? Och. Oczywiście.
- Shimura. - Sprawdził jeszcze to, czego wcześniej nie zauważył, za bardzo pochłonięty obserwacją - że numer od razu został dopasowany do rekordu z listy ludzi, z którymi już się kiedyś kontaktował. Nie wdawaj się w dyskusję, tak polecił Arsene. Chociaż rozmowy z Lenem zazwyczaj były interesujące, tym razem faktycznie uniknięcie jej mogłoby być lepszym pomysłem. Ciekawe, że to właśnie w takich okolicznościach znów się spotkają. - Odbieram wyświadczoną wcześniej przysługę.
Mężczyzna milczał parę sekund, lecz w końcu musiał zrozumieć, o co mu chodziło, bo rozłączył się bez dalszych pytań.
Ciekawe, co dla Lena zrobił Arsene, że ten czuł się na tyle zobowiązany, że jest w stanie przyjechać bez potrzeby wysłuchania wpierw żadnych dodatkowych informacji. A może takie sytuacje się już zdarzały wcześniej? Hmm…
Fang za jego plecami zakaszlała ochryple, przypominając mu o sobie. Jej obrażenia wyglądały na tyle poważnie, że jego podstawowe umiejętności nijak by się przydały - mógłby jej nawet bardziej zaszkodzić. Wydawało się, że znajduje się w stanie półświadomości - zaczęła mówić coś tak niewyraźnie w swoim języku, że nie był w stanie niczego zrozumieć. Jej lśniące, czarne włosy rozsypały się na poduszce. Kontrastujące z nimi białe uszy miała położone po sobie, czoło zmarszczone, pewnie ze względu na odczuwany ból. Jeden ogon, równie śnieżnobiały, choć zabrudzony teraz krwią i pyłem wydostawał się spod jej ciała. Nie tylko jeden… zauważył i drugi, trzeci… dziewięć! Wcześniej przywiązane do ciała sznurami, żeby nie przeszkadzały i żeby nie były zbyt widoczne, teraz, gdy wiązanie poluzowało się, ogony bezwładnie leżały wokół niej.
Pomyślał, że gdyby Marceline je spotkała, może poczułaby się mniej zagubiona. A może bardziej?
Przysunął się bliżej jej twarzy i zrobił to, czego prawdopodobnie właśnie potrzebowała, choć mógł jedynie naśladować wyobrażenie zachowania Arsene w tej sytuacji, samemu nie do końca… znając się na tym - głaskał ją po policzku i włosach, szepcząc łagodnie po chińsku uspokajające słowa, które zdawały się działać, bo mutantka nieco rozluźniła się.
W tym samym czasie to René się wzdrygnął, kiedy poczuł nagle coś na ręce, którą nadal się podpierał. Gdy tylko dostrzegł średniej wielkości węża owijającego się najpierw wokół jego przedramienia, a później leniwie wędrującego coraz wyżej, musiał całą swoją siłą woli powstrzymać odruch, który mówił mu, by zrzucić z siebie gada natychmiast. Zdusił tę ochotę w sobie, by przyjrzeć się mu dokładniej, rzecz jasna. Nie zawiódł się - łuski miał koloru pudrowego różu, który momentami stawał się tak jasny, że niemal biały; gładko, choć dość mocno trzymał się jego ręki, zostawiając po sobie zaczerwieniony ślad w miejscach, gdzie skóry nie zasłaniała koszula.
Gdy Sen wrócił do pokoju, wąż nadal spacerował sobie po nim wolno, aż znudził się albinosem i zsunął po jego plecach. Dopiero po chwili naukowiec spojrzał na Lshandta, nadal zresztą nagiego, kiedy grzebał w szafie pełnej ubrań w swoim ulubionym, zdaje się, wzorze.
- Twój dłużnik już tu jedzie - zaczął, przybliżając się bardziej do krawędzi, by samemu wstać i pójść się umyć. - Chociaż nie wiem, co można zrobić dla Shimury, żeby zaciągnął u kogoś dług.
Próbował wstać, ale najwidoczniej pozbawiony adrenaliny organizm nie poradził sobie z czymś takim - zraniona noga zupełnie odmówiła mu posłuszeństwa, posyłając ból od rany aż do palców u stóp, sprawiając, że opadł z powrotem na posłanie.
- Naprawdę są inne sposoby, żeby uwiązać mnie do łóżka, Arsene. Nie musisz mnie ciachać... - mruknął, poirytowany. Zaczął powoli ściągać prowizoryczny opatrunek, spodziewając się wyjątkowo paskudnej rany.
Zgadł, jak zwykle.
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Lis 30, 2020 9:19 pm

Kąpiel była tym, czego potrzebował, i to nie tylko z powodu, o którym powiedział Inge; chociaż — oczywiście — zmycie z siebie brudu było dla niego priorytetem. Krew podobała mu się, dopóki była mokra, lecz ta, którą miał na sobie, zdążyła już przestać taka być. W tym stanie nie mogła tworzyć nowych obrazów na jego ciele, ile zaś można było podziwiać te stare?
Szmaragd… — powiedział łagodnie, zatrzymując się w progu łazienki. Ukrył zmęczone — wszakże nie spał całą noc — oczy za ciążącymi mu powiekami. Kolor jego tęczówek w końcu zaczynał mieć coś wspólnego z naturalnością, ale Arsene wolał ich sztuczne zabarwienie. Pasowało do jego… oryginalnej osobowości dużo bardziej od tego przeciętnego dla potomków Azji odcienia brązu. — Ty zostajesz. Przecież nawet tego nie lubisz.
Zdjął ze swojego ramienia — na szczęście drugiego — sunącego po nim zielonego węża, i odłożył go delikatnie na kamień przed sobą. Wąż dał wyraz niezadowoleniu z takiego traktowania go właściwym dla siebie dźwiękiem. Lshandt uniósł brwi, mając zastrzeżenia co do słuszności podobnego zachowania.
Ja też tęskniłem — poddał się w końcu, głaszcząc go najpierw po głowie, a później pod nią. Szmaragd uznał to za okazję do ponowienia swoich prób wspięcia się na Sena i ruszył w kierunku pieszczącej go dłoni, ale mutant cofnął ją, zanim ten zdołał jej sięgnąć.
Uniósł wzrok. Ściana, przed którą znajdował się wąż, schowana była — jak wiele innych w tym mieszkaniu — za warstwą kwitnącej roślinności, z tą różnicą, że po jej środku kaskadą spływał wodospad. Włożył rękę pod wodną kurtynę, przerywając ją. Przez chwilę patrzył na odbijającą się w kroplach tęczę, zanim pozwolił im osiąść na skórze swoich przedramion, ramion, a w końcu i barków. Westchnienie wyrwało się z jego klatki piersiowej, kiedy gorąca woda zetknęła się z powierzchnią łusek na plecach. Od razu zaczęła parować.
Drugim powodem, dla którego chciał zostać sam, było to, że, cóż, właśnie przechodził linienie, a konkretnie ta jego część, która nie była ludzka, je przechodziła. Proces ten nie należał do najbardziej przyjemnych, dlatego tym bardziej drażniło go to, co się dzisiaj stało. Tak jakby to się nie mogło wydarzyć jutro, gdy byłoby już po wszystkim! Zacisnął pięści.
Fous toi, brûle en l’enfer...
Wyrzucenie z siebie złości pod postacią przekleństw pomogło mu na tyle, by przestał o tym myśleć. Nie miał wpływu na przeszłość — ona już się wydarzyła. Jednak to, na co miał wpływ…
Jego przyszłość.
Ich?
Ostatni powód, dla którego zostawił Næsa samego.
Nie wiedział, co ma z nim zrobić.
Oczywiście już pozostawienie mu wyboru świadczyło o tym, że jednak darzy go zaufaniem, i to dużym — bądź co bądź mógł teraz zrobić krzywdę jego przyjaciółce. Sen nie był jednak pewien, ile z tą naiwnością wspólnego ma fakt, że René... wydawał mu się być jego zniekształconym w pękniętym lustrze odbiciem.
Tylko że to on był na tej pękniętej stronie.
Westchnął znowu, wychodząc spod prysznica. Potrząsnął mokrą głową, zanim zaczął osuszać ją sobie ręcznikiem, który wziął z wieszaka obok. Przez następne parę godzin będzie mieć, poza ukrywającymi się w ich pasmach refleksami, dużo ciemniejsze włosy. Jak przed laboratoriami.
Wrócił do pokoju, w jakim wydawało mu się, że pożegnał się z Inge. Ku jego zdziwieniu mężczyzna wcale nie uciekł; siedział dalej na łóżku, obserwując go ze swoją uwagą naukowca. Na jego nadgarstku, niczym bransoleta, owinął się wąż, zresztą jeden z jego ulubionych, chociaż w życiu nie przyznałby tego na głos. Przecież inne mogłyby się poczuć zranione tak otwartym faworyzowaniem!
Podszedł do nich po tym, jak ubrał się już w wygodne kimono, w którym lubił chodzić po domu. Zdawał się w ogóle nie przejmować obecnością w gruncie rzeczy nieznajomego mu człowieka, tak jak przedtem, kiedy bez wstydu się przy nim rozebrał. Inge to chyba jednak nie przeszkadzało.
Cześć, Opal.
Powrócił uwagą do René dopiero wtedy, gdy ten zadał mu pytanie.
“...nie wiem, co można zrobić dla Shimury, żeby zaciągnął u kogoś dług.”
Spełnić jego największe życzenie — odpowiedział zagadkowo, patrząc na niego spod zmrużonych powiek. Senność dawała mu się we znaki. Ziewnął, zasłaniając usta dłonią. Rewelacja na temat tego, że robi za miejscowego dżinna, pewnie nie zrobi na naukowcu  wrażenia. Zgadywał, że w jego preferencjach leżało słyszenie w odpowiedzi konkretów.
Jego kolejne słowa go jednak rozbudziły.
Też chcesz spełnić swoje? Bo chyba właśnie marzysz na głos — odparował z ironią.
Pomógł mu mimo wszystko wstać i zaprowadził go do łazienki, gdzie mógł już samodzielnie utrzymać równowagę, opierając się o ścianę. Potraktował jeszcze przelotnym spojrzeniem ślad po ostrzu jego miecza na nodze René, ale stwierdził, że do zrobienia z tym czegoś więcej będą potrzebować lekarza, którego on już wezwał, więc…
Wychodząc, zatrzymał się w drzwiach i obejrzał na albinosa, który trochę rozczulił go swoją bezbronnością.
Potrzebujesz jeszcze pomocy? — zapytał innym tonem. Był w nim ślad… troski? W każdym razie czegoś podobnego do niej. Może tylko zmartwienia, że ubrudzi mu kafelki krwią z na nowo rozerwanej rany.


Ostatnio zmieniony przez Arsène Lshandt dnia Pon Sty 04, 2021 11:04 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Lis 30, 2020 9:20 pm

Zaśmiał się - nawet dość promiennie jak na okoliczności - na słowa mutanta. Objął jego szyję ramieniem i przez moment niemal zawisł na nim, zanim nie rozłożył odpowiednio środka ciężkości. Od Arsene nadal biło ciepło gorącej kąpieli, tak przyjemne, że bez zastanowienia zbliżył twarz do jego szyi; zapach słodkiej pomarańczy i delikatnego liczi wypełnił jego nozdrza, zapisując się wyraźnie w pamięci Inge. Wiele było dziwności i ekscentryczności w Arsene, dużo rzeczy można więc było o nim empirycznie zaobserwować i zapamiętać, zaczynając od śmiałego koloru włosów, ubrań, a kończąc na wężowych kłach i łuskach, Næs jednak przede wszystkim kojarzył z nim zapachy, zawsze wyraziste i, co najlepsze, zawsze trochę inne. Zrobił się więc na nie szczególnie wyczulony, ciekawy następnych.
- Gdybyś tylko do mnie dołączył, mógłbym spędzić w łóżku cały dzień - dodał jeszcze i błysnął skierowanym do niego chytrym uśmiechem, trochę takim jak te, którymi darzył go jeszcze w klubie podczas ich gry.
Przypomniał sobie, jak go pocałował później - a także fakt, że Lshandt nie odwzajemnił pocałunku. Miał wrażenie, że wydarzyło się to wieki temu, jakby portal nie przeniósł ich tylko w inne miejsce, ale także inny czas.
Łazienka, do której go doprowadził, przypominała mu grotę wydrążoną w szczycie wysokiej góry. Od razu jego uwagę przykuła ogromna wanna - tak przynajmniej mu się wydawało, że to wanna, bo teraz niewypełniona wodą - a była to w zasadzie wnęka w podłodze, która dodatkowo wysuwała się nieco poza obręb ściany; z jednej strony ograniczał ją biało-różowy marmur ze złotymi smugami, z drugiej zaś była to tylko szyba - a za nią zniewalający widok na Miasto, który mógł być piękniejszy już tylko nocą. Dookoła leżały surowe kamienie - białe, szare i czarne, niektóre porośnięte nawet głęboko zielonym mchem. Nie sądził, że to możliwe, ale znajdowało się w tym pomieszczeniu chyba jeszcze więcej roślin niż w poprzednim. Przy prostopadłej ścianie, całej nimi porośniętej, szumiał wodospad, pełniący pewnie funkcję prysznica.
Arsene zdecydowanie zbił fortunę na swojej mutacji. I sporą jej część zamienił w to mieszkanie.
Z pewną niechęcią zabrał ręce od mężczyzny i oparł się o inną ścianę, tą najbliżej wejścia, uzbrojoną w umywalki z takiego samego różowawego marmuru i następne ogromne lustro. W powietrzu nadal unosiła się para wodna po poprzedniej kąpieli, osiadała na jego skórze miękko jak mgiełka.
Były tam też węże, oczywiście.
Westchnął z zachwytu. Było to chyba najbardziej uporządkowane, a zarazem nadal bardzo krzyczące językiem Sena miejsce.
Pokuśtykał do jednego z blatów; ściągnął czarny zegarek, który uratował mu wcześniej życie (a co najmniej kończyny), położył go równo na gładkiej powierzchni szafki. Obok wylądowała śnieżna broń, umiejscowiona z podobną ostrożnością i dokładnością. Zaczął rozpinać czarną koszulę, by wkrótce ściągnąć z ramion jej strzępki, odsłaniając wytatuowane na karku dwa białe trójkąty - jeden mniejszy, wypełniony tuszem i wpisany w drugi, większy, który pełnił rolę swoistej ramki.
Był pewien, że Arsene zostawił go już samego, dlatego zdziwiło go nieco brzmienie jego głosu. Zerknął na niego najpierw w odbiciu lustra, później spojrzał na niego przez ramię, mrużąc krystalicznie błękitne oczy. Ciepłe kolory wokół tylko wybiły jeszcze bardziej ich mroźną barwę.
- Nie - odparł, ściągając koszulę do końca. - Ale nie wychodź. I tak skorzystam.
Ściągnął koszulę do końca i złożył ją starannie, mimo że nadawała się tylko do wyrzucenia. Czerwona szrama na piersi i bordowe już teraz plamy krwi kontrastowały wściekle z jego bladą cerą, tak samo jak karminowe pasemka wśród białych, splątanych włosów. Resztę ubrań ściągnął z pewnym trudem, ale także złożył je w kostkę i ułożył tuż obok pistoletu.
Wkrótce wyciągnął do niego rękę, by znów mu pomógł, choć już wyraźnie było widać, że robi to dla własnej przyjemności. I bliskości Arsene, rzecz jasna.
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Sty 04, 2021 1:54 pm

W milczeniu patrzył na to, jak się przed nim rozbiera. Biel jego pleców kontrastowała z czernią koszuli, którą z siebie zdjął... po czym odłożył, złożoną w kostkę, na kamienną półkę. Powstrzymał się od śmiechu w reakcji na komizm, a jednocześnie tragizm tej sytuacji. Jeśli miałby opisać jednym słowem jego zachowanie, to tym słowem z pewnością byłaby groteskowość. Między jego łopatkami zobaczył tatuaż w kształcie figur geometrycznych; wtapiał się w jego skórę kolorem użytego do jego stworzenia tuszu do tego stopnia, że prawie nie było go widać. Zdziwił się, że Næs pozwolił komuś — komukolwiek — na ingerencję w swoje ciało, zwłaszcza trwałą, ale to zdziwienie od razu mu przeszło. To musi być u nich rodzinne — pojawiła się w jego głowie myśl na tle obrazu znacznie bardziej wytatuowanego brata Inge. W porównaniu z jego tatuażami ten, który zdobił René, zdawał się być esencją subtelności; pyłkiem z muśnięcia skrzydeł motyla o jego kręgosłup.
Bo przecież — chociaż dotarło to do niego dopiero teraz — Inge miał rodzeństwo, i to takie, które on znał nie tylko z imienia i nazwiska (wspólnego — cóż za zbieg okoliczności), lecz także osobiście. Już otwierał usta, żeby mu o tym powiedzieć, ale… od razu je zamknął. Sindre przecież zmienił imię na inne, a nazwiska nie używał, i to wcale, ignorując to, co stało w jego dokumentach. Ich treść była tajemnicą dla wszystkich poza tymi, przed którymi nie mogła nią być, z tych czy innych względów. Musiał mieć ku temu powód.
Co jeśli nie chciał być w żaden sposób związany ze swoją rodziną?
Ze swoim bratem.
Zamiast więc mówić, wrócił w pełni do patrzenia, a widział wręcz za dużo. Ledwo zmusił się do skupienia swojej uwagi na rzeczach, dzięki którym mógłby ich porównać. Byli w podobnym wieku — wydawało mu się, że mogli być w tym samym, ale czy wyglądali na bliźniaków? różnili się tak bardzo! — i podobnego wzrostu. Mieli inną wagę, lecz to musiało wynikać z umięśnienia Sindre, które było większe. W kwestii ich rysów twarzy nie mógł się wypowiedzieć, bo nie miał do tego pamięci, jednak przez to tym bardziej odnosił wrażenie, że były identyczne... jak już się nad tym zastanowił. Zmarszczył brwi; mimo wszystko prezentowali się zupełnie inaczej, nie wspominając już o ich osobowościach. Poza tym był jeszcze kolor ich włosów, i fakt, że Sindre miał piegi, których próżno było szukać u Inge... ba, Sindre po prostu nie był albinosem. Zaczął mieć wątpliwości.
W tym samym momencie mężczyzna odwrócił się do niego, a on przesunął swoje spojrzenie od jego nóg, wzdłuż bioder, aż do klatki piersiowej, gdzie zatrzymał je na chwilę na jego kusząco odznaczających się kościach obojczykowych. Poczuł przemożną ochote, żeby go ugryźć. Dopiero później odwzajemnił jego wzrok i... zrozumiał, skąd wzięło się u niego to skojarzenie z Sindre.
Chociaż patrzył na niego zupełnie inaczej niż jego brat — było w tym spojrzeniu zarówno więcej zimna, jak i gorąca — to obaj mieli tęczówki o takiej barwie, jakiej w życiu jeszcze u nikogo innego nie dane mu było zobaczyć. Ich błękit tak ostro odcinał się od źrenic, że wyglądał, jak gdyby ktoś zwiększył kontrast w programie graficznym.
Ale co miał zrobić z tą wiedzą?
Nie wiedział.
Dlatego też z chęcią skorzystał z zaproszenia, jakie od niego dostał, i podszedł do niego (manewrując między sunącymi po kafelkach wężami), żeby podać mu rękę, oczywiście z właściwą sobie nonszalancją. Kimono zsunęło mu się z ramion, lecz go nie poprawił. Nie był do końca pewien, czego od niego chciał... ale był gotów na jeszcze jedną niespodziankę.
O rodzinę zapyta go później.
Bo będzie jeszcze jakieś później, prawda?, zdawał się mówić jego wzrok, kiedy dotknął nosem jego nosa. Potarł policzkiem o jego policzek, wciąż jednak pozostając poza zasięgem wody. Nie miał zamiaru moczyć się drugi raz, jak już prawie wysechł, co to, to nie.
W każdym razie ukrywający się przed resztą rodziny brat bliźniak był materiałem może dopiero na drugą... nie, trzecią randkę.
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Sty 18, 2021 4:02 am

Mimo że początkowo powiedział, że nie za bardzo potrzebuje już jego pomocy - i to z taką pewnością siebie w dodatku - teraz znów do niego przylgnął, kiedy ten tylko zaakceptował wyciągniętą przez niego rękę. Odsunął się nieco dopiero, gdy znów miał ewentualną możliwość o coś oprzeć, zaraz przy wyjątkowym prysznicu-wodospadzie. Przy pochylonej głowie, gorąca woda spłynęła mu po karku i plecach, od razu przynosząc ukojenie dla zmęczonego, spiętego ciała.
Jedną ręką wspierał się o ścianę, lecz drugą nadal ściskał dłoń Arsene - równie ciepłą co strumień otulającej go wody. Widząc, że mężczyzna wolał zostać poza jej zasięgiem, Inge od razu zapragnął go pod nią wciągnąć - i już praktycznie miał to zrobić, gdy poczuł łagodny dotyk jego nosa i policzka. Tak bardzo się tego nie spodziewał, że zapomniał o swoim niecnym planie w jednym momencie, po czym uniósł na niego błękitne spojrzenie spod białych rzęs, do tej pory ulokowane raczej na zmysłowo odsłoniętych przez zsuwające się kimono ramiona.
Uśmiechnął się kącikiem ust. Słodki, pomyślał, próbując odczytać jak najwięcej z jego wyrazu twarzy, choć teraz, dla odmiany, nie miał zamiaru próbować nawet wykorzystywać uczuć innej osoby dla własnych korzyści. Z tą myślą uniósł brodę tak, by woda sięgnęła wreszcie jego pozlepianych krwią włosów i ubrudzonego tą samą cieczą policzka.
Co to za nadzieja, Arsene? Przed chwilą chciałeś mnie zabić.
Puścił go delikatnie, ale tylko dlatego, że potrzebował dwóch rąk, żeby umyć się odpowiednio. Gdy już przypomniał sobie, jakie wspaniałe jest uczucie czystej, pachnącej skóry, nie mógł zmarnować tej okazji; użyte przez niego żel i szampon uwolniły dodatkowo intensywny, lekko słodki zapach cytrusów, który także przyczynił się do miłego dogodzenia jego zmysłom. Gdy skończył, a spływająca po jego ciele woda z zaróżowionej wreszcie na nowo stała się przejrzysta, z powrotem otworzył oczy; przy krótkim zerknięciu już wiedział, że Sen przyglądał mu się cały czas, ciągle z podobnym wyrazem twarzy.
Tak zapewne z nim będzie, prawda? Nigdy do końca prawdopodobnie nie będzie pewien, co Lshandt postanowi zrobić i czym go zaskoczy tym razem. W jednym momencie może mieć ochotę zadźgać go swoim mieczem, a w drugim obdarzy go znowu takimi pieszczotliwymi gestami, całkiem zbijając René z pantałyku. Jeśli tak to będzie wyglądać…
To już zaczynało mu się podobać.
Prawdę mówiąc, gdy Arsene wtedy nie odwzajemnił jego pocałunku, powiedział sobie, że nie będzie nawet znowu próbował. Zdawał sobie sprawę, oczywiście, że tamte okoliczności same w sobie były ekstremalne i nie powinien oczekiwać cudów. Nie mógł jednak pozbyć się uczucia niedosytu, jakby coś było nie tak; poza tym obserwacja czyichś reakcji jeszcze nigdy nie była dla niego taka interesująca, jak wypatrywanie ich u Węża. Dlatego też, pomimo przeczucia, że równie dobrze może teraz skończyć z ostrymi, jadowitymi kłami Arsene w swojej szczupłej szyi, powoli zbliżył się do niego znowu, dając ponieść się swoim zachciankom.
- Pieprzyć to - mruknął do siebie i dosięgnął swoimi ustami jego warg.
Przesunął palcami po jego kusząco odsłoniętym torsie, wędrując ku górze, aż lewą dłoń ułożył na boku jego szyi, a prawą z kolei wsunął w wciąż wilgotne włosy na karku, tym samym przyciągając jego twarz trochę bliżej i powodując, że ten spokojny, niemal wyważony pocałunek przekształcił się w coś bardziej intymnego - na pewno bardziej niż miał zamiar, nie mówiąc już o samym początku, kiedy, zupełnie kontrastowo, chciał po prostu rzucić się na niego jak zwierzę w rui, przy czym trudno przecież byłoby szukać subtelności.
Dawno już nie czuł się tak intensywnie do kogoś przyciągany - a to uczucie zdecydowanie potrafiło pozbawiać tchu, którego właśnie teraz zaczynało mu brakować.
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySob Lut 06, 2021 6:48 am

Tym razem odpowiedział na pocałunek, a przynajmniej zrobił to fizycznie; wydawało się, że jeśli chodzi o jego psychikę, to chociaż myślami znajdował się daleko od tego, co się działo z jego ciałem, tak jak gdyby nie miał wpływu na to, co ono robi.
Czy to jednak musiało znaczyć, że robiło coś wbrew niemu?
Nie.
Zamknął oczy; czuł się tak, jakby walczyli ze sobą językami, dopóki Inge się nie poddał, pozwalając mu pocałować się namiętniej. Widocznie kiedy chodziło o to, nie odczuwał już konieczności dominowania nad drugą osobą. Uniósł kąciki ust w rozbawionym uśmiechu. Uległość w wykonaniu René, ponieważ tak kontrastująca z tym, w jaki sposób zachowywał się na co dzień, wydała mu się bardzo... pociągająca; bo przecież w takim razie musiał mu pokazywać tę stronę siebie, która nie była dostępna nie tylko dla wszystkich, ale może i dla nikogo. A kiedy coś nie było dla każdego, nie mógł się powstrzymać. Musiało być tylko jego.
Uchylił powieki, żeby spojrzeć na niego spod rzęs, kiedy — przez to, że nie poświęcał temu należytej uwagi — zahaczył zębami o jego dolną wargę. Westchnął. Uważaj — przeszło mu przez myśl, kiedy na powrót zamykał oczy — albo zrobisz mu krzywdę. W istocie; ostrość jego kłów była wystarczająca, żeby rozerwać mu skórę przy okazji takiego rodzaju zabawy.
Odsunął się, jednak dłońmi dotknął miejsca pod jego kośćmi policzkowymi, odznaczających się wyraźną linią na szczupłej twarzy mężczyzny. Wystarczyłby mu teraz jeden ruch — a właściwie dwa, jeśli wliczać w nie sam akt morderstwa — żeby sięgnąć do jego smukłej szyi, złamać mu kręgosłup… zabić. Næs oddał się mu w całości. Nie mógł zrozumieć dlaczego w ogóle się go nie bał. A może robił to pomimo swojego strachu?
Znowu na niego patrzył, znowu pustym spojrzeniem, bez tej głębi morza emocji, które było w nim zwykle zawarte. Kim jesteś, Inge? Czego chcesz?
Myśl o Fang też nie dawała mu spokoju, chociaż wiedział, iż nic więcej jej nie grozi; jednak to przekonanie o jej bezpieczeństwie nie było przecież gwarancją, iż wyjdzie cało ze swoich możliwie śmiertelnych ran. Ba, obecność najlepszego lekarza, jakiego znał, nią nie była.
Złapał nagle rękę, którą mężczyzna gładził go po plecach, niebezpiecznie blisko łusek, które były przecież teraz w tak wrażliwym na otoczenie stanie. Patrzył na nią, nie odzywając się, zanim zdecydował się wziąć jego drugą rękę i, wykonując krok do przodu, zmusić go do oparcia się o mokrą ścianę. Woda spadła kaskadą i na niego, ale już się tym nie przejmował; podniósł ręce Inge do góry, po czym przygwoździł je do ściany jedną ze swoich dłoni.
Drugą z nich musnął jego policzek, nim zszedł nią po jego szyi do obojczyków, klatki piersiowej, brzucha… Zmienił nagle jej drogę, zbaczając na biodro. Zbliżył się jeszcze bardziej, otulając jego ucho ciepłem swojego oddechu. Ugryzł je, ale z jakąś delikatnością. Ich ciał nie dzieliła już prawie żadna odległość, ale pomimo tego, Næs nie mógł spojrzeć mu w oczy; nie było ich widać spod kosmyków mokrych, fioletowych włosów.
Aż tak bardzo tego chcesz? — wymruczał, zaciskając dłoń na jego biodrze z siłą zupełnie niepasującą do łagodności tonu, z jakim powiedział te słowa. — Nawet mnie nie znasz. — Wbił paznokcie w jego skórę, pozostawiając za sobą ślad po nich; krwawą smugę na bieli. — To wizja seksu z nieznajomym cię podnieca, czy to, że jeszcze chwilę temu próbowałem cię zabić?
Podniósł dłoń z bioder Inge z powrotem na jego szyję, zaciskając ją na niej. Czuł jego przyśpieszony puls pod swoimi palcami, i nie mógł nic z tym zrobić; podobało się mu to. Mężczyzna  musiał to odczuć, kiedy tak napierał na niego swoim ciałem, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Tego przecież właśnie chciał, czyż nie.
A może — zaczął, wciąż bardzo cicho, tak że jego głos prawie tonął w szumie wody — cały czas mi czegoś nie mówisz, Książę?
Puścił jego szyję, żeby mógł zrobić użytek z ust i mu odpowiedzieć.
W pełni korzystał z tego, że — chociaż Inge nie był wcale najniższego wzrostu, a wręcz był bardzo wysoki — i tak nad nim górował. Nie pozwolił mu na żaden ruch, opierając rękę na jego klatce piersiowej. Drugą zacisnął mocniej na jego skrzyżowanych ze sobą nadgarstkach. Oczywiście Inge mógł się oswobodzić z jego uścisku, ale w starciu był już na przegranej pozycji. Nie miał więc po co się mu wyrywać; to by tylko zajęło więcej czasu.
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySob Lut 06, 2021 8:07 pm

Szarpnięcie zębów na jego wardze posłało zimno-gorący dreszcz wzdłuż jego kręgosłupa, od razu w powodując gęsią skórkę na ramionach w następstwie, mimo gorącego i wypełnionego mgiełką pary wodnej powietrza, chętnie przyklejającego się teraz do jego i tak mokrej już skóry.
Śledził z opanowaniem ruch jego rąk kątem oka, spojrzenie bardziej zaciekawione niż jakkolwiek zaniepokojone, z iskrą wyzwania błyszczącą za tym chłodnym spokojem. Jeśli odczuwał teraz jakiś strach, energia z niego pochodząca i tak powędrowała już do jego dłoni, która pociągnęła właśnie za kosmyki włosów przy karku mężczyzny. Dopiero teraz skupił wzrok z powrotem na twarzy Arsène, tak pięknej i… o tak nieobecnym wyrazie, że nie mógł nie odczuć lekkiego ukłucia niepewności, czy na pewno dobrze zrobił, znowu na niego napierając. W końcu w innym pokoju leżała w bardzo złym stanie osoba, do której wydawał się zdecydowanie przywiązany i to nie tylko faktem, że dla niego pracowała.
Zanim jednak zdążył zdziwić się swoją nagle wyhodowaną empatią, jego łopatki zetknęły się z marmurową ścianą, a zaraz potem Sen uwięził mu ręce nad jego głową w płynnym geście, któremu obecnie nawet nie miał ochoty się sprzeciwiać. Nawet jeżeli Lshandt miałby wykorzystywać obecną sytuację tylko po to, żeby odwrócić swoją uwagę od innych kłopotów zaprzątających jego głowę, temu również nie miał nic przeciwko; w końcu podczas tego dawał mu to, czego sam chciał.
Ugiął w kolanie zranioną nogę, by teraz mu nie przeszkadzała. Przy okazji przypomniał sobie, że mutant również przecież oberwał wcześniej; strzelił wtem spojrzeniem na jego ramię i z niewielkim zdziwieniem stwierdził, że rana zamknęła się sama - w tak krótkim czasie! - więc krew już jakiś czas musiała przestać się z niej sączyć. Świeża, różowa skóra pokrywała już tamto miejsce, która wkrótce pewnie zostanie przysłonięte na nowo seledynowymi łuskami, tak jak reszta jego ręki. Momentalnie zapragnął go dotknąć; nadgarstki drgnęły pod dłonią mutanta, ale żelazny uścisk wcale nie zelżał - pewnie zostawiając po sobie czerwone ślady na wrażliwej skórze - czego się przecież spodziewał; w końcu szarpnął się tylko dlatego, że się rozproszył.
Arsène jednak szybko przywrócił go do rzeczywistości swoją drugą dłonią, do której zresztą Inge ochoczo dociskał swoje ciało. Westchnął cicho, kiedy go drażnił, i potem głośniej, gdy gorąco emanujące od mutanta przeszło także na niego, gdy do niego przylgnął.
Aż tak bardzo tego chcesz?
Zaśmiał się na te słowa. Nie widać?
Zaraz potem syknął, gdy poczuł jak skóra pęka pod wpływem jego paznokci i siły, którą włożył w ten atak. Drobne półksiężyce pojawiły się w tamtym miejscu, z których woda od razu obmyła drobinki krwi, pozostawiając po sobie tylko piekące odczucie i bardzo niezdrową dozę adrenaliny uderzającej Inge do głowy. Wyszczerzył się wbrew zdrowemu rozsądkowi i w tym momencie przez myśl przeszły mu znowu słowa Sena wypowiedziane jeszcze w klubie.
Masz w ogóle instynkt samozachowawczy?
Nie.
Nie odpowiedział wtedy dokładnie w tak dosadny sposób, ale aktualny brak paniki w jego lodowych oczach, kiedy dusił go już po raz kolejny, raczej mówił sam za siebie.
- Hmm - zamruczał chrapliwie i odkaszlnął po chwili cicho. Oparł głowę o swoje uniesione ramię, przyglądając się Senowi i myśląc nad swoimi następnymi słowami. Było coś ekscytującego w seksie z nieznajomym i takim, który chciał cię zabić… Ale w gruncie rzeczy Inge nie dbał o takie rzeczy. A w każdym razie nie były to wystarczające powody, by dać się im przekonać. - Mógłbym powiedzieć, że tak, ale pewnie bardzo się zdenerwujesz, jak skłamię, prawda?
Uścisk na jego nadgarstkach wzmocnił się i Inge zaczął powoli odczuwać, jak ręce drętwieją mu coraz bardziej; niewidzialne igiełki wyraźniej odczuwalne z każdym następnym uderzeniem serca. Zaśmiał się miękko.
- Oczywiście - odparł, śledząc wzrokiem tęczówki coraz bardziej ciemnobrązowe niż różowe. Pewnie nie zrozumiesz, ale… - To seks z tobą tak mnie podnieca. - Przechylił głowę na drugą stronę tym razem, myśląc, czy czasem takie zdanie nie jest zbyt mało informatywne. - Ekscytujesz mnie, a mało kto mnie naprawdę interesuje. - Uśmiechnął się znowu, figlarnie, rzucając mu wyzwanie. - Potrafisz to zrozumieć?
W sumie miło by było, gdyby zrozumiał. Wracając jednak do interesów…
Wykorzystał prawdopodobnie całą swoją siłę, wy poruszyć się w jego uścisku.
- Nie wolałbyś… - Wypchnął nieco biodra do przodu, ocierając się zmysłowo swoją męskością o jego. - ...porozmawiać trochę później?
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySob Kwi 10, 2021 3:44 am

Uniósł brwi w odpowiedzi na jego słowa.
Oczywiście, że to rozumiem. — Westchnął, ale to westchnienie było tylko częścią wystawianej przez niego sztuki w jednym akcie; teatralnym ruchem dłoni wskazał na swoje, cóż, należało mu to oddać, wyrzeźbione latami treningu ciało. Prezentowanie swoich umiejętności aktorskich zakończył mrugnięciem, które tylko podkreśliło bezczelność jego uśmiechu. — Tę część rozumiem.
Całość składa się jednak z więcej niż jednej części, czyż nie, drogi Inge? — zdawało się mówić jego spojrzenie, kiedy patrzył na niego w sposób, który nie pasował do żartobliwego tonu, którego użył. W jego oczach było zbyt dużo uwagi jak na kogoś, kto chciał tylko rozbawić drugą osobę.
Ale jest coś, czego ty nie rozumiesz — wyjaśnił w końcu, poważniejąc. — To, że mi ten fakt nie wystarczy. Nie odpowiada na żadne warte zadania pytanie. — Wydął wargi w rozczarowaniu. Pozostałe słowa wypowiedział dużo wolniej, zgodnie z szybkością, z jaką przesuwał paznokciami wzdłuż jego szyi. Uśmiechnął się znowu, kiedy poczuł pod swoimi palcami, jak Næs przełyka ślinę. Urocze. Czyli takie, na które tej odpowiedzi już nie mam.
W brzmieniu jego głosu dało się usłyszeć rozdrażnienie, ale nie dało się go po nim zobaczyć. Mięśnie miał zrelaksowane. Trzymał René mocno tylko dlatego, że oparł się nonszalancko na ręce, którą miał na jego nadgarstkach.
Więc, powiedz, proszę — zwrócił się do niego, nie zmieniając tempa, w jakim mówił. — Czy to seks ze mną jest czynnością wartą oddania w zamian swojego życia — pochylił się do jego ucha, by dokończyć zdanie szeptem — czy to tak przy okazji?
...robienia czegoś innego.

Wydaje mi się, że i na to znam odpowiedź — odezwał się po chwili milczenia, nie dając Inge czasu na obronienie się przed rzuconym w niego oskarżeniem. — ...o ile nie mam cię za bardziej inteligentnego, niż w rzeczywistości jesteś. A nie mam. — Ugryzł go znowu w ucho, ale tym razem zrobił to świadomie, uważając na to, co robi. Nie wbił się w nie kłami. — A może zakochałeś się od pierwszego wejrzenia? W moim języku mają na to określenie bardziej pasujące do twojej sytuacji, wiesz o czym mówię? — Puścił ręce Næsa, uwalniając go. Pozwolił mu siebie dotknąć, jeśli tego chciał, po czym zszedł głową niżej, do miejsca, w którym jego broń zetknęła się z delikatnym ciałem René. Rana nie była oczywiście zagojona, tak jak jego. Ludzie potrzebowali czasu na regenerację. Nie przejmując się tym, przejechał po niej językiem. — Tłumacząc je dosłownie… uderzenie pioruna. — Uśmiechnął się z właściwą sobie arogancją, wyprostowując się. — Mówią też, że l'amour odbiera mężczyźnie rozum.
Oblizał usta z kropli krwi. Podobał mu się jej smak. Nie było w nim metaliczności. Czuł w niej… słodycz, nie gorzkość?
Odebrałem ci rozum, Inge? — powiedział ledwo słyszalnie, patrząc na niego przez strumienie wody, w których odbijało się kolorowo światło wpadające przez okna.
Złapał dłońmi za jego wystające kości biodrowe, przyciągając go do siebie tak blisko, że ich ciała przestała dzielić jakakolwiek odległość; w trakcie tej czynności z jego ust wyrwało się już w pełni naturalne westchnięcie.
Co jest tą rzeczą, która cię tak we mnie... ekscytuje? — zapytał, żeby się uspokoić i po prostu nie wziąć tego, co przecież mu proponował. Zamiast tego, przeczesał palcami swoje włosy, odgarniając je sprzed oczu. — Pieniądze, które za mnie dostaniesz, kiedy sprowadzisz mnie z powrotem do laboratorium? Wdzięczność policji za oddanie mnie w jej ręce? Prestiż, jaki osiągnie twoja rodzina, kiedy własnoręcznie zlikwidujesz jeden z problemów tego Miasta? Może to twoja osobista vendetta? — Oparł głowę na jego ramieniu, składając kilka pocałunków na jego szyi, od jej początku aż do końca, gdzie jednak nie przestał go całować; po prostu zaczął to robić na płatku jego ucha, szepcząc do jego wnętrza — A może chodzi po prostu o to, że nie jestem człowiekiem? Est-ce quelque chose qui vous intéresse? Mon Prince… Vous fantasmez sur les mutants? Quel vilain garçon…
Roześmiał się cicho, bez ostrzeżenia ujmując jego męskość. Przesunął po niej dłonią, ale w sposób, który nie mógł przynieść żadnego spełnienia; co najwyżej zniecierpliwione pożądanie. Za wolno.
Brakuje ci adrenaliny w twoim nudnym życiu na szczycie? Chcesz z niego spaść, aniele? Mogę ci w tym pomóc.
Przesunął kłami po jego szyi, ale powstrzymał się od ugryzienia go nimi; nie teraz. Jeszcze przyjdzie czas, kiedy będzie go prosił o dawkę trucizny.
Ale o tym akurat wiesz.
“Nie wolałbyś… porozmawiać trochę później?”
Zignorował to i pocałował go w jego l'empreinte de l'ange. Długo. Nie spiesząc się.
Po tym jednak się od niego odsunął i pociągnął go tak, żeby zamienili się miejscami. Nie użył do tego siły, jeśli mu się nie opierał; miał na uwadze to, że Inge może mieć kłopot z poruszaniem się. Jego współczucie na tym się jednak kończyło. Teraz to on wsparł się plecami o ścianę za sobą.
W takim razie pokaż mi, jak bardzo tego chcesz — rozkazał mu ze spokojem, kładąc ręce na jego barkach. Nie zmusił go do uklęknięcia przed nim, ale sugestia była oczywista, a przynajmniej nie pozostawiała dużo miejsca wyobraźni Inge w jego obecnym stanie.
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyNie Kwi 11, 2021 2:46 am

Od razu po odzyskaniu wolności dłoń Inge wplotła się w mokre włosy Arsène - najpierw luźno i łagodnie, w zasadzie bez żadnego zamiaru - potem, gdy rozdwojony język zetknął się z jego delikatną, tak wrażliwą teraz na dotyk raną, palce zacisnęły w pojedynczym spazmie zaraz przy głowie mutanta, prawdopodobnie całkiem boleśnie, a później rozwinęły i znów znieruchomiały. Czucie powoli wracało do ich koniuszków leniwymi, pulsującymi falami.
Słuchał go, uśmiechając się kątem ust, gdy mężczyzna coraz bardziej nakręcał się własnymi słowami, podczas gdy Inge wyglądał tak, jakby w ogóle nie miał zamiaru ani im zaprzeczać, ani się z nimi zgodzić. Ich sens wskazywał na to, że Sen, w istocie, nie do końca zrozumiał, co Inge miał na myśli, wypowiadając wcześniej to nader enigmatyczne stwierdzenie. To nic, stwierdził albinos. W końcu to, w jaki sposób wybierał sobie partnerów seksualnych i romantycznych, było odrobinę dziwne lub co najmniej mało spotykane.
Może gdyby to faktycznie l'amour odbierała mu rozum, miałby więcej prawdziwych przyjaciół. Tymczasem zupełnie innej natury szaleństwo drzemiące w Inge budziło jedynie niepokój u innych. Ale i w tym nie było nic złego - nie z każdym przecież warto obcować; René zdecydowanie wolał specjalnie wyselekcjonowane towarzystwo.
Czy Sen też odbierał mu rozum? Hmm…
Arsène, Arsène… — mruknął, miękko wypowiedziane imię jedynie westchnieniem w jego ustach. — Trudno tak po prostu wyłączyć mój rozum. Mój mózg produkuje milion myśli na sekundę. Przy takiej ilości łatwo stracić zainteresowanie czyjąś osobą, bo niemal zawsze znajdę sobie coś, co mnie bardziej zaciekawi, mam w czym wybierać. Więc to, czego oczekuję od ludzi, to właśnie zdolność do utrzymania mojej uwagi. Bardzo nie lubię się nudzić.
Przymknął lekko oczy, dając ciału swobodnie reagować na wszystkie bodźce, jakimi mutant szczodrze go obdarowywał. Pocałunki na wrażliwej skórze szyi i ucha niezmiennie posyłały dreszcze wzdłuż jego kręgosłupa, teraz wygiętego zmysłowo dzięki uściskowi, który trzymał biodra Inge blisko bioder drugiego mężczyzny.
Zatem to, co tak mnie ekscytuje, to nie te śmieszne rzeczy, o których mówisz - naprawdę, mógłbym poczuć się urażony takimi insynuacjami, ale dopiero się poznajemy, więc jestem w stanie ci to wybaczyć. — Uśmiechnął się na dźwięczne brzmienie francuskiego, a jeszcze szerzej na kolejne mon Prince wypowiedziane takim tonem, że w kombinacji te dwie rzeczy spowodowały efekty, których nie miał zamiaru powstrzymywać - podobnie zresztą jak prześmiewcze skarcenie. Bez wahania przylgnął do dotyku na swojej męskości, jednak wzrok pozostawił wwiercony w jego zezwierzęcone, przyciągające oczy. Mówił metodycznie, nawet chłodno, mimo że praktycznie karmił go komplementami. —  Zdecydowanie wolę twój bystry umysł, ostry język, trzeźwe spojrzenie, pewność siebie… — Pocałował go wszędzie tam, gdzie akurat był w stanie sięgnąć. To, min kjæreste, sprawia, że teraz jestem taki twardy dla ciebie. Chociaż twoja przepiękna mutacja również mi nie przeszkadza, zapewniam.
Już zamieniony miejscem powoli zaczął opuszczać ręce, wędrując nimi po solidnych ramionach mężczyzny, ściskając mocno palcami wyraźnie zarysowane mięśnie, aż jedną dłonią dotarł do tej Sena spoczywającej na jego barkach i wplótł ją w swoją, a opuszki drugiej oparł o jego biodro. Z taką asekuracją opadł z gracją na kolana, nieśpiesznie, sprawiając wrażenie, że bardziej obdarza łaską Lshandta tym gestem niż cokolwiek innego. Otarł się policzkiem o jego udo i pogłaskał pieszczotliwie ciasno opiętą skórę na kości biodrowej, po czym przesunął figlarne palce na jego plecy, żeby tam podrażnić najwyraźniej bardzo delikatne teraz wężowe łuski, jeśli biorąc pod uwagę wrażliwą reakcję, którą tej dotyk wywołał.
Dobrodusznie zsunął dłoń na jego pośladek dla utrzymania równowagi, a trzymaną w drugiej ciepłą rękę Sena pokierował na swoją głowę. Kiedy poczuł, że pięść zaciska się w jego włosach, nie zwlekał już dłużej i złapał stwardniałą męskość w swoje usta.
Pocałował najpierw tylko sam koniec, zaciskając palce u nasady. Językiem zdecydowanie otoczył główkę, zadowolony z tego, jak Arsène cały drgnął - ciało w końcu często reagowało szczerzej niż jakiekolwiek słowa. Przesunął palcami pewnie po gładkiej skórze w górę i w dół, jednocześnie wsuwając długość głębiej do buzi - i głębiej wciąż, nawet jak szczęka zaczęła go boleć, nie przyzwyczajona do takiego rozciągnięcia. Wkrótce poczuł, jak koniuszek jego członka dotknął ścianki jego gardła i wtedy Inge wycofał się, nadal drażniąc. Uśmiechnął się, kiedy zapracował sobie na stłumione przez szum wody warknięcie. Nalegająca dłoń najpierw szarpnęła za jego włosy, odchylając mu głowę do tyłu - René na krótki, elektryzujący moment skrzyżował spojrzenie z mutantem i zdążył tylko wciągnąć raptownie powietrze do swoich płuc, nim nie został z powrotem naprowadzony tam, gdzie najwidoczniej teraz było jego miejsce.
Jęknął głośno wokół penisa i tym razem zakrztusił się trochę, pozbawiony wcześniejszej kontroli, gdy Sen wsunął się w jego ciepłe usta znów do samego końca. Poczuł nową falę podniecenia i u siebie na ten przymuszający ruch. Dobrowolnie oddał resztki dominacji, pozwalając, by mężczyzna poruszał się w nim tak jak chciał; całkiem ochoczo wychodził szybkim, płytkim pchnięciom na spotkanie, wbijając mocno palce w biodra swojego partnera. Strużka śliny zdobiła błyszcząco od kącika jego warg po brodę, gdy niechlujne brał go do swoich ust, nie przejmując się wcale tym małym bałaganem.
Odchylił się po pewnym czasie, gdy wreszcie zabrakło mu tchu - czynność nie do końca chciana, jeśli zważać na to, ile siły musiał w nią przeznaczyć i jak skalp zapiekł go od ciągniętych kosmyków. Znowu zerknął do góry, zaróżowiony i z czerwonymi wargami, oddychając głęboko i szybko. Przechylił głowę, wpatrując się w twarz Lshandta, ręką nadal przesuwając zwinnie po jego męskości.
A to, czy seks z tobą jest warty umierania - mruknął tak, jakby w ogóle nie stracił przed chwilą myśli, jakby w ogóle nie przestał mówić ani na chwilę - jeśli nie licząc oczywiście ochrypłego, niskiego głosu —  okaże się po fakcie, mój słodki Smoku.
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyWto Lip 13, 2021 6:16 pm

Nie mógł powstrzymać swojego ciała od reakcji na to, co robił mu mężczyzna; ale dlaczego  właściwie by miał powstrzymywać się od dzielenia się z nim swoją przyjemnością? Każdym swoim ruchem zdawał się przecież argumentować, jak bardzo jest wart tego, żeby odpłacić mu się tą wdzięcznością za jego pracę. Sen zadał sobie oczywiście pytanie, skąd Inge — niczym inkub — wiedział o wszystkich miejscach, w których chciał, żeby dotknął go swoimi dłońmi, zanim mu je pokazał, ale nie wypowiedział tego pytania na głos. Jeśli miał przegrać przez niego wszystko, co miał, to w tej chwili uważał to za swoją wygraną. Przymknął oczy, czując jego palce w swoich włosach; dreszcz przeszedł mu po plecach. Nie miał racji; Næs nie był już aniołem, nawet jeżeli wciąż wyglądał jak jeden z nich. Ale nie był też demonem. Był łącznikiem pomiędzy dwoma światami, jak inny znany mu Książę, o którym większość już zapomniała — Książę Piekła. Tego jednak nikt jeszcze nie strącił z jego Nieba. Czy już nadeszła na to pora?
Uśmiechnął się kącikami ust.
Some things are made just to take to the grave.
Jak już zaczniesz się nudzić — odpowiedział, nie siląc się na ironię w swoim głosie — możemy wrócić do naszej walki na śmierć i życie.
Jednocześnie chciał tego i nie; walka przeciw niemu była jedną z najbardziej wymagających, w jakich brał ostatnio udział, mimo tego, że René nie należał do silnych osób. Cóż, w każdym razie nie jeśli chodziło o siłę mięśni; o sile jego umysłu już się przekonał.
Przewrócił oczami, słysząc, jak prawi mu komplementy, ale ich nie przerwał.  
Oczywiście. Taki był twój plan, odkąd znalazłeś moją teczkę w archiwum laboratorium — powiedział z rozbawieniem, kiedy skończył. — Zobaczyłeś moje zdjęcie i nie mogłeś przestać o nim myśleć. Nie musisz się tłumaczyć. — Wystawił język, jak wąż; z tą różnicą, że on zrobił to tylko po to, żeby zrobić na złość swojemu kochankowi. — Kto by mógł się mi oprzeć?
Westchnął, odchylając głowę do tyłu, kiedy mężczyzna kontynuował to, co zaczął, dopóki nie zabrakło mu sił. Wówczas spojrzał w dół, na twarz Inge — na róż na policzkach, rozchylone wargi i mokrą grzywkę, która prawie zasłaniała skrzące się podnieceniem, błękitne oczy, które oddawały jego spojrzenie. Gdyby nie przerwał tego, co robił, pewnie dostałby już orgazmu; fakt, że był tak bliski osiągnięcia spełnienia, podniósł mu ciśnienie. Wiedział, że nie była to wina Næsa — chociaż znając go, mógł to zrobić specjalnie — ale i tak postanowił, że mu za to zapłaci. Mimo że wcześniej już nad nim dominował, to jednak nie do końca; w pewnym sensie to jego partner miał większą kontrolę nad tym, co się działo. Teraz fala adrenaliny, która w niego uderzyła, doprowadziła do tego, że zdecydował się wziąć sprawę w swoje ręce. Dosłownie.
Wyciągnął do niego dłoń, a kiedy ją przyjął, pomógł mu wstać. Następnie obrócił go, przyciskając do mokrej ściany. Drugą dłonią przesunął wzdłuż jego kręgosłupa, aż do końca. Tam zszedł do pośladków. Objął jeden z nich dłonią, po czym puścił go tylko po to, żeby w niego uderzyć. Wystarczająco mocno, żeby czerwony ślad jego ręki odciął się od bieli skóry, ale jednocześnie na tyle słabo, aby Inge tylko zacisnął wargi, nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
Jesteś słodki, kiedy wydaje ci się, że nad czymkolwiek panujesz — powiedział do jego ucha. Jak zawsze zahaczył o nie przy okazji kłem. Przez to zbliżenie musiał otrzeć się o niego całym sobą, i z zadowoleniem zauważył, w jaki stan wprawiło to Inge. Odsunął się nieco, dając sobie możliwość na wsunięcie w niego palca, a chwilę później również drugiego i trzeciego. W końcu nie mógł być bardziej mokry niż teraz. — Ale dziś, mimo wszystko, twój szczęśliwy dzień. Jeśli mnie ładnie poprosisz, to może poudaję razem z tobą.
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySro Lip 14, 2021 4:15 pm

Zasyczał cicho, kiedy jego rozgrzane ciało całym przodem zetknęło się z, w porównaniu, szokująco zimnym różowo-białym marmurem. Szybko jednak jego zainteresowanie przyciągnęła wędrująca po jego plecach dłoń, łagodnie sunąca po każdej górce i zagłębieniu lekko odznaczającego się kręgosłupa. Czuł, że pomimo tego, iż gest ten praktycznie zupełnie pozbawiony był siły, podczas jego trwania łopatki Inge zbliżyły się do siebie, bardziej akcentując kształt “s” jego sylwetki. Bezpośrednio nie pokazał swojej reakcji na… na klapsa — jeśli dobrze wszystko pamiętał (a na pewno tak było), nikt jeszcze nie uderzył go podczas seksu, lekko czy mocno, prawdopodobnie będąc zbyt onieśmielonym — ale ku swojemu zdziwieniu, krew ostro zaszumiała mu w uszach z podniecenia, przy okazji też kolorując jego policzki na jeszcze wścieklejszy odcień czerwieni. Huh. Codziennie dowiadujemy się o sobie nowych rzeczy, pomyślał przelotnie, po czym przewrócił oczami, gdy dotarły do niego następne słowa mężczyzny. Jego kąciki ust uniosły się jednak do małego, subtelnego uśmiechu, sygnalizującego, że więcej było w jego odpowiedzi czułego rozdrażnienia niż faktycznej irytacji.
Jęknął głośniej już, czując rozciągające go — dość niecierpliwie, trzeba przyznać — palce, choć był świadomy, że pewnie faktycznie minęło trochę czasu od kiedy zaczęli. Na swoją obronę, Inge nie do końca nawet planował, żeby zaszło to tak daleko — w każdym razie niekoniecznie teraz, ale sprawy potoczyły się swoim torem, jak praktycznie wszystkie inne w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Z pewnością jedne z ciekawszych godzin w jego życiu, przynajmniej.
Poczuł małe, kłujące igiełki bólu już przy pierwszym palcu, co przypomniało mu jeszcze raz, że naprawdę dawno nie uprawiał seksu. Sen jednak nie zdawał się przejmować takimi drobiazgami i nieprzerwanie kontynuował długie, intensywne i śliskie od żelu pchnięcia. Choć wiedział, że prawdopodobnie gdyby poprosił o delikatniejsze traktowanie, dostałby je; Inge jednakże zdecydował się poddać poczynaniom Arsène, czując, jak ciepło wędruje miarowo do jego członka, tak samo jak promieniuje od rozżarzonego ciała przylegającego do jego pleców; możliwe, że był nakręcony jak nigdy wcześniej.
Odepchnął się nieco od ściany, napierając na swojego partnera jeszcze bardziej i tym samym mocniej nadziewając się na jego palce. Świat trochę przekrzywił się na bok od ciągłych zmian ciepło-zimno i głębokiego nacisku wewnątrz siebie, dlatego jedną dłonią, płasko położoną na gładkiej powierzchni, trzymał się z dala od chłodu, a drugą sięgnął za swoją głowę. Złapał Lshandta za brodę i wkrótce następne gorące westchnięcie praktycznie wepchnął w usta mutanta — wraz ze swoim językiem, naturalnie.
Wkrótce, znów poniekąd skonfundowany, doszedł do wniosku, że nie chce dłużej czekać, choć prawdopodobnie mogliby trochę dłużej spędzić na przygotowaniach; z determinacją zdecydował, że na razie nie dotknie swojej męskości, mimo że zdecydowanie tego by teraz chciała, i odciągnąwszy swoją rękę od twarzy Sena, sięgnął nią po jego penisa. Poczuł, jak palce wysuwają się niego powoli, więc nie marnował więcej czasu i nakierował go od razu do swojego wejścia, żeby zajął ich miejsce. Przeszedł go miły dreszcz na ten kontakt.
Arsène — mruknął na wydechu, przeciągając nieco ostatnią sylabę. — Nie każ mi dłużej czekać — narzekał, chociaż absolutnie żaden z nich nie starał się przeciągać sprawy. — W końcu nie mogę przestać o tobie myśleć od kiedy znalazłem twoje dokumenty, hm? To naprawdę dużo czasu.
Poczuł bardziej niż usłyszał cichy, urywany śmiech mutanta, który najwidoczniej nie uwierzył mu do końca w tak oczywistą przecież prawdę, ale przynajmniej odtrącił lekko, ale pewnie nalegającą dłoń Inge i naparł na jego wejście, wsuwając się trochę. Albinos wydał z siebie zachęcający, zdecydowanie bezwstydny odgłos, jednak mężczyzna — kiedy już Naes wyraźnie wyartykułował swoje najskrytsze pragnienia na ten moment — zatrzymał się. Fucker.
Już otwierał usta, żeby okazać swoje niezadowolenie, lecz w tym też momencie dwa palce Sena głęboko w jego ustach skutecznie mu w tym przeszkodziły. Ugryzł go lekko w zamian, bez żadnych wyrzutów sumienia, i Arsène pchnął swoimi biodrami w odpowiedzi, jednym powolnym ruchem wchodząc cały; wreszcie. Przełknął ślinę wokół nadal bardzo obecnych knykci, które zdusiły nieco wydobywający się z jego gardła entuzjastyczny dźwięk.
Jaki chętny. — Usłyszał, ponownie zaraz przy swoim uchu; ciarki powędrowały wzdłuż jego kręgosłupa. Kiwnął jedynie głową ostro, raz, nie mając zamiaru sprawiać wrażenia, że jest inaczej. Ramię owinęło go ciasno wokół wąskiej talii, a dłoń drugiej ręki spoczęła na jego szyi zaraz pod szczęką, nie do końca zaciskając, ale wystarczająco dając znać o swojej obecności — uziemiając. Najwidoczniej nie chcąc zwlekać ani chwili dłużej, Sen zaczął się w nim poruszać, zarzucając od razu szybkie tempo, podczas gdy Inge rozpoczął także kołysać swoimi biodrami, by wyjść mu na przeciwko — tyle, na ile pozwalała mu klatka rąk i ciała mutanta, a więc… niewiele.
Jeśli odczuwał jakiś dyskomfort na początku, w krótkim czasie o nim zapomniał, gdy jego umysł skupił się w zupełności na przyjemności krążącej szybko w żyłach oraz szybkich, krótkich pchnięciach Sena, który praktycznie ledwo się z niego wysuwał, pozostając ciągle bardzo blisko. I och, och, ostrych, wężowych kłach napierających na delikatnie i wrażliwe miejsce, gdzie kończy się szyja, a zaczyna ramię. Wygiął się jeszcze trochę, przyciskając policzek do boku twarzy i wilgotnych włosów Arsène, wydając z siebie nieprzerwanie miękkie, ciche jęki, które i tak z pewnością mężczyzna słyszał, zważając jak blisko siebie byli.
Wiedział, że musiał dobrze sobie poradzić wcześniej, gdy jeszcze brał do buzi męskość swojego partnera, jeśli teraz tracące na regularności, raz gwałtowne, a raz łagodne pchnięcia były dobrym wskaźnikiem. Zadrżał praktycznie całym ciałem, kiedy Sen niedbale przesunął po jego przed długi czas ignorowanym członku — czynność tak bardzo przybliżająca go do orgazmu — po czym westchnął głośno, gdy Lshandt wbił się ostatni raz głęboko, kończąc w nim z wyraźnym warknięciem. Nadal z niego nie wychodząc, przyśpieszył ruchy nadgarstka na męskości Inge, by zaraz… przerwać raptownie, gdy w pomieszczeniu rozległo się głośne, wyraźnie zniecierpliwione pukanie.
Lshandt. — Znudzony głos, kolejne uderzenie w drzwi. — Wyłaź. Nie mam na ciebie czasu.
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySro Wrz 08, 2021 3:48 am

Odwzajemnił pocałunek, znowu — który już raz? — oddając mu część kontroli, którą ledwo co zabrał.  Ach. Ile trwała jego władza? Strącił go z tronu, zanim w ogóle na nim usiadł! korona nie zdążyła nawet dotknąć jego głowy, a Książę już przyciskał ją do serca z zazdrością; roześmiał się, lecz na tyle cicho, by dźwięk jego śmiechu utonął w szumie wody. Jak głośno musiał być Inge, że mimo tego słyszał jego jęki… Nie żeby miał coś przeciwko temu; nie obchodziło go, że Len mógł to usłyszeć, zaś jego kochanek, jak widać, miał teraz w głowie coś innego niż zachowywanie pozorów. Wprawdzie okoliczności nie były sprzyjające temu, co właśnie robili, ale... Przymknął oczy, wytracające powoli swój kolor. Z ich dwóch, jak przypuszczał, to Len właśnie rozumiał seks jako sposób na wyładowanie emocji.
Chociaż Næs pozwalał mu na dominację nad sobą, to o pełnej uległości nie było mowy. Zdaje się, że zawsze musiał, bardziej przed sobą samym niż przed swoim partnerem, udowodnić, że panuje nad tym, co się dzieje. Niech ci będzie. Pozwolił mu wejść w niego językiem głębiej niż wcześniej, zanim mu odpowiedział. Agresywnie. Prawie że z furią. Całowali się tak, jak gdyby miało nie być jutra, bo… przecież mogło go dla nich nie być.
Poruszał się w nim szybciej, niż zwykle to robił; na ogół wolał przy takich rzeczach stosować wolne tempo, przekonany o tym, że poza przyjemnościami, życie nie ma wiele do zaoferowania, pieprzony hedonista —  po co więc czynić je krótszymi, kiedy można je przedłużyć? Tym razem jednak pragnął osiągnąć szczyt tak szybko, jak się dało; był pewien, że to, jak wysoko się wówczas znajdzie, zrekompensuje mu fakt, że nie poświęci drodze ku niemu aż takiej uwagi.
I tak właśnie było.
Wtulił głowę w mokre teraz włosy mężczyzny, dochodząc w nim, i westchnął, czując się lżejszy o przynajmniej kilka kilogramów ciężaru tego dnia. Dopiero teraz dotarło do niego, że nie zapytał go o to, czy może to zrobić; Inge jednak zdawał się nie zwracać na to uwagi, łasząc się do dotyku jego dłoni. Zresztą, od kiedy stałeś się taki kulturalny — zganił się w myślach, poruszając dłonią wzdłuż jego członka, w górę i w dół, szybkością dostosowując się do jęków, które już zaczynały podniecać go z powrotem — że zacząłeś się przejmować tym, czego chce, a czego nie, twój potencjalny morderca?
Głos Lena roztrzaskał jego delikatną w tej chwili rzeczywistość na kawałki.
Kurwa — mruknął do Inge, nie wychodząc jednak z niego. Trzymał go dalej za kości bioder, odsunięty tylko na wysokość od lędźwi wzwyż. Spojrzał w kierunku drzwi z rozdrażnieniem, chociaż nie powinien był się denerwować; Shimura przyjechał do niego w środku nocy tylko dlatego, że go potrzebował. Mógł dalej spać, co pewnie normalnie by zrobił po rozłączeniu się z nim, gdyby nie to, że był mu coś winien. Potrząsnął głową, wysuwając się z mężczyzny delikatnie i puszczając go. — Już idę, chyba że niecierpliwisz się tak bardzo, że mam wyjść nago — powiedział głośniej. Ledwo przebiło się to przez wodę, ale Len zdołał to chyba usłyszeć, bo z impetem otworzył drzwi.
Nie obchodzi mnie twój… — zaczął, ale umilkł w połowie zdania, zauważając, że nie są w łazience sami. Arsene nie był tym szczególnie przejęty; Len widział go już nago. Widział go też uprawiającego seks z innymi podczas wielu orgii, które miały miejsce w klubie. Był rozbawiony tą sytuacją bardziej niż cokolwiek innego. Shimura mrugnął żółtymi jak u czarnego kota oczami, zatrzymując spojrzenie na udach Inge, po których powoli ściekało nasienie. — To też mnie nie obchodzi — dokończył ze stoickim spokojem, odwracając wzrok ku Lshandtowi, który tymczasem oparł się nonszalancko plecami o marmur, obserwując mężczyznę zza wodnej kurtyny.
Jak możesz tak mówić! — oburzył się z udawaną złością. — To mój gość.
Słabo traktujesz swoich gości, skoro dochodzisz przed nimi — podciął go Len, wyraźnie zbyt zmęczony na prowadzenie takich gier. Bezceremonialnie podszedł do nich, nie zważając na to, że jego czarna koszula i spodnie od razu stały się mokre. Odwrócił Inge do siebie jednym pewnym ruchem i… wyraz jego twarzy uległ diametralnej zmianie.
Co ty tu robisz, Næs? — zapytał ze śmiechem, który przyszedł po pierwszym szoku. Musnął wierzchem dłoni rozpalone policzki mężczyzny. Dotknął palcem ust, rozchylonych ni to z jeszcze niedawnego podniecenia, ni z obopólnego zdziwienia.  — Ty, z kimś takim… Coś takiego. Chociaż, właściwie, to takie typowe — zauważył, kiedy w jego głowie pojawiła się myśl o Shinie. Odrzucił ją, zanim zaczęła boleć.  — Spodziewałem się po tobie czegoś więcej, ale skoro już nie masz niczego do ukrycia, pozwolisz, że to skończę, bo nie mam czasu na was czekać.
To mówiąc, chwycił dłonią za jego członek i przeciągnął nią — mocno. Za mocno. Inge czuł jednak podświadomie, że ledwo będzie chociaż trochę bliżej dojścia, uścisk Lena zelżeje, a jego dłoń przyśpieszy, doprowadzając go do ekstazy. Wystarczyło tylko poddać się temu obezwładniającemu uczuciu braku jakiejkolwiek godności…
Shimura — powiedział ostro Lshandt, mierząc go wzrokiem. Miał napięte mięśnie, ostrzegawczy ton, a pozycję gotową do ataku, jak dzikie zwierzę. — To nie jest…
...jakaś tam twoja dziwka,  tak, wiem. Domyślam się tego — przerwał mu bez przejęcia Len. — Ale chyba nie ma nic przeciwko, żeby być tak traktowany. Co, Inge? O tym myślisz podczas zebrań? O byciu rżniętym przez dwóch facetów? Chciałbyś tego teraz? — kontynuował niższym głosem, wprost w jego ucho, patrząc jednym okiem nad jego głową na mutanta, który uspokoił się nieco, uważając, że to tylko gra aktorska, chociaż wyraźnie dalej czekał na bardziej oczywistą reakcję ze strony Inge. Zdaje się, że był gotów przerwać to wszystko, gdyby tylko mu to nie odpowiadało.
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySob Paź 16, 2021 10:31 pm

Pozwolił sobie jeszcze na szczere, ciche, ale zdecydowanie pełne zawodu westchnięcie, gdy wraz z wtargnięciem Lena cały czar chwili prysnął, zostawiając po sobie cierpki niedosyt. Wiedział od początku, że musieli się spieszyć, a także to, że ktoś może im przerwać, ale z pewnością nie spodziewał się, że Shimura jak gdyby nigdy nic wejdzie do środka z takim… rozmachem. Nadal z rozszalałym sercem obijającym się boleśnie o żebra i zamglonym przez dążenie do orgazmu umysłem, przez jeden okropny moment ogarnął go wstyd, pierwotny i surowy, powodując, że musiał przycisnąć rozgrzane czoło do niewiele chłodniejszych kafelek - na szczęście obecnie jedynych świadkiń jego niespodziewanego przełamania w zazwyczaj wykalkulowanym zachowaniu. Każdy czerwieniący się ślad na jego ciele czuł w tamtej chwili wyraźniej, pulsujący łaskoczącym gorącem; nagość wydała się czymś całkowicie nie na miejscu, dodatkowa wilgoć między jego nogami niekomfortowa i niechciana, mimo że przecież jeszcze chwilę temu to, że Arsène doszedł w nim tak mocno i ekspresyjnie powodowało, że czuł się wspaniale, żarłocznie pochłaniając każdą chwilę i magazynując ją w swojej pamięci. Wydał z siebie ostatni rozedrgany oddech i wzdrygnął się nieznacznie, czując na swoim ramieniu obcą, nieproszoną dłoń. Gwałtowny ruch jednak wyrwał go z tego dziwnego, zamrożonego w czasie stanu i gdy stanął z Lenem twarzą w twarz, jego rysy przybrały z powrotem lodowaty, ostry wyraz. W tej chwili wyraźnie można było zauważyć, jak bardzo pozwolił sobie na opuszczenie swoich murów przy Senie.
Cierpliwie pozwolił na każdy dotyk, choć kiedy palce musnęły jego usta, musiał przekonać każdy swój cielesny instynkt, by ich nie odgryźć. Aczkolwiek z nich trzech to nie on był tutaj mutantem, ukrywającym się lub nie, więc zdecydował, że wspaniałomyślne powstrzymanie się od swoich zwierzęcych instynktów będzie tu najbardziej wskazane.
Uprawiam seks, jak zauważyłeś — odparł z kamienną twarzą, choć w zdaniu na pewno nie brakowało sarkazmu; irytacja i rozdrażnienie spowodowane nagłym nieosiągnięciem spełnienia dawały się mu we znaki, kiedy już zapomniał o swoim wstydzie. Syknął głośno, gdy chłodna dłoń — nienależąca do Sena, trzeba zaznaczyć — przesunęła po jego członku, po czym złapał stanowczo mężczyznę za nadgarstek, powstrzymując go przed dalszymi poczynaniami. Reszta ich słów jedynie otarła się o jego świadomość — nieistotna. W przyszłości, w nieco innych okolicznościach i może bez świadków, prawdopodobnie podobałoby mu się być nazywanym dziwką Sena, jednak tej myśli poświęcił zaledwie ułamek sekundy. Teraz jest teraz. I nie było definitywnie powiedziane, że będzie “kiedyś”. —  Jestem wdzięczny za tak hojną propozycję, ale dziękuję, obejdzie się bez, w końcu ci się śpieszy.
Prawdopodobnie jego zupełnie obojętna, komicznie wręcz, mina jeszcze bardziej zdradzała, że istotnie był zirytowany, ale, no właśnie, co tu zostało do ukrycia? Spojrzał na wykrzywioną w złośliwym rozbawieniu twarz Lena tylko po to, by go z równie złośliwą premedytacją zignorować. Następnie pochylił się ku Arsène i skubnął go łagodnie zębami w ucho.
—  Liczę na kontynuację, później — mruknął jeszcze po chińsku z ostatnimi podtonami podniecenia, zanim bezceremonialnie wypchnął jego i Shimurę z prysznica, którzy mimo małego impaktu polecieli łatwo, prawdopodobnie nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Samemu chwilę potem zniknął pod strumieniem ciepłej wody. Śmiech Arsène również zignorował.
Anielska cierpliwość.
Kiedy zmył z siebie resztki zawodu i wyłonił się zza wodnej kurtyny, łazienka była pusta z wyjątkiem jego samego. Westchnął głośno, kiedy tępe pulsowanie w udzie znów dało o sobie znać, jako że wszystkie “szczęśliwe” hormony w jego ciele powoli uspokajały się po zejściu z małej, kłębiastej chmurki przyjemności, nie ogłupiając już tak jego receptorów czucia. Przynajmniej to, że wreszcie był czysty po bardzo, bardzo męczącej nocy, sprawiało, że czuł się odrobinę lepiej i odrobinę bardziej obecny. Osuszył ostrożnie ciało i włosy, już dłużej nie zabarwione na krwistoczerwono.
Rzucił spojrzeniem pełnym niechęci na swoje zniszczone ubrania, nadal złożone schludnie na marmurowym blacie, szybko jednak jego wzrok przykuł wiszący na wieszaku, sięgający ledwo do połowy ud i, co najważniejsze, jedwabny szlafrok. Inge nie zawahał się nawet przez sekundę, a już wsuwał go na ramiona i ciasto zawiązywał śliski pasek wokół swojej wąskiej talii.
Rozkoszując się gładkim odczuciem materiału na swojej skórze póki mógł, wyszedł z łazienki i skierował się do pokoju, w którym leżała zamaskowana dziewczyna.
O której niemal zapomniał, jeśli miałby być zupełnie szczery. Moja noga będzie musiała jeszcze trochę poczekać, pomyślał przelotnie, otwierając drzwi.
Ciężki, metaliczny zapach krwi aż zatrzymał go w progu.
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyNie Lut 20, 2022 3:09 am

Kiedy wszedł do pomieszczenia, Arsène przeniósł wzrok z zajmującego się Lisicą chirurga w kierunku drzwi. Uniósł brwi na widok tego, co miał na swoim ciele, bo ubranie należało do niego. Układało się jednak na mężczyźnie w taki sposób, jak gdyby było jego własnością — zdawało mu się, że widzi pod materiałem kształt jego sylwetki.
I jak? — zwrócił się do lekarza, chcąc odwrócić swoją uwagę od Inge i skierować tam, gdzie powinna się teraz znajdować, to znaczy — na ranną kobietę. — Wyjdzie z tego?
Shimura podniósł się z podłogi przy łóżku. Dzięki temu, że jego koszula nie była w całości zapięta, albinos mógł zobaczyć łańcuszek na jego piersi. Podobnie jak górna część ubrania Lena, dolna również była cała w wodzie po tym, jak przeszkodził mu i mutantowi niecałą godzinę temu. Panująca w pokoju wilgotność nie pomagała w suszeniu elementów garderoby.
Ona? Nie wiem — odpowiedział Len ze spokojem, który kontrastował z treścią wypowiedzianego przez niego kolejnego zdania: — Wiem za to, że wyjdę ja, jeżeli będziesz mi nadal przerywać w pracy.
Widząc jego reakcję na te słowa, musiał dojść do wniosku, że nie powinien był aż tak  z tego żartować; Sen wyglądał tak, jak gdyby miał zemdleć.
Wszystko z nią w porządku — uspokoił Len, obejmując go ramieniem — Nic jej nie jest. — Przez kilka zawieszonych w czasie sekund zastanawiał się nad tymi słowami, zanim stwierdził, że jako lekarz może mieć inną skalę oceniania takich problemów.  — To znaczy — nic, co mogłoby zagrozić jej życiu — wyjaśnił.
Kobieta nie miała już teraz na sobie swojej maski — ani w całości, ani fragmentów, które zostały na niej po pęknięciu. Jej biała twarz była odkryta jak księżyc w pełni. Bezbronna w rękach kata, którym potrafił być Shimura, leżała bez ruchu. Lshandt ufał jednak, że jej nie skrzywdzi. Przez to sam znajdował się na jego łasce.
Len przechylił głowę, kiedy dostrzegł stojącego w drzwiach Næsa. Przed chwilą jeszcze ledwo powstrzymywał swoje powieki przed opadnięciem zmrużeniem oczu; na widok René otoczone złotą tęczówką źrenice rozszerzyły się przytomnie.
Przynieś mi coś do picia — wycedził z satysfakcją do mutanta, ściągając z dłoni zakrwawione, jednorazowe rękawiczki, i sięgając po następną parę, a zaraz potem — po narzędzia służące do szycia ran.
Arsène nie śmiał teraz odmówić jego rozkazowi, chociaż widać było po nim, że nie jest zadowolony z faktu, że ktoś rządzi się w jego domu. Posłusznie wyszedł z pokoju, po drodze zatrzymując się na moment przy Inge. Wymienił z nim spojrzenia, nim zniknął za framugą.
Shimura nie był przyzwyczajony do tego, żeby mu odmawiać. Inge stał się ofiarą, która cudem uciekła z zasięgu jego pazurów — ale zamiast rozczarować się tym, że nie udało mu się polowanie, Len postanowił je kontynuować. Dla kogoś takiego było warto. W końcu zwierzyną był sam Inge Næs. Shimura nie ukrywał zadowolenia z faktu, że po tylu latach mógł wreszcie zemścić się na tym zbyt pewnym siebie arystokracie; części systemu, z którym nie miał zamiaru walczyć, ale którego w głębi siebie z pasją nienawidził.
Siadaj — rzucił krótko, wskazując lekkim ruchem głowy fotel w kącie pokoju. Nie spuścił przy tym wzroku z Inge. Kąciki jego ust były uniesione, ale uśmiechem nie można było tego nazwać.
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Sie 22, 2022 3:08 am

Nie mógł się powstrzymać — wywrócił oczami na… generalnie całościowy obraz, jaki swoim zachowaniem prezentował Shimura. Napuszony paw, pomyślał i uniósł brwi, kiedy Arsène bez sprzeciwów większych niż drgnięcie ust wykonał polecenie mężczyzny. Wywnioskował, że naprawdę musiało zależeć mu na leżącej nieprzytomnie kobiecie. Samo powoływanie się na niespłacony dług zaciągnięty przez nie byle kogo, a samego Lena Shimurę, dawało wiele do myślenia. Długo spoglądał za znikającą za rogiem postacią mutanta aż niski głos Lena z powrotem zaabsorbował jego uwagę.
Skrzywił się w duchu na szorstką komendę. Ile osób będzie mu dzisiaj jeszcze rozkazywać? Uniósł lekko brodę ku górze, mierząc badawczym spojrzeniem Lena przez kilka sekund. Po chwili ruszył z miejsca, w którym opierał się o framugę, kuśtykając lekko. Jedwabny szlafrok leżał wyśmienicie na jego skórze — materiał bez wątpienia musiał być najwyższej jakości — w tym momencie jednak, sięgający ledwo do połowy ud tak wysokiej osoby jak Inge, nie zasłaniał wiele, a na pewno nie tak długiej rany jak ta, którą obdarował go Sen. Nie wyglądała urokliwie, jednak po prysznicu była chociaż czysta.
Być może powinien się cieszyć, że jego obecne odzienie nie jest zupełnie przezroczyste, co przecież całkowicie zdawało się leżeć w okolicach preferencji mutanta.
Zatrzymał się po drugiej stronie zawieszonego w powietrzu łóżka, spoglądając na białą jak mleko twarz dziewczyny. Trudno było uwierzyć, że nic nie zagrażało jej życiu, kiedy wyglądała w taki sposób. Jej obrażenia były różnej maści, niektóre pionowe, wyglądające jak stygmaty albo pęknięcia, zupełnie jak na jej doszczętnie zniszczonej teraz masce. Przeniesienie w przestrzeni… czy cokolwiek to było — rozerwało jej cząsteczki? On i Arsene wydawali się przeżyć przeskok bez większych skutków niż zawroty głowy. Czy każdego, kto jest aktywatorem, może spotkać rozszczepienie? Interesujące. Miał wiele pytań do Sena, których jednak nie chciał zadawać przy chirurgu i nie sądził również, że mutant miałby teraz ochotę na nie odpowiadać.
A starał się być dla niego naprawdę, naprawdę miły.
…a poza tym, to był naprawdę dobry seks. Może później, po wszystkim, gdy będą w stanie położyć się spać, powinien dać do zrozumienia Senowi, że nie musi czekać, aż Inge się obudzi, jeśli ponownie nabierze na niego ochotę.
Uch. Skup się. Len patrzył na niego tak, jak gdyby Inge zrobił mu coś bardzo niedobrego i teraz chciałby mu się odwdzięczyć za to podwójnie, jak nie stokrotnie. Nie miał czasu, żeby myśleć o tym, jak Sen mógłby związać mu dłonie za plecami, nawet pasem od tego samego jedwabnego szlafroka, być może ugryźć tak, by nie mógł się ruszyć, a następnie wziąć go mocno—
Przełknął ślinę. Powinien po prostu doprowadzić się do orgazmu, gdy został sam pod prysznicem. Teraz frustracja nadal pozostawała pod jego skórą, czyniąc go rozproszonym, drażliwym...
Przekornym i najwidoczniej infantylnym też. Zamiast usiąść na wskazanym przez Lena fotelu, białowłosy wybrał wyglądającą niezwykle miękko kanapę nieopodal. Mógł racjonalizować swój wybór ile tylko chciał — większą wygodą choćby — jasne jednak było, że nie chciał po prostu posłuchać Shimury, nieważne jak kiedyś będzie zażenowany swoim zachowaniem.
Usiadł powoli, aranżując materiał tak, by zakryć się skromnie i uśmiechnął się jadowicie w stronę Lena.
Kto by pomyślał, że pod tą znudzoną powłoką kryje się taka sprośna natura. Ujawniają się zwierzęce instynkty, Shimura?
Powrót do góry Go down
Len Shimura

Len Shimura


Liczba postów : 123
Join date : 21/10/2020

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPią Sty 20, 2023 8:29 pm

Przewrócił oczami, słysząc początek zdania – lecz słysząc jego koniec zwrócił spojrzenie z powrotem na rozmówcę, mrużąc powieki. Udało mu się trafić swoimi słowami, a właściwie jednym z nich, jak nożem prosto w serce. W ciągu kilku sekund jego twarz zmieniła wyraz; uśmiech przekształcił się w zwierzęce szczerzenie kłów, zaś z głębi gardła, wbrew jego woli, wydobyło się warknięcie łudząco przypominające takie, które mogłaby wydać z siebie drażniona pantera. Poczuł, jak wibruje mu od niego pierś. Drżenie mięśni pod skórą, gotowych do ataku, było dla Inge widoczne przez rozpiętą koszulę.
Nie możesz, Len.
Błysk metalu zniknął za zamykającymi się wargami.
Næs, Næs, Næs… – mruczał, podchodząc do niego bardzo powoli. – Zwierzęta, zwłaszcza dzikie, gryzą. Ja bym uważał z tym wsadzaniem rąk do klatki.
Uklęknął przy nim na podłodze, rozkładając swoje narzędzia obok siebie, na uprzednio przygotowanej, unoszącej się nad ziemią półce. Będąc świadom, że René z pewnością nie daruje sobie – dosłownego – patrzenia na niego z góry, a być może i komentarza na ten temat, postanowił obie te rzeczy od razu zignorować i skupić się w całości na jego ranie. Nie musiał tamować krwawienia; rana nie była aż tak głęboka, żeby po takim czasie wciąż krwawić. Nie była też jednak na tyle płytka, by zostawić ją samą sobie; w takim przypadku idealne przecież ciało arystokraty mogła zniszczyć blizna. Oczyścił ranę, nie zwracając uwagi na skrzywienie na twarzy swojego pacjenta. W każdym innym przypadku znieczuliłby kogoś, kogo rana nie była powierzchowna – ale oczywiście nie w tym. Teraz zadawanie bólu dostarczało mu przyjemności. Zabrał się do szycia igłą – ręcznie, dłońmi ubranymi w jednorazowe rękawiczki – łącząc ze sobą rozerwane tkanki za pomocą szwów. Odłożył imadło na półkę, decydując się go nie używać. Nie obchodziło go teraz za bardzo, że nie było to zbyt komfortowe; tak mógł zadać Inge więcej cierpienia. Nie zamierzał jednak, mimo wszystko, wykonać swojej pracy źle. Patrzył na własne palce z takim samym skupieniem co zawsze.
Gotowe. – Wstał z podłogi, zbierając rzeczy zostawione na półce i chowając je do skórzanej torby, którą wziął ze sobą z domu. Stojąc zwrócony plecami do Næsa, spojrzał na niego przez ramię. Ponieważ Arsène dalej nie było, postanowił uczynić z białowłosego swojego powiernika.  – Przekaż Senowi, że uznaję to za spłacenie mojego długu. W końcu pracowałem w trudnych warunkach. – Potrząsnął głową. Kosmyk czarnych włosów uciekł z kucyka, w którym był związany wraz z pozostałymi, i opadł na lśniące w półmroku pokoju oko. – Musiałem wstać w środku nocy – wyjaśnił, nie siląc się na ukrycie ironii w głosie.
Wrócił do niego, pochylając się nad kanapą i opierając rękę o ścianę za nią. Krawat zawisł w powietrzu, kołysząc się nad głową Inge. Zmarszczył nos, gdy owiała go znajoma woń kwiatów jaśminu. Już przesiąknął zapachem Arsène…  Złapał mężczyznę za pasek jedwabnego szlafroka, ściskając w talii i przyciągając delikatnie do siebie.
A co do ciebie, Næs… – zaczął, nie spiesząc się wcale z mówieniem, a wręcz bawiąc się każdym słowem, które schodziło z jego ust – …na twoim miejscu zastanowiłbym się, czy możesz sobie pozwolić na takie szczekanie jak twój brat. Jemu nie wystarczyło urodzenie się w waszej rodzinie. Tobie też może nie wystarczyć. – Przesunął zakończonym czarnym pazurem palcem wzdłuż jego gardła, zatrzymując go centralnie między jego wystającymi obojczykami. – Ale nie będę cię przed tym powstrzymywał. – Uśmiechnął się, unosząc podbródek Inge ku sobie, tak by móc spojrzeć mu w te zimne jak lód, błękitne oczy. Chciał widzieć, jak topnieje w nich jego buta. – Z radością zobaczę wielkiego Inge René Næsa na kolanach, błagającego o litość.
Którą będzie musiał mu wówczas okazać ze względu na…
Nieważne.
Tego nie musiał być świadom.
W końcu znalazłbyś się tam, gdzie twoje miejsce, hm? – wyszeptał do jego ucha, muskając je ciepłem swojego oddechu. Ta nagła zmiana temperatur wywołała u niego odruchowy dreszcz. Odsunął się, by znów objąć wzrokiem twarz mężczyzny. – Na smyczy jakiegoś jeszcze wyżej postawionego pożytecznego idioty. Zacisnąłby ci trochę obrożę na tej pięknej szyi. – Odgarnął włosy do tyłu wolną ręką, bo następne kosmyki zdążyły wydostać się w międzyczasie na wolność. – Ale ciebie do tego przecież ciągnie. Może jeszcze tego nie wiesz, jednak wcześniej czy później się dowiesz. Od całej twojej rodziny jedzie psem, Inge.
Odepchnął się od ściany.
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySob Sty 28, 2023 2:53 am

Uśmiechnął się szyderczo na jego reakcję, szczególnie gdy ujrzał wyraźnie teraz wyeksponowane metalowe kły w całej swojej okazałości. Doprawdy — czemu Shimura uznał, że noszenie ich w taki sposób to dobry pomysł? Choć i tak bardziej zdumiewające było to, jak łatwo ludzie je akceptowali, bo przecież z pewnością ktoś musiał je dostrzec, prędzej czy później; jeśli miał zgadywać, działała tu pewnie kombinacja filozofii “najciemniej pod latarnią”, jak i prestiżu nazwiska, którym Len niezmiennie się posługiwał.
Gdy na początku skrzywił się jedynie, na ból, który pojawił się w następstwie, nie mógł już powstrzymać syknięcia. Naparł z mocą plecami o oparcie kanapy i odchylił głowę do tyłu, między zęby chwytając swój własny nadgarstek i zaciskając szczękę, również do bólu, by oszukać trochę mózg w kwestii prawdziwej jego intensywności pochodzącego z szycia rany bez żadnego znieczulenia. Nie mógł za nic powiedzieć, że sam sobie nie zasłużył na takie traktowanie, nie powstrzymało go to jednak w nienawidzeniu Lena w tym momencie w wyjątkowo zaciekły sposób. Drugą ręką chwycił się za udo, by nie drżało za bardzo, kiedy Shimura kontynuował na nim swoje wysublimowane tortury.
Przynajmniej specjalnie nie przedłuża, pomyślał uszczypliwie, kątem oka widząc, że dłonie mężczyzny pracują zwinnie i pewnie. Stwierdził też stanowczo, że na pewno dupkowi dziękować nie będzie — w zasadzie najlepszą oznaką jakiejkolwiek wdzięczności było to, że Inge nie kopnął go w pysk.
Rana pulsowała wciąż, nawet pozostawiona już w spokoju, emanując bólem wokół zszycia. Nie był jednak pewien, co poruszyło go bardziej — to, czy wspomnienie o Sindre. Bicie jego serca przyspieszyło znacznie i prawie poderwał się na proste nogi, domagając się każdej informacji, jaką Len może mieć o jego bracie, nie ważne za jaką cenę, szczególnie jeśli miała być nią jego duma czy godność. To po prostu… było zbyt ważne. Postarał się jednak zrobić krok w tył w swoim wzburzeniu i podjąć się sprawy na chłodno.
Umiał przecież tak zrobić. Umiał.
Len wydawał się zdecydowanie wrogo do niego nastawiony; prawdę mówiąc, był trochę zdziwiony, czemu aż tak bardzo — naprawdę jedynie ze względu na to, co Inge powiedział wcześniej? Informacji miał jednak zbyt mało, a nie sądził, że proste spytanie się Shimury o tę sprawę miałoby pozytywny skutek. W każdym razie, ktoś tak nastawiony za zajście mu za skórę nie będzie także chętny, by dzielić się z Inge tak cennymi informacjami, a pokazanie mu swojej desperacji, którą mocno próbował utemperować, pewnie tylko pogorszyłoby sytuację.
Irytacja wzrastała w nim jednak z każdym nieproszonym pociągnięciem tu, muśnięciem dłoni tam, aż w końcu oplótł swoje palce wokół kołyszącego się przed jego nosem krawata, ciągnąć Lena odrobinę w dół tak, by ich oczy znalazły się na tej samej wysokości. Oraz, idealnie, by trochę stracił równowagę.
Lubisz słuchać swojego głosu, co? — wycedził zimno, usłyszawszy obelgę za obelgą z jego ust. — Nie wiem, skąd taka nienawiść do mnie czy do mojej rodziny; w kontekście tego drugiego prawdopodobnie nawet się zgadzamy.
Puścił miękki materiał ze swojej zaciśniętej pięści. — Chociaż tobie urodzenie się w swojej rodzinie zapewniło jakąś ochronę. Dla Sindre byli bezwzględni, i to nawet nie sam system, tylko nasi właśni rodzice. — Zmrużył oczy, spoglądając kalkulująco na Shimurę. Podejście Inge do swojego rodu nie było prawdopodobnie jakąś przełomową informacją dla mężczyzny, zważywszy na to, że spotkali się akurat tutaj, ze wszystkich miejsc w tym mieście. — Nie ma potrzeby wypominania mi tego prosto w twarz.
Gdy poczuł jego ręce na twarzy i jego oddech przy uchu, westchnął sfrustrowany. Mimo iż były obecne tylko przelotnie, nie powstrzymał wzdrygnięcia. Nie wytrzymał w końcu:
Serio, Len, możesz przestać mnie dotykać?
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySob Sty 28, 2023 4:54 pm

Skąd?
Roześmiał się, ale w jego śmiechu nie było niczego pozytywnego; wręcz przeciwnie – tylu negatywnych uczuć Næs już od dawna nie usłyszał ujętych w coś będącego przecież sposobem na wyrażenie czegoś zupełnie odwrotnego.
Jesteście bandą hipokrytów – wycedził przez zaciśnięte zęby. – To też mam ci wyjaśnić?
Dał mu się przyciągnąć do niego z powrotem za materiał krawata. Pozwolił mu również na zaciśnięcie mu go na szyi.  Kiedy jednak Næs zmniejszył już dystans między nimi, spojrzał na niego wzrokiem, w którym Inge mógł dostrzec pytanie, jakiego Shimura nie miał zamiaru zadawać na głos – “I po co to robisz, skoro nie jesteś w stanie zrobić następnego kroku?”. Nie miał zamiaru, bo… znał na nie odpowiedź. Mimo tej całej odwagi, którą pokazywał na zewnątrz, wewnątrz siebie Inge był po prostu tchórzem.
Powiedz mi końcu w twarz to, co chcesz powiedzieć – powiedział po wysłuchaniu do końca jego słów, które, zdaje się, nie zrobiły na nim wrażenia. – To nie Rada. Możesz mi grozić otwarcie zamiast rzucać we mnie pasywno-agresywnymi sugestiami. – Westchnął ze zmęczeniem, przecierając dłońmi oczy. Wczorajszego dnia musiał zostać w szpitalu przez całą noc, a teraz właśnie tracił możliwość snu na kłótnię z zapatrzonym w siebie chłopcem-arystokratą. Kto by się tego spodziewał? Z całą pewnością nie on, kiedy dziś kładł się do łóżka. – Uważasz, że jestem jednym z nich.
Przewrócił pogardliwie oczami.
A więc, Inge, słuchaj uważnie, bo zdradzę ci mój sekret. Patrz mi na usta.
Trzy następne słowa wypowiedział jedno po drugim:
Nie. Jestem. Mutantem.
Poprawił krawat - i narzuconą na siebie koszulę, która nie była do teraz do końca zapięta - nim kontynuował ze znudzeniem temat, na jaki wiedział, że powinien był się wreszcie wypowiedzieć:  
Nie wiem skąd wzięło się to kłamstwo, bo słyszę je już któryś raz - zapewne prawda jest taka, że są ludzie, którzy nie mogą znieść tego, że para arystokratów dała szansę sierocie. Albo tego, że ta sierota miała ambicje być kimś więcej niż ich token orphan child i osiągnęła w życiu jakiś sukces. – Pokręcił głową, krzywiąc usta w lekceważącym uśmiechu.  – Przecież nie może być tak dobrze. Coś - cokolwiek - musi być źle. Och. Już wiem. Jest mutantem – dodał, z ironią udając strach w głosie.
Zamilkł na chwilę, słysząc nadchodzące kroki. Arsène.
Rozumiem, że mutanci cię pociągają, Inge, ale nie musisz tak sobie tłumaczyć bycia mną oczarowanym. To naturalna reakcja organizmu.
Oczywiście mówił to sarkastycznie, bo obecność Sena nie powstrzymywała ich od rzucenia się na siebie w tym celu, tylko, no cóż - innym. A szkoda. Przynajmniej nie byłoby aż tyle krwi.
Powiedział ktoś, kto przed chwilą złapał mnie za krawat – zauważył, ograniczając się jednak do tego prawie że neutralnego stwierdzenia.
Wystarczy tego.
Wychodząc z pomieszczenia, zatrzymał się, patrząc przez zawieszone nad komodą lustro oprawione w ramę na siedzącego za nim na kanapie mężczyznę.
Inge… – Przymknął na chwilę oczy. Kiedy je otworzył, światło neonu na ścianie odbiło się od jego źrenic.  – Jeżeli coś mu zrobisz, obiecuję ci, że skończysz jak twój brat.
Minął się z Senem, który właśnie stanął w drzwiach.
Len, nie ma… – zaczął, ale przerwał, widząc obraz przed sobą. – Coś się stało? Zostawić na chwilę razem w pokoju dwóch arystokratów... Kundle w rynsztoku się tak nie gryzą o ostatnią kość.
Len położył mu dłoń na ramieniu w uspokajającym geście.
Nie. Wszystko w porządku. Odbyliśmy przyjemną rozmowę. Jak przyjaciel przyjaciela z jego przyjacielem. Prawda, Inge?
Przez chwilę oglądał Sena oceniającym spojrzeniem, nim w końcu dorzucił zrezygnowanym głosem, kładąc wyjęte z kieszeni spodni opakowanie tabletek:
Weź to jutro. I przestań tyle ćpać. I pić. I… – Zmarszczył nos. – We wszystkim innym też mógłbyś zachować umiar, ty pieprzony hedonisto.
Ben, c'est comme tu veux.
Len pokręcił jeszcze raz głową, nie wierząc ani trochę w te zapewnienie, ale wyszedł. Kilka sekund później usłyszeli trzask drzwi.
Jestem pan Shimura-Wiem-Od-Ciebie-Lepiej-Co-Jest-Dla-Ciebie-Dobre… blah, blah, blah – wyrzucił z siebie Sen, naśladując głęboki tembr Lena. – N'importe quoi. Przynajmniej robi dobrze to co do niego należy. Tylko czemu wszyscy lekarze to takie connards? – kontynuował już swoim własnym głosem. Spojrzał przy tym kątem oka na nogę René, zmieniając nagle ton. – To co się tu stało?
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySob Sty 28, 2023 11:48 pm

Słuchał tego, jak się przed nim produkuje już z pewnego rodzaju znudzeniem. Po co marnować oddech na takie elaboracje; skoro przecież znał Inge tak dobrze — praktycznie czytał go jak otwartą księgę nawet — to powinien widzieć, że samymi słowami go nie przekona, a tym bardziej swoją historią o niedocenianym za swoje własne osiągnięcia, niesłusznie podejrzewanym chłopcu.
Poza tym, Len mylił się w gruncie rzeczy. Niekoniecznie o swoim domniemanym braku mutacji, lecz z pewnością w swojej opinii, że Inge chciał grozić mu za pomocą tej informacji. Niestety, René wiedział, że Shimura był praktycznie nietykalny w tym momencie — jego wpływy były znacznie większe niż koneksje Inge. Wiedza na temat jego genotypu była zatem kolejną ciekawostką, którą zwyczajnie chciał poznać. Co więcej, w głębi duszy nie uważał nawet Lena specjalnie za swojego wroga, per se, co najwyżej nieprzyjemną i niepotrzebnie szorstką osobę, której wolał unikać z tego powodu. Teraz, widząc jego przyjacielskie stosunki z Arsène, Inge uświadomił sobie, że jeśli sam chciałby mieć również jakieś stosunki z Arsène, Len pozostanie off-limits jeszcze na długi czas. Biorąc to wszystko pod uwagę, skrzywił się w duchu na te niefortunności losu oraz, chyba nieuniknione, wszelkie przyszłe nieformalne spotkania z Shimurą.
Rozumiem, że mutanci cię pociągają, Inge…
Wywrócił oczami tak bardzo, że prawie coś sobie naciągnął. Doprawdy, jak bardziej żenująca ta rozmowa może się jeszcze stać?
Na komentarz o ciągnięcie za krawat jedynie wzruszył teatralnie ramionami, kierując w jego stronę wzrok mówiący “sam sobie jesteś winien”. Jakby ta jedna czynność w ogóle była porównywalna do sytuacji w łazience i kolejnego dotykania go później.
Kolejną groźbę zignorował już całkiem. Nie miał zamiaru krzywdzić Sena, prędzej to Sen skrzywdzi Inge, zważywszy na to, że to w wymiarze mutanta znajdują się w tym dokładnie momencie.
Nie, nieprawda — odparł z kamienną miną, po czym oglądał ich naprawdę zaskakująco ciepłą interakcję w ciszy. Po chwili zastanowienia, jakie sytuacja wywołała, rzucił w stronę oddalających się już pleców chirurga: — Każdy arystokrata to hipokryta, Len. Niczym się nie różnisz.Mutant, czy nie.
Dźwięk zamykanych drzwi nigdy nie brzmiał piękniej niż w tym momencie. Spojrzał na obecnego nareszcie Arsène z ulgą widocznie malującą się na jego twarzy. Opadł znów na oparcie kanapy, zatapiając się w niej jak najgłębiej fizycznie mógł.
Len to największy connard — westchnął, odgarniając z oczu wciąż odrobinę wilgotną grzywkę. Gdy przesunął się w dół na sofie, szlafrok podjechał mu jeszcze wyżej w talii, przez co ledwo cokolwiek obecnie zasłaniał. Przesunął palcem po skórze swojego uda w rozsądnej odległości od rozcięcia, obserwując je pobieżnie. — Cóż. Zaczęło się tak, że zszył mnie, ale upewnił się, że będzie kurewsko bolało. Taki lekarz po przysiędze Hipokratesa. — Prychnął i powrócił wzrokiem do mężczyzny. — Masz może coś przeciwbólowego?
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptySob Lut 04, 2023 10:19 pm

Przesunął wzrokiem za palcem Inge, śledząc jego podróż po skórze wzdłuż rozcięcia zrobionego na niej przez ostrze jego miecza. Rana wydawała się być zszyta w odpowiedni sposób; nie powinna zostawić po sobie blizny. Przez chwilę wydawało mu się, że czuje, jak jego rękę – za pomocą której zadał to cięcie – razi wyładowanie elektryczne, ale była to tylko iluzja, którą jego ciało odczuwało po używaniu tej broni.
Masz coś przeciwbólowego?
Mam.
Posłał ostatnie spojrzenie w kierunku leżącej na łóżku dziewczyny, upewniając się, że śpi, nim wskazał Inge drzwi ruchem głowy. Po tym sam wyszedł z pokoju, idąc do sypialni, w której spał na co dzień, gdzie zatrzymał się przed swoim łóżkiem. Chciał się na nim położyć, ale… Næs mógł odebrać nie tak, jak teraz tego chciał.
Mężczyzna bez wahania podążył krok w krok za nim, jak gdyby znali się całe życie, a nie od dzisiaj – wczoraj? – kiedy to próbowali zabić się nawzajem wszelkimi sposobami, nie znając swoich imion. To znaczy on nie znał jego imienia, bo Arsène naukowiec poznał zapewne z treści dokumentów, których musiał mieć na jego temat pełno. Westchnął; co za… naiwność. I to z obu stron! Zdaje się, że narkotyki, które dotychczas płynęły w jego żyłach, zaczynały przestawać działać. Wraz z ułożeniem się chaosu w głowie przyszedł czas na logiczne myślenie i wyciąganie wniosków. Zaczynał odczuwać zmęczenie, którego tak nienawidził. Chciał mieć energię cały czas, żeby móc bez przerwy robić rzeczy; żeby nie myśleć.
Spojrzał na Inge.
Wystarczyłoby powiedzieć mu “nie ruszaj się”, po czym wbić się kłami w jego szyję. To trwałoby może sekundę, a ukłucie nie bolałoby przecież aż tak bardzo. A jednak tego nie zrobił.
Sięgnął do szafki, w której na półce stało kilka zapieczętowanych fiolek z przezroczystą substancją w środku, przypominającą wodę. Pomachał jedną z nich; “woda” przybrała wygląd skroplonej na trawie rosy, a może mgły nad leśną polaną. Był to oczywiście jego jad, który w takich ilościach działał właśnie przeciwbólowo zamiast odbierać czucie we wszystkich kończynach, doprowadzając do śmierci poprzez zawał mięśnia sercowego.
Wypij to – rozkazał, nie przejmując się tym, czy Inge się go posłucha. Nie chciał przecież brać od niego przedtem narkotyków – a równie dobrze mogło mu przyjść do głowy, że właśnie proponuje mu jeden z nich.
Położył się w milczeniu na łóżku, ignorując jego obecność. Nie miał sił na stawienie czoła problemom, do których sam doprowadził – nie teraz, kiedy był aż tak przytłoczony wyrzutami sumienia. Poczuł, jak coś, a właściwie ktoś, kładzie się obok niego. Delikatnie dłonie Inge, przechodząc po jego ramieniu, pozwoliły sobie na muśnięcie starannie przyciętymi u palców paznokciami opalizująco zielonych łusek węża.
Rozluźnił się.
Może udawanie tego wieczoru jeszcze nie dobiegło końca.
Przynajmniej do rana.
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Lut 06, 2023 2:39 am

Gdy nad ranem kładł się obok Arsène w jego łóżku, w jego domu i, jak się okazało, w towarzystwie innych węży — które wędrowały swobodnie po mieszkaniu, nawet w sypialniach, bo czemu nie — połowicznie był pewien, że już nie otworzy oczu po tym, jak je zamknie, a wkrótce na jego trumnie będą kładli kir pogrzebowy. O ile, oczywiście, byłoby do dyspozycji jakieś ciało do pogrzebania, bo było też bardzo duże prawdopodobieństwo, że Inge zniknąłby całkiem z powierzchni ziemi bez żadnego śladu. Wątpił przecież w to, że Len poświadczyłby, że widział go minuty przed jego śmiercią prawdopodobnie jako ostatni.
Dokładając jeszcze do całości jad Arsène — a przynajmniej zakładał, że był to jad, w nieopisanej buteleczce, z zapasów wężowego mutanta, potencjalnie wykazujące działanie przeciwbólowe. Patrzył się wtedy na fiolkę przez dobre parenaście sekund — w końcu zażycie czegokolwiek od wrogich ci nieznajomych mogło skończyć się tragicznie, a co dopiero jakichś… niezidentyfikowanych płynów, mogących cię naprawdę szybko zabić lub sparaliżować. Ostatecznie, stwierdziwszy, że Lshandt miał już tyle okazji, by zrobić mu krzywdę, a ich nie wykorzystał, Inge zażył podany mu środek; choć była to dosłownie kropelka. I tak jak się spodziewał, zadziałała gwałtownie i skutecznie. W momencie zapragnął również ukraść resztę zawartości fiolki i pieczołowicie ją zbadać.
Stąd właśnie: obawy śmierci.
Zatem pierwszą myślą, jaka pojawiła się w jego głowie, gdy otworzył powieki, było pełne zdziwienia och.
Na zewnątrz znów zdawało się ściemniać, jeśli biorąc pod uwagę szarą poświatę panującą w pokoju, przełamaną jedynie subtelnym, ciepłym światłem z lampki ściennej znajdującej się bezpośrednio nad łóżkiem. Dalej był śpiący, mimo że zdawało się, że spał całkiem długo; jednakże nadal było mu komfortowo i przyjemnie ciepło, a jedwabny, śliski materiał dopieszczał odczucie, że zdecydowanie powinien zostać w łóżku jeszcze dłużej. Przeciągnął się porządnie, wydłużając kręgosłup ile tylko był w stanie i znów zamykając oczy.
Gdy je otworzył, ponownie dostrzegł zapaloną lampkę, która… raczej sama się nie zaświeciła, i wtedy otrzeźwiał trochę.
Przecież nie był tu sam.
Zerknął ostrożnie w bok, mając głównie nadzieję, że Arsène nadal spał. Daremnie jednak; wkrótce skrzyżował spojrzenie ze zdecydowanie obudzonym mężczyzną. Sen leżał bokiem i głowę opartą miał na dłoni, wyraźnie go obserwując — ale od jak dawna, nie miał pojęcia. Inge spojrzał niżej, na jego usta, które wkrótce rozciągnęły się w drapieżnym uśmiechu.
Wygodnie, Książę? — spytał Sen, najwidoczniej rozbawiony nie tylko samą sytuacją, ale przede wszystkim Inge, z którego troszkę sobie najwidoczniej kpił.
Zadziwiająco, René nie przyjął tego jako specjalnie obelżywie. Zamiast się zdenerwować, obkręcił się zwinnie na brzuch i przyciągnął pościel do swojego policzka, dalej cicho zachwycając się jej jakością.
Nawet bardzo — odparł, zgodnie z prawdą zresztą. Po czym dodał żartobliwie: — Doceniam też fakt, że dalej mogę ruszać kończynami.
Przesunął wzrokiem wzdłuż torsu Sena, który pod przykryciem był tylko w połowie, i zmrużył oczy, zaciekawiony, gdy dostrzegł, jak przy przejściu skóry w łuski na dłoniach mężczyzny zaczęła nieco odchodzić… warstwa? Od razu wyciągnął dłoń, by go dotknąć.
Liniejesz?
Powrót do góry Go down
Arsène Lshandt

Arsène Lshandt


Liczba postów : 106
Join date : 28/03/2018

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyPon Lut 06, 2023 4:26 pm

Przez chwilę po obudzeniu nie wiedział, jaka była pora dnia; zamiast jednak spojrzeć na zegar, wstał z łóżka (po przeciągnięciu się) i podszedł do okna. Zobaczył za nim ciemność rozświetloną tylko światłami ulicznych latarni. Zasłonił je więc i zwrócił się do systemu zajmującego się techniczną stroną jego domu:
Allumes la lumière.
Westchnął, bo jego komunikat nie zadziałał; musiał wydać mu swój rozkaz za cicho w obawie przed zbudzeniem ze snu również swojego gościa. Powtórzył go więc ze zniecierpliwieniem, zwiększając głośność swojego głosu o kilka tonów, ale jednocześnie utrzymując ją wciąż na poziomie, przy którym nie musiał obudzić mężczyzny:
Lumière?
W całym pokoju zapaliło się kolorowe światło, tak delikatne, że ledwo widoczne zza roślin zasłaniających tu każdą ze ścian. Wyciągnął przed siebie rękę, pozwalając na nią wejść jednemu z wężów, które przemieszczały się po pokoju z pełną swobodą, nieograniczone szkłem terrarium. Wąż przesunął się wzdłuż jego prawego ramienia ku lewemu. Zszedł po nim na dno zbiornika, w którym zbierała się woda z wodospadu płynącego po wyłożonej kamieniem przegrodzie, oddzielającej część pokoju od tej, w której się właśnie znajdowali.
Ubrał się, wcale się przy tym nie spiesząc – bo w tym momencie Książę również sprawiał wrażenie na tyle leniwego, by mu to nie mogło przeszkadzać – w fioletową, wzorzystą koszulę, na którą narzucił białą marynarkę. Powoli założył na siebie spodnie, również białe, i wyciągnął krawat. Ten jednak, zamiast zawiązać sobie na szyi, odłożył na biurko. Wszakże jeszcze nie wychodził z mieszkania; i nie miał zamiaru tego robić, dopóki nie będzie zamykać drzwi także za Næsem. Być może wczoraj nie myślał do końca trzeźwo, będąc pod wpływem mieszanki alkoholu i narkotyków, ale dzisiaj jego umysł był przejrzysty jak tafla górskiego jeziora.
Położył się z powrotem na łóżko, bokiem, podpierając głowę ręką i patrząc na wciąż jeszcze śpiącego Inge.
Po wymianie standardowych uprzejmości – to jest, zapytaniem go ironicznie, jak mu się spało – chciał już mu powiedzieć, że seks mu się podobał, ale każdy one night stand wie, że nie powinno go być w mieszkaniu, kiedy jego właściciel się budzi…
…lecz René nie dał mu dojść do słowa.
Liniejesz?
Zmrużył oczy, teraz mające już swoją naturalną barwę. Jeszcze gdyby powiedział tylko to – ale nie, on musiał to poprzedzić żartem, który być może przedtem uznałby za zabawny. Teraz jednak, świadom tego, co się właśnie dzieje, nie umiał się z niego śmiać. Mężczyzna nie widział w nim wcale człowieka, tylko hybrydę ze zwierzęciem, z naciskiem na to drugie; swój obiekt badań.
Wyraz rozbawienia na jego twarzy ustąpił miejsca powadze. Cofnął dłoń, której chciał dotknąć naukowiec. Łuski na jego ciele rzeczywiście wyglądały tak, jak gdyby przechodziły proces linienia właściwy wężom; pod ich zmatowiałą, odchodzącą od skóry warstwą znajdowała się najbardziej zielona zieleń, jaką Inge widział w życiu.
Robisz ankietę? – zapytał głosem ociekającym jadem. – Mogę też zadać pytanie? Gdzie fiolka?
Powrót do góry Go down
Inge René Næs

Inge René Næs


Liczba postów : 174
Join date : 14/10/2017

Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene EmptyWto Lut 07, 2023 12:23 am

Dostrzegł zmianę w jego zachowaniu z pewnym opóźnieniem; w końcu w zasadzie dopiero co się obudził, zatem jego mózg pracował nadal na nieco spowolnionych obrotach. Wiedział jednak, że chociaż był w stanie zrelaksować się na czas snu — co zdawało się irracjonalne z perspektywy czasu, odprężać się, gdy źródło twojego potencjalnego zagrożenia leżało dosłownie obok — chwila oddechu wkrótce zupełnie się ulotni, a Inge będzie musiał doprowadzić się do porządku. Dziwnym było to, że powstała między nimi jakaś niepisana ugoda lub coś na zasadzie chwilowego rozejmu, wcześniej, gdy musieli uciekać, i potem, gdy byli zbyt zmęczeni nawet na rozmowę. Jeśli była to swego rodzaju gra, właśnie dobiegał jej koniec, czego Inge, prawdę mówiąc, żałował.
Położył rękę z powrotem na pościeli, gdy nie dosięgnęła swojego zamierzonego celu. Musiał przyznać, że wyciąganie łap w stronę kogoś, kto sobie tego nie życzył lub się tego nie spodziewał, nie było zbyt taktowne. I to jeszcze po tym, jak może dwanaście godzin temu wypominał takie zachowanie Lenowi. Zacisnął lekko dłoń w pięść, gniotąc materiał.
Również zmrużył oczy, rejestrując jego nagłą — choć czy faktycznie była nagła? — wrogość. Zacisnął usta na następne pytania, po czym oparł się na przedramieniu i podniósł do pozycji siedzącej. Z dozą zaskoczenia przyjął fakt, że noga nie bolała go prawie wcale, a potem uświadomił sobie, że właściwie to nie bolało go absolutnie nic, co z kolei już musiało być sprawką tylko tego, iż jad Sena nadal działał. Okej. To… całkiem długo. Hm.
Gdy poprawił na sobie szlafrok, w którym spał, a który powywijał się na każdą stronę świata, wbił swoje spojrzenie w twarz Arsène.
Od razu spotkał się z odczuciem, że coś się w niej zmieniło, nie mógł jednak od razu dociec, co to takiego było. Studiował przez chwilę piękny zarys jego szczęki i wysokie kości policzkowe, aż wreszcie na dłużej zatrzymał się przy jego oczach. Zrozumiał wtedy, co było innego w Senie; jego oczy, które przez całe ich spotkanie wczoraj praktycznie świeciły się na różowo, bo tak wyraźny był w ich ten pigment, teraz powróciły do koloru ciemnego karmelu. Podczas gdy fuksja zdawała się wydobywać każdy szalony fragment duszy Arsène, ten głęboki brąz zdawał się mitygować to wrażenie, czyniąc całą twarz bardziej łagodną. Gdy jednak zabrakło jaskrawego odcienia, nic już nie odwracało uwagi od zwykłego zmęczenia, jakie dojrzał u mężczyzny, a także od obecnej tam teraz powagi, złości i, znowu, wrogości. Nie powinno cię tu być, mówiły te zaciekłe, czekoladowe oczy. Inge wiedział, że to prawda; nie powinno. A jednak.
Oparł się na płasko położonej na pościeli dłoni, przechylając głowę z uwagą. Być może trochę zbyt długo siedział cicho, bo również i zniecierpliwienie zaczynało być wyraźnie dostrzegalne w wyrazie twarzy Lshandta.
Inge westchnął.
Twoja fiolka — zaczął — jest tam. — Wskazał drugą, wolną dłonią na stolik nocny znajdujący się po stronie łóżka, po której Inge spał tym razem. Zastanawiał się, czy to, że była prawie pełna, Sen odbierze jako dobry czy zły znak. Choć mógł mu jej w ogóle nie dawać. Inge nie mógł nie potraktować tego jako testu sprawdzającego jego intencje.
Postanowił rozegrać to ze szczerością.
Przeszło mi przez myśl, żeby ją zabrać — kontynuował, ciągle mierząc go spojrzeniem. — Ale nie zrobię tego bez twojej zgody.
Oblizał usta. Kiedy ostatnio pił? Wydawało mu się, że wieki temu.
Pytanie ankietowe numer dwa. Uważasz, że to ostrożność czy hipokryzja, że denerwujesz się na mój żart, podczas gdy sam najwidoczniej oczekujesz ode mnie najgorszego? Jestem bardzo ciekaw twojej opinii.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Mieszkanie Arsene Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Arsene   Mieszkanie Arsene Empty

Powrót do góry Go down
 
Mieszkanie Arsene
Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Mieszkanie Lena
» Mieszkanie Syriusza i Kat
» Mieszkanie Sindre, Takumiego i Noxa

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Welcome to GENOCIDE :: MIEJSCA ZAMIESZKANIA-
Skocz do: